Private banking: wystarczy 200 tys. zł

Rynek usług bankowości prywatnej rośnie w tempie 20 proc. rocznie. Niemal każdy uniwersalny bank chce walczyć o najbogatszą grupę klientów. Dla najzamożniejszych tworzy się zamknięte fundusze inwestycyjne – pisze „Gazeta Prawna”.

Ostatnie kilka lat gospodarczego boomu znacząco powiększyło grono zamożnych Polaków. Ich portfele rosły w miarę rosnących pensji, indeksów giełdowych, ceny nieruchomości, gruntów i pakietów akcji. To wszystko doprowadziło do szybkiego rozwoju oferty bankowości prywatnej, z powstaniem wyspecjalizowanego banku, zajmującego się tylko takimi klientami włącznie.

– Segment private banking rośnie w tempie 20 proc. rocznie. Dynamicznie zwiększa się także liczba produktów finansowych, a liczba dostępnych funduszy inwestycyjnych rośnie rocznie o blisko 50 proc, to powoduje, że poruszanie się w tym gąszczu produktów jest coraz trudniejsze – mówi Rafał Madej, zarządzający segmentem private banking w BRE Banku.

W ofercie banków są już nie tylko fundusze inwestycyjne, zwykłe lokaty i kredyty. – Coraz częściej są to produkty strukturyzowane, asset management, usługi concierge, a nawet inwestowanie w nieruchomości czy w końcu w modne ostatnio wino i sztukę – wyjaśnia Michał Macierzyński, analityk portalu Bankier.pl. To jeden z powodów, dla których bogaci klienci powierzają zarządzanie aktywami specjalistom. Wciąż pojawiają się nowe możliwości.

Osoby zakwalifikowane jako klienci private banking mogą liczyć na indywidualne podejście. – Każdy klient ma osobistego doradcę, łącznie w banku mamy 80 pracowników obsługujących klientów z tego segmentu – mówi Sebastian Rheindorf-Zaorski, dyrektor departamentu bankowości prywatnej banku Pekao.

Z oferty bankowości prywatnej mogą skorzystać osoby, które dysponują aktywami w kwocie co najmniej 200 tys. zł, ale w wielu bankach ten wymóg jest dużo wyższy – 500 tys. zł lub 1 mln zł.

Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Gazety Prawnej”.