Powstaje coraz więcej mieszkań

Zaskakująco dobre dane dotyczące budownictwa mieszkaniowego. GUS podał we wtorek, że o przeszło 30 proc. wzrosła w 2006 r. liczba rozpoczętych mieszkań

Te dane najlepiej mówią o koniunkturze w budownictwie mieszkaniowym. Jak podał wczoraj Główny Urząd Statystyczny, inwestorzy rozpoczęli w ubiegłym roku budowę blisko 138 tys. mieszkań. Ten wynik, choć o przeszło 30 proc. lepszy niż w roku 2005, wciąż nie jest na tyle dobry, żeby udało się wybudować 3 mln mieszkań w ciągu ośmiu lat. Ale cieszmy się z tego, co jest, bo jeszcze w połowie roku zanosiło się na ostre wyhamowanie inwestycji. Np. w stolicy, gdzie po mieszkania ustawiają się kolejki, firmy deweloperskie od stycznia do czerwca zaczęły budowę niespełna 6 tys. nowych mieszkań, co oznaczało blisko 17-proc. spadek. Prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich Jarosław Szanajca tłumaczył nam wówczas, że wskutek braku planów zagospodarowania oraz nowej interpretacji przepisów dotyczących ochrony środowiska niemiłosiernie wydłuża się czas przygotowania inwestycji. Deweloperzy zapewniają, że bardzo im zależy na jak najszybszym rozpoczęciu budowy, żeby wykorzystać okres prosperity.

I rzeczywiście, w drugiej połowie roku place budów wyraźnie się ożywiły. W efekcie przez cały ubiegły rok aż o ponad 66 proc. wzrosła podaż mieszkań budowanych przez firmy deweloperskie, zaś o blisko 18 proc. więcej domów jednorodzinnych zaczęli budować inwestorzy indywidualni.

Optymizmem napawają także ubiegłoroczne dane dotyczące pozwoleń na budowę. Np. deweloperzy na ich podstawie będą mogli zbudować aż 74,5 tys. mieszkań, co oznacza 69-proc. wzrost!

To dobra wiadomość dla osób planujących zakup własnego M. – Rosnąca podaż mieszkań może spowolnić wzrost ich cen – komentuje Maciej Dymkowski, dyrektor serwisu nieruchomości www.tabelaofert.pl. Problem w tym, że rozpoczęcie inwestycji nie oznacza, że wszystkie mieszkania trafiają na rynek. W sytuacji dużego popytu deweloperzy często wstrzymują się ze sprzedażą części mieszkań, by w trakcie budowy móc uzyskiwać coraz wyższą cenę.

Według Dymkowskiego np. w Krakowie już drugi miesiąc z rzędu średnia cena metra kwadratowego mieszkań oferowanych przez deweloperów praktycznie się nie zmieniła. Z kolei w Warszawie ta średnia podskoczyła w lutym tylko o 1 proc. Ceny nie zatrzymały się natomiast we Wrocławiu. Wygląda też na to, że mogą sprawdzić się prognozy analityków mówiące o dwucyfrowym wzroście cen nowych mieszkań w Trójmieście, Poznaniu i Łodzi.

Tymczasem bankowcy są coraz bardziej zaniepokojeni, bo konsekwencją wzrostu cen mieszkań jest spadek ich dostępności. Jak podaje Fundacja na rzecz Kredytu Hipotecznego, pod koniec 2006 r. osoba mająca przeciętne zarobki mogła kupić za kredyt 46-metrowe mieszkanie, podczas gdy rok wcześniej – blisko 60-metrowe (do tych wyliczeń uśredniono przeciętne ceny mieszkań z pięciu największych miast). Obecna sytuacja skłoniła ekspertów tej fundacji do obniżenia „klimatu hipotecznego” ze złotego na srebrny. Ten wskaźnik pokazujący koniunkturę na rynku kredytów hipotecznych mierzony jest w sześciostopniowej skali: czarny, miedziany, brązowy, srebrny, złoty i platynowy.
Marek Wielgo, Gazeta.pl