Pęk o „bezkarnym rabunku finansów publicznych”

W procesie przemian własnościowych w Polsce dokonał się w „biały dzień bezkarny rabunek finansów publicznych”, w którym obrabowano polskie społeczeństwo – ocenił w środę eurodeputowany LPR – Bogdan Pęk, podczas przesłuchania przez sejmową komisję śledczą ds. banków.

Uważam, jako doświadczony poseł trzech uprzednich kadencji parlamentu polskiego, że przyszedł czas, jak sądzę czas ostateczny, na wyjaśnienie wielu procesów przekształceń własnościowych, jakie odbywały się w III Rzeczpospolitej – powiedział Pęk, który w latach 1993-1997 był szefem sejmowej komisji ds. przekształceń własnościowych.

Europoseł ma nadzieję, że komisja śledcza „rzuci sporo światła zarówno na mechanizm działania tych procesów jak i znajdzie osoby odpowiedzialne”. Jego zdaniem, prywatyzowany w Polsce majątek został sprzedany za sumę nie przekraczającą 10 proc. jego wartości.

Oznacza to, że skala rabunku polskiego społeczeństwa wynosiła kilkaset miliardów dolarów. To jest skala tego zagadnienia. Potęga ludzi, którym zależy, aby sprawy te nigdy nie zostały wyjaśnione doprowadziła do tego, że nie udało się dotąd posunąć sprawy do przodu w celu jej wyjaśnienia i wyciągnięcia konstruktywnych wniosków na przyszłość – powiedział Pęk.

Prywatyzacją Banku Śląskiego (BSK) w 1993 r. byli zainteresowani „ważni ludzie”, którzy być może osiągnęli z tego osobiste korzyści – taką tezę postawił w środę eurodeputowany LPR – Bogdan Pęk, podczas przesłuchania przez bankową komisję śledczą.

Pęk przypomniał, że osoby, które składały zapisy na akcje BSK otrzymały tylko 3 akcje, jeśli zapis opiewał na mniej niż 5 tys. akcji, zaś ci, którzy składali zapisy na większą liczbę akcji – otrzymali ponad 180 akcji.

Pęk mówił o spotkaniu trzech przedstawicieli Ministerstwa Finansów: szefa resortu Marka Borowskiego, wiceministra Stefana Kawalca oraz dyrektora departamentu instytucji finansowych Sławomira Sikory i ówczesnego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Wiesława Rozłuckiego, podczas którego „na zasadzie jeden to, drugi to, trzeci tamto”, „krakowskim targiem” ustalono cenę sprzedaży akcji w publicznej subskrypcji.

Wyniosła ona 500 tys. starych złotych, choć doradca prywatyzacyjny – bank Paribas – sugerował cenę 230 tys. zł. Podczas debiutu giełdowego cena akcji wyniosła 6 mln 750 tys. starych złotych.

Pęk wspomniał o nieprawidłowościach w potwierdzaniu świadectw depozytowych, otrzymywanych przez osoby, które kupiły akcje, i które należało potwierdzić w biurze maklerskim przed złożeniem pierwszego zlecenia giełdowego.

Dom Maklerski Banku Śląskiego miał wówczas opóźnienia w potwierdzaniu świadectw, które jednak nie dotyczyły pracowników banku. Mogli oni sprzedać akcje podczas pierwszych notowań, gdy cena była najwyższa.

Zdaniem Pęka, istniała „lista Pęka”, które powinna się nazywać „listą Kawalca”. Stwierdził, że widział ją podczas spotkania z (nieżyjącym już) ówczesnym szefem Komisji Papierów Wartościowych Lesławem Pagą. Dokument zawierał listę akcjonariuszy i liczbę posiadanych akcji. Pęk stwierdził, że lista ta była tajna i nie uzyskała do niej dostępu nawet Najwyższa Izba Kontroli podczas kontroli prywatyzacji BSK. Zwrócił się do komisji, by tę sprawę poddano kontroli.

Zarzucił również przedstawicielom Skarbu Państwa oraz ówczesnemu prezesowi BSK Marianowi Rajczykowi działania na rzecz zaniżenia wartości księgowej banku. Uznał również, że doradca prywatyzacyjny – Paribas – działał nieprofesjonalnie, zaś w umowie z tym bankiem miały znaleźć się nieprawidłowości.

To b. minister finansów Marek Borowski ponosi odpowiedzialność za prywatyzację i wycenę Banku Śląskiego (BSK) – uznał podczas środowego przesłuchania przez bankową komisję śledczą eurodeputowany LPR, Bogdan Pęk.

Pęk dodał jednak, że Borowski „został zrobiony w konia przez tych dżentelmenów”, czyli przez pozostałe osoby uczestniczące w ustalaniu ceny akcji BSK w publicznej subskrypcji.

Wcześniej Pęk mówił o spotkaniu trzech przedstawicieli Ministerstwa Finansów: Borowskiego, wiceministra Stefana Kawalca oraz dyrektora departamentu instytucji finansowych Sławomira Sikory i ówczesnego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Wiesława Rozłuckiego, podczas którego „krakowskim targiem” ustalono cenę sprzedaży akcji w publicznej subskrypcji.

Cena ta wyniosła 500 tys. starych złotych, a podczas pierwszego notowania cena debiutu była 13,5-krotnie wyższa (6 mln 750 tys. zł).

Pęk dodał, że Borowski podjął jednak potem działania „utrudniające dojście do prawdy”.

Dalszą odpowiedzialnością obciążył m.in. Henryka Chmielaka, pełniącego w 1994 r., po dymisji Borowskiego, obowiązki kierownika resortu finansów. Wobec Chmielaka pojawiały się w 1994 r. zarzuty, że sprzedał na giełdzie część posiadanych przez Skarb Państwa akcji bez powiadamiania rynku o tej transakcji. Pęk zarzucił Chmielakowi, że doprowadził do załamania giełdy w marcu 1994 r.

PAP, Onet.pl