Nielegalne praktyki biur podróży

Miałeś jechać na wakacje z biurem podróży, ale zrezygnowałeś w ostatniej chwili? Biuro musi ci zwrócić pieniądze za wyjazd – zadecydował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – To afera – twierdzą właściciele biur podróży

Pod koniec lipca uprawomocnił się wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie wrocławskiego biura podróży Bratniak. Pozew przeciwko firmie złożył Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zeszłoroczna kontrola przeprowadzona przez Delegaturę we Wrocławiu wykazała, że umowy podpisywane z klientami zawierają niekorzystne dla nich zapisy. Sąd przychylił się do argumentów Urzędu i uznał je za niedozwolone.

– Chodziło o rażąco wysokie opłaty odstępne pobierane w przypadku rezygnacji z wycieczki – mówi Tomasz Drzazgowski z biura prasowego UOKiK.

Biuro podróży zastrzegało, że w przypadku rezygnacji uczestnika z wczasów potrącana będzie opłata manipulacyjna. Jej wysokość zależała od tego, z jakim wyprzedzeniem rozwiązujemy umowę. Gdy jest to od 45 do 30 dni przed wyjazdem, tracimy 30 proc. wartości imprezy. Ale już na 15 dni aż 90 proc.

– Warunki rezygnacji zostały w całości zakwestionowane. Wyrok się uprawomocnił, więc umieszczanie takich postanowień we wzorcu umowy jest niedozwolone i nie wiąże konsumentów – informuje Tomasz Drzazgowski. – Zakaz ten dotyczy nie tylko ukaranej firmy turystycznej, ale odnosi się do wszystkich biur podróży w Polsce.

Oznacza to, że żadna z firm oferujących usługi turystyczne nie powinna już stosować takich klauzul w swoich umowach. Czy tak jest w rzeczywistości? Niestety nie.

Zadzwoniliśmy do największych biur podróży i zapytaliśmy o warunki rezygnacji. – Na 19 dni przed wycieczką straci pan 80 proc. wpłaconych pieniędzy, a na cztery dni – całość – usłyszeliśmy w Scan Holiday.

Triada z kolei zabiera na sześć dni przed wylotem aż 95 proc. sumy, za jaką kupiliśmy wycieczkę. Najgorzej było w firmie Oskar – wszystkie pieniądze przepadają już w terminie 15 dni od planowanego wyjazdu.

Co więc zrobić, gdy firma, z którą jedziemy na wakacje, daje nam do podpisania taki cyrograf? Według Tomasza Drzazgowskiego każdy przypadek jest indywidualny, ale precedensowy wyrok sądu jest mocnym argumentem dla konsumenta: – Należy powoływać się na ten zapis, a w przypadku problemów zgłosić się do naszej delegatury.

Sprawdziliśmy też biuro podróży Bratniak, pozwane do sądu przez UOKiK. – Natychmiast po kontroli usunęliśmy te zapisy – mówi Halina Piwińska, pracownica biura. Od tej pory firma potrąca tylko koszty poniesione w wyniku podpisania umowy i złożenia ewentualnej rezerwacji.

Piwińska: – Organizujemy wczasy w Polsce, mamy własne ośrodki. Zawsze zwracaliśmy pieniądze, gdy wyjazd nie doszedł do skutku ze względów zdrowotnych lub rodzinnych.

O kontroli UOKiK mówi, że była pokazówką: – Ukarano tylko te najmniejsze i najsłabsze biura, które nie miały szans się obronić. Inni dalej bezkarnie stosują takie zapisy.

Goryczy nie kryje również Grzegorz Biczysko, właściciel Bratniaka: – Zdarzają się klienci, którzy rezerwują noclegi pół roku przed wakacjami w kilku różnych hotelach. Dopiero na miejscu decydują się, w którym będą mieszkać. W tym czasie odmawiam miejsca innym, ponoszę straty, a nieuczciwy turysta teraz będzie pod ochroną.

Tomasz Drzazgowski: – Nie kwestionujemy potrącania pieniędzy za poniesione przez biuro koszty. Ale nielegalne jest rażące ich zawyżanie.

W przypadku niezastosowania się do zakazu prezes UOKiK może nałożyć na przedsiębiorcę karę w wysokości od 500 do 10.000 euro za każdy dzień zwłoki w wykonaniu decyzji. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pierwsze kontrole planowane są w najbliższych dniach.

 Tomasz Ziemba, Gazeta Wyborcza