Ruszają negocjacje rządu z UniCredito

Głównym negocjatorem rządu będzie wiceminister skarbu Paweł Szałamacha. Włosi traktują dzisiejsze negocjacje jako wstępne. Nie będzie w nich brał udziału nikt z zarządu UniCredito.

We wtorek ruszają w Warszawie długo oczekiwane rozmowy przedstawicieli polskiego rządu i włoskiego UniCredito. Mają dotyczyć warunków fuzji banków Pekao i BPH, którą chcą przeprowadzić Włosi. Do tej pory rząd uznawał fuzję za szkodliwą. Jednak w piątek, po spotkaniu z prezesem UniCredito Alessandrem Profumo, premier Kazimierz Marcinkiewicz oświadczył, że możliwy jest kompromis. Zapowiedział, że negocjacje powinny zakończyć się w ciągu trzech tygodni. Negocjatorzy obu stron mieli się spotkać już w poniedziałek, jednak start rozmów odłożono o jeden dzień.

Wśród żelaznych tematów wtorkowych rozmów pojawią się:

  • zakres fuzji Pekao i BPH (ze słów premiera wynika, że w grę wchodzi ograniczone połączenie banków pod warunkiem sprzedania przez Włochów części majątku BPH),

  • zwolnienia pracowników (Włosi chcą zwolnić 3-6 tys. osób z 26 tys. zatrudnionych, rząd się temu sprzeciwia),
  • umowa prywatyzacyjna Pekao, która zabrania UniCredito prowadzenia w Polsce działalności konkurencyjnej.
  • Rzecznik resortu skarbu Marcin Mazurek ujawnił wczoraj, że głównym negocjatorem strony rządowej będzie wiceminister skarbu Paweł Szałamacha.

    Część analityków uważa, że ugodowe gesty premiera to pozory, zaś rząd nadal chce fuzję zablokować. W wywiadzie dla poniedziałkowego „Newsweeka” szef PiS Jarosław Kaczyński mówi, że połączenie banków byłoby na rękę Platformie Obywatelskiej, bo związany z PO Jan Krzysztof Bielecki jest prezesem Pekao. – Wpływ na wielką instytucję finansową daje siłę, wpływ na media, na biznes – powiedział Kaczyński. – To kompletny absurd – skomentował wczoraj Zbigniew Chlebowski, wiceszef PO.

    Na „polskim” froncie wojny o bankową fuzję doszło do zawieszenia broni, ale ostra wymiana argumentów wciąż trwa w Brukseli. Polski rząd już kilka tygodni temu poszedł na udry z Komisją Europejską, zarzucając jej nierzetelność przy wydaniu jesienią 2005 r. zgody na fuzję. Komisja Europejska nie pozostała w tyle – prowadzi postępowanie w sprawie blokowania przez nasz rząd swobody przepływu kapitału.

    Wczoraj głos zabrał sam przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. – Zaskarżenie przez Polskę decyzji KE dopuszczającej fuzję Pekao i BPH oraz tocząca się dyskusja o roli polskiego nadzoru bankowego nie były najlepszym sposobem okazania przez Polskę przywiązania do ideałów europejskich – powiedział w poniedziałek Barroso. – Polska musi przestrzegać wartości unijnych w sporze z UniCredito – dodał.

    Barroso miał na myśli naciski rządu i PiS na Leszka Balcerowicza, szefa Narodowego Banku Polskiego i zarazem przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego (to ciało wydaje formalne pozwolenie na bankowe fuzje). Rząd oskarżył Balcerowicza o łamanie prawa i sprzyjanie UniCredito. A Ministerstwo Finansów przyspieszyło prace nad ustawą podporządkowującą nadzór bankowy premierowi. Posłowie PiS zapowiedzieli też utworzenie komisji śledczej do zbadania działań NBP, a na ostatnie posiedzenie Komisji Nadzoru rząd wysłał prokuratorów.

    O działaniach polskiego rządu pisze sporo europejska prasa finansowa. Brytyjski dziennik „Financial Times” w poniedziałkowym wydaniu napisał, że Polska ucierpi, jeśli straci „niezależnego strażnika polityki pieniężnej i nadzoru bankowego”. „FT” przyznaje, że polski rząd ma podstawy do niepokoju o wpływ fuzji Pekao i BPH na konkurencję na rynku usług bankowych. Ale – według gazety – Polska powinna raczej energicznie krytykować fuzję w Brukseli, niż próbować ją wstrzymać, wywierając presję na nadzór bankowy.

    Z kolei przedstawiciele Bundesbanku, niemieckiego banku centralnego, apelują do polskiego rządu, by zrezygnował z forsowania ustawy o Urzędzie Nadzoru Finansowego, która podporządkowuje nadzór bankowy premierowi. Już dziś projekt, lekko złagodzony po miażdżącej krytyce finansistów, ma zostać przyjęty przez Radę Ministrów. Edgar Meister, członek zarządu Bundesbanku, ostrzega na łamach „FT Deutschland”: – Ścisłe połączenie nowego urzędu z polityką grozi tym, że nadzór nie rozpozna odpowiednio wcześnie ewentualnych kryzysów w systemie bankowym.

    Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza