Niech Pekao czerpie z BPH
Rynek jest zgodny: powiększony bank powinien przejąć najlepszych menedżerów z Banku BPH. Żeby nie wzmocnili konkurencji.
Jeszcze jesienią, kiedy rozpoczęły się rozmowy w sprawie połączenia Banku BPH z Pekao, rynek spekulował, jaką część kultury korporacyjnej pierwszego banku przejmie drugi. Teraz eksperci nie mają wątpliwości: zwycięży zaszczepiony w Pekao włoski model zarządzania. W powiększonym banku może nie zostać nawet ślad po Banku BPH.
– Ostatecznie bowiem nie połączy się na równych prawach drugi co do wielkości bank w Polsce z trzecim, ale wielkie Pekao z okrojonym Bankiem BPH. Nie będzie więc powodu, by łączyć kultury korporacyjne – uważa zastrzegający anonimowość czołowy analityk branży.
On i jego dwaj pytani przez nas koledzy nie chcą o personaliach mówić oficjalnie. Są zgodni: przejęcie małego BPH uprości sprawę.
– Kultury tych banków są bardzo trudne do pogodzenia, bo strategie i cele są absolutnie różne. Dewiza Pekao brzmi: rentowność, rentowność i jeszcze raz rentowność, BPH: udział w rynku, udział w rynku i po stokroć udział w rynku – mówi drugi analityk.
Lekki niepokój
Ponieważ nie będzie łączenia kultur, nie trzeba łączyć zarządów.
– Byłbym mocno zdziwiony, gdyby ktokolwiek z kierownictwa BPH dołączył do składu Pekao. Jestem prawie pewien, że połączenie, a raczej przyłączanie, poprowadzi Jan Krzysztof Bielecki, szef Pekao – twierdzi drugi analityk.
Dodaje jednak, że trochę obawia się o jego los.
– Choć nikt tego oficjalnie nie potwierdził, jednym z powodów odejścia poprzedniczki Jana Krzysztofa Bieleckiego miały być złe kontakty z ówczesnym rządem – mówi nasz rozmówca, podkreślając, że Włosi bardzo o nie dbają.
Jego zdaniem, szefowi Pekao nie sprzyjają także inne okoliczności: obecny układ polityczny i powołanie komisji do zbadania prywatyzacji banków od 1990 r., czyli obejmujące także okres, kiedy Jan Krzysztof Bielecki był premierem.
– Ponadto jest on kojarzony z PO, ugrupowaniem, oględnie mówiąc, niewspółpracującym z rządem – dodaje nasz rozmówca.
Nie wszyscy jednak podzielają ten niepokój.
– To menedżer, którego wybrali sami Włosi. Na pewno zostanie – mówi trzeci z pytanych przez nas analityków.
Urodzaj ofert
Rynek wolałby, by do powiększonego banku Włosi wpuścili trochę świeżej krwi.
– Oczekiwałbym odchudzenia starej ekipy zarządzającej Pekao i wpuszczenia części menedżerów z Banku BPH albo po prostu powiększenia zarządu. Świeża krew robi dobrze każdej spółce, a proces przyłączania kawałka BPH na pewno będzie skomplikowany, więc przydadzą się dodatkowi fachowcy – uważa trzeci z naszych rozmówców.
Obserwatorzy rynku są zgodni, że zabranie najlepszych ludzi z BPH na pokład Pekao jest w interesie powiększonego banku.
– Nie dostanie ich wtedy konkurencja, która kupi „mini-BPH”. Dotyczy to zarówno członków zarządu, jak też dyrektorów departamentów, szefów placówek, a nawet samych sprzedawców – podsumowuje nasz rozmówca.
Najczęściej wymienianymi przez rynek kandydatami do transferu do Pekao są: Wojciech Sobieraj, wiceprezes odpowiedzialny w BPH za detal, i Mariusz Grędowicz, wiceszef odpowiedzialny za bankowość korporacyjną i nieruchomości.
– Inni rządzący BPH nie są gorsi, ale działalność właśnie tej dwójki jest najbardziej widoczna w rozpychającym się na rynku banku – zastrzega pierwszy rozmówca.
Tyle że od kilku miesięcy rynek spekulował, iż Wojciech Sobieraj ma być następcą prezesa Józefa Wancera w Banku BPH. Szykują się więc ciekawe roszady…
– Najważniejsze, że menedżerowie BPH, nie tylko z zarządu, będą mieli kłopot z nadmiarem propozycji pracy – kwituje pierwszy analityk.
Beata Tomaszkiewicz, Puls Biznesu