Polisy indywidualne dla zagranicznych firm
W 2005 roku firmy kontrolowane przez zagranicznych udziałowców mogą po raz pierwszy w historii zebrać ponad połowę składki. Jest to możliwe dzięki rozwojowi ubezpieczeń na życie. Tylko tu udało się ograniczyć rolę PZU.
Dominacja towarzystw ubezpieczeniowych kontrolowanych przez zagraniczny kapitał nie jest polską specyfiką. Tak jest w większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
– Jedynym wyjątkiem jest Słowenia, gdzie nie sprywatyzowano dotąd dawnego monopolisty – mówi Marek Kurowski, analityk w Polskiej Izbie Ubezpieczeń.
Podobnie rzecz ma się w Polsce, gdzie PZU trzyma się mocno. Grupa nie daje się konkurencji głównie w segmencie majątkowym, gdzie spadek udziału w rynku jest mniejszy niż w życiowym, a nawet w ostatnim czasie wzrósł.
Niepokonane w grupowych
Według danych za 2004 rok firma ma 78 proc. udziału w rynku ubezpieczeń grupowych, podczas gdy w ubezpieczeniach indywidualnych zaledwie 9 proc. Warto jednak zwrócić uwagę, że spora część ubezpieczeń grupowych oferowanych przez konkurentów PZU to obecnie programy realizowane wspólnie z bankami. Oznacza to, że pozycja PZU Życie w sprzedaży polis grupowych dla firm jest jeszcze mocniejsza niż pokazują to statystyki. To efekt tego, że był i jest to segment, w który ubezpieczyciele zagraniczni nie bardzo chcieli wchodzić, bo nie uznawali ubezpieczeń z tak niską składką za atrakcyjny biznes. Woleli wejść na dziewiczy rynek ubezpieczeń indywidualnych, na którym zdystansowali PZU Życie.
Zaoferowali indywidualne
Ryzyko kreacji rynku indywidualnych polis na życie podjęły dwie grupy: amerykańskie AIG i brytyjskie Commercial Union, wchodząc na nasz rynek na początku lat 90. Nieco później, bo w 1994 roku, pojawiło się ING Nationale-Nederlanden. Tym trzem firmom udało się zbudować silne spółki na naszym rynku, właśnie w oparciu o polisy indywidualne. Co ciekawe, żaden z wymienionych graczy nie rozpoczął szerszej sprzedaży ubezpieczeń majątkowych (ING w ogóle nie ma takiej spółki), a szczególnie ubezpieczeń komunikacyjnych. Władze tych spółek doszły do wniosku, że rywalizacja z PZU byłaby zbyt kosztowna.
W ostatnich 2-3 latach udział PZU Życie w rynku cały czas spadał, bo zwiększył się przypis składki sektora z ubezpieczeń o charakterze inwestycyjnym: unit linked (z funduszem kapitałowym) i polis antypodatkowych. Do tej pory potentat po prostu nie zainteresował się tym segmentem, koncentrując się na zdobywaniu rynku IKE.
Wymiana ciosów
W 1991 roku 86 proc. składki sektora ubezpieczeniowego pochodziło z polis majątkowych, a 14 proc. z życiowych. Obecnie jest to odpowiednio 53 i 47 proc. Widać więc, że o ile w ubezpieczeniach na życie udało się znaleźć niezagospodarowane obszary, o tyle w ubezpieczeniach majątkowych już nie.
– Polski rynek ubezpieczeń majątkowych jest oparty na ubezpieczeniach komunikacyjnych i to długo jeszcze się nie zmieni – mówi Tomasz Mintoft-Czyż, prezes Stowarzyszenia Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych.
W tym segmencie PZU jest bardzo mocno osadzone i rywalizacja jest szczególnie trudna, mimo że klienci narzekają na potentata. Nic więc dziwnego, że na rywalizację w tym segmencie decydują się raczej firmy należące do dużych grup kapitałowych, jak Allianz, Ergo, HDI, Generali czy Uniqa.
– PZU dzięki ekonomii skali miał i ma niższe koszty, co pozwala mu oferować niższe ceny – mówi Piotr Bendykowski, prezes Palo Alto Business Solutions.
Dodaje też, że Polacy są konserwatywni, jeśli chodzi o korzystanie z usług finansowych i mimo narzekań wolą ubezpieczać się w firmie, która istnieje od lat. Uważa, że konkurenci nie wykorzystali w pełni politycznej zawieruchy wokół i w samym PZU.
– Teraz, kiedy PZU jest kierowana przez profesjonalistów, to rywalizacja z tą firmą będzie już tylko trudniejsza – dodaje Piotr Bendykowski.
Marcin Jaworski, Gazeta Prawna