Porażka trzeciego filara

To, że liczba dobrowolnie oszczędzających na starość nie przyrasta, tak jak wszyscy by tego oczekiwali, nikogo już nie dziwi. Ale fakt, że w bankach spada liczba indywidualnych kont emerytalnych, to całkiem nowy trend

W ciągu 12 miesięcy liczba indywidualnych kont emerytalnych wzrosła o ćwierć miliona, do około 890 tys. na koniec czerwca – wynika z danych zebranych przez „Rz”. Głównie za sprawą aktywności towarzystw funduszy inwestycyjnych oraz towarzystw ubezpieczeniowych, a zwłaszcza PZU Życie. To jednak znaczy, że IKE mają zaledwie około 6 – 7 proc. osób, które są uprawnione do ich założenia.

Polacy już zapomnieli o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę. W ciągu minionego półrocza przybyło zaledwie ok. 45 tys. kont. – IKE przez nikogo nie są promowane. Nie ma nacisku na sprzedaż ani po stronie rządowej, ani instytucji finansowych – tłumaczy ten wynik Sebastian Buczek, prezes ING TFI.

Mniej kont w bankach

Ciekawym nowym trendem jest malejąca liczba kont, które prowadzone są w bankach. Klienci je likwidują. W dodatku – zdaniem ekspertów – osoby, którzy rezygnują z IKE w banku, prawdopodobnie w ogóle wycofują się z dodatkowego oszczędzania na starość. Przeniesienie tych pieniędzy do innego typu instytucji finansowej dotyczy tylko niewielkiego procentu.

– Jednym z czynników, który sprawia, że klienci coraz bardziej świadomie lokują swoje oszczędności na długie terminy, są kampanie edukacyjne prowadzone przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych, a także banki przy okazji sprzedaży produktów wiązanych takich jak lokata plus fundusz. Przekonują one, że gdy horyzont oszczędzania wynosi kilkanaście i więcej lat, najlepiej zainwestować na rynkach kapitałowych. W długim terminie wyższe zyski niż lokaty bankowe dadzą bowiem akcje – tłumaczy Michał Glinka, dyrektor Departamentu Produktów Detalicznych w Banku BGŻ.

Zdaniem Sebastiana Buczka ten fakt można wyjaśnić też tym, że banki przywykły do sprzedawania produktów o jednorazowej składce, a nie regularnej.

PZU traci impet

Słaby tegoroczny wynik to też efekt słabszej sprzedaży IKE przez grupę PZU. Ubezpieczyciel życiowy i TFI z tej grupy wciąż są liderem w tym segmencie rynku. Obecniejednak notuje przyrost rzędu kilkudziesięciu tysięcy, a nie kilkuset tysięcy, jak bywało dawniej.

– Na przełomie września i października 2005 r. rozpoczęliśmy promocję, która umożliwiła klientom bezkosztowe zawarcie umowy. Trwała ona do końca ubiegłego roku. Od obecnego roku klienci mogą założyć konto według standardowych zasad i stąd nasza sprzedaż naturalnie spadła – tłumaczy Weronika Dejneka, p.o. zastępcy dyrektora w Biurze Zarządzania Produktami w PZU Życie. Grupa PZU nie będzie już notować tak dużej dynamiki wzrostu liczby IKE. – Celem naszej strategii było zdobycie jak największej liczby klientów w ubiegłym roku. W tym roku chcemy głównie skoncentrować się na motywowaniu ich do regularnych wpłat – mówi Dejneka.

Brak zachęt podatkowych

Bez dodatkowych zachęt Polacy nie zaczną masowo oszczędzać na starość. Obecnie w ramach IKE ich pieniądze są zwolnione z podatku od zysków kapitałowych. Ale to zachęta odroczona w czasie, a tym samym nie przekonuje do odkładania. Poza tym dotyczy obecnie tylko tych osób, które będą oszczędzać na IKE do osiągnięcia wieku emerytalnego.

W Sejmie trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o kontach emerytalnych przygotowanym przez resort pracy. Ma ona zachęcić Polaków do oszczędzania m.in. poprzez trzykrotne zwiększenie rocznego limitu wpłat na konta oraz możliwość częściowych wypłat z konta, bez rozwiązywania umowy. Limit rocznej wpłaty zwiększyłby się tym samym do około 11 tys. z maksymalnie 3697 zł w tym roku.

– Wyższy limit wpłat nieco poprawi sytuację. Gdy zmiany wejdą w życie, można się spodziewać większego ruchu na rynku. Większe zainteresowanie IKE będzie wynikać też ze wzrostu płac. Powstaną nadwyżki, które Polacy będą mogli przeznaczyć na dodatkowe oszczędzanie – uważa Buczek.

Niektóre instytucje już zapowiadają, że będą bardziej aktywne w sprzedaży IKE, gdy wejdzie w życie nowelizacja prawa. Ale nawet posłowie uważają, że proponowane zmiany są zbyt małe. Opozycja uznała je za nieśmiałe. – Czy nie warto pomyśleć o tym, żeby wreszcie IKE były instrumentem atrakcyjnym? – pytał Jarosław Urbaniak (PO). Zdaniem Sylwestra Pawłowskiego (SLD) proponowane zmiany mają charakter kosmetyczny i nie wpłyną znacząco na zainteresowanie tą formą oszczędzania na emeryturę.

Eksperci uważają, że dla przeciętnego Polaka podniesienie limitu wpłat na IKE nic nie oznacza. Przedstawiciele rynku finansowego od dawna postulują, by zwiększyć zachęty podatkowe dla oszczędzających na emeryturę na kontach np. poprzez możliwość odliczania wydatków związanych z IKE od dochodu albo podatku.

– Wprowadzane odpisy od podatku pokazują, że Polacy chętnie z nich korzystają. Pokazała to choćby ulga budowlana czy remontowa – mówi Michał Glinka. Ministerstwo Finansów nie godzi się jednak na nie. Tłumaczy, że budżetu jeszcze na to nie stać.

Katarzyna Ostrowska, Rzeczpospolita