Ryzykowna lokata w banku?

Czy i jak ryzykujemy przy lokowaniu oszczędności? Większość z nas uzna, że owszem i że boimy się ponieść stratę. Chodziłoby więc o ryzyko zmniejszenia się nominalnej wartości lokowanych pieniędzy. Skoro najłatwiej jest stracić kapitał (jego część) inwestując w akcje, uznajemy, że właśnie wtedy ryzykujemy najwięcej. Odkładane pieniądze mogą być narażone jednak i na inne rodzaje ryzyka, niekiedy nawet o dużo poważniejszych konsekwencjach niż te, kojarzone z ryzykiem inwestowania w akcje. Dodajmy bowiem od razu, że poniesienie straty z akcji bywa najczęściej tylko okresowe.

Dodatkowym, choć często nieuświadamianym zagrożeniem, jest ryzyko utraty siły nabywczej posiadanych oszczędności – ryzyko inflacji. Jeśli w danej formie lokaty nie ponosi się ryzyka utraty kapitału (osiągnięcia ujemnej stopy zwrotu), to jednocześnie ceną za taką gwarancję wzrostu kapitału może być ryzyko, że wzrost ów będzie niższy od wzrostu cen towarów, które w przyszłości zamierzamy nabyć za wieloletnie oszczędności. Jeżeli tak właśnie się zdarzy – zwłaszcza gdy przechowamy pieniądze przez kilkanaście – kilkadziesiąt lat, to poniesiemy bardzo dotkliwą stratę. Kupimy znacznie mniej towarów niż przed rozpoczęciem oszczędzania.

Kiedy jesteśmy narażeni na ryzyko utraty realnej wartości swych pieniędzy? – Przyznajmy: bez wątpienia w krótkim terminie przy inwestycjach w akcje. Narażeni jesteśmy wówczas nie tylko na utratę realnej wartości, ale i utratę części kapitału. Jednak ryzyko inflacji jest największe, gdy mamy długi horyzont czasowy, a wybrana przez nas forma nie jest zabezpieczona przed zgubnym wpływem inflacji. Taką formą oszczędzania, najbardziej narażoną na ryzyko inflacji w długim terminie, jest depozyt bankowy.

W ostatnich 12 miesiącach inflacja przekroczyła 4,5%, zaś stopy odsetek, proponowane przez banki rok temu, były niższe niż 4%. Choć ów 12-miesięczny okres należał do wyjątkowych, a w ostatnich 10 latach lokaty bankowe wygrywały z inflacją, istnieją podstawy do obaw. Zważywszy na stopy odsetek, oferowane przez banki „starej” Unii (do której się upodabniamy), należy oczekiwać, że w przyszłości i u nas posiadacze lokat bankowych będą obarczeni naprawdę sporym ryzykiem przegrania z inflacją.

Okazuje się, że ryzyko to będzie nawet większe niż „spore”, kiedy zdecydujemy się na lokatę bankową w postaci IKE. Tutaj banki potraktują nas szczególnie niekorzystnie. Banki muszą oferować swym klientom ciągłą gotowość zwrotu całości zgromadzonych pieniędzy wraz z odsetkami – taki jest wymóg ustawy o indywidualnych kontach emerytalnych. Dlatego też proponują oprocentowanie zależne od ceny pieniądza na rynku międzybankowym (banki tylko tu lokują nasze emerytalne aktywa w IKE, aby sprostać wymogom ustawy), wynoszące od 60 do 80 proc. tej ceny. Aktualnie daje nam to około 4-5 proc., lecz w przyszłości, po wejściu do unii walutowej, będzie to żałośnie mało. Można przypuszczać, że spotka nas wielkie szczęście, jeżeli nasze oprocentowanie nadąży za wzrostem cen towarów – jeśli nie stracimy siły nabywczej pieniędzy odkładanych na IKE w formie lokaty bankowej.

Zwykle nie mamy wątpliwości, przypisując wyższe ryzyko inwestowaniu w akcje niż oszczędzaniu na lokatach bankowych. Kiedy jednak odnieść te dwie formy lokowania do ryzyka inflacji w długim terminie, to okaże się, że posiadacz lokaty bankowej poniesie dużo wyższe ryzyko inflacji niż inwestujący oszczędności w fundusze inwestycyjne inwestujące w akcje (fundusze: stabilnego wzrostu, zrównoważone, akcji).

Oszczędzając, warto pamiętać też o jeszcze innym rodzaju ryzyka – o ryzyku nieosiągnięcia oczekiwanej stopy zwrotu z oszczędności. Przypuśćmy, że zamierzamy oszczędzać na konkretny cel, którego przybliżoną przyszłą wartość da się określić już teraz. Przyjmijmy, że oszczędzając na przykład na emeryturę, chcielibyśmy za 30 lat otrzymywać dodatkowe świadczenie w określonej wysokości X, a oszczędzając na posag dla dzieci – w wysokości Y za lat 15 lat. Mając tak zdefiniowany cel inwestycyjny oraz określiwszy składkę (comiesięczną kwotę, jaką zamierzamy inwestować), możemy łatwo obliczyć, jakiej stopy zwrotu „wymaga” nasz kapitał, byśmy na koniec okresu oszczędzania posiedli zaplanowaną kwotę.

Zobaczmy, jaka wartość oczekiwanej stopy zwrotu wynika z naszych obliczeń i jakie stąd płyną wnioski. Załóżmy, że potrzebujemy 5-procentowej stopy zwrotu (w wartościach realnych – ponad stopę inflacji). Musimy teraz odpowiedzieć sobie, jaka forma lokaty daje największe szanse osiągnięcia tak zaplanowanej stopy zwrotu, a jaka najmniejsze (czyli przy jakiej formie oszczędzania wystąpi największe ryzyko nieosiągnięcia zaplanowanego celu inwestycyjnego). Od razu można uznać, że najmniej szans na osiągnięcie naszych zamierzeń daje lokata bankowa, gdyż depozyt może nie przynieść nawet stopy 0 proc. (utrzymania realnej wartości oszczędności), a co dopiero tak potrzebnej stopy, która powinna być wyższa „aż” o 5 punktów procentowych średniorocznie.

W tym konkretnym przypadku wybór lokaty bankowej byłby najbardziej ryzykowną decyzją inwestycyjną (jej posiadacz ponosiłby największe ryzyko nieosiągnięcia oczekiwanej stopy zwrotu). Także przy wyborze obligacji trzeba by mieć dużo szczęścia, by w każdym roku wygrywać z inflacją o 5 punktów. Taka stopa zwrotu natomiast nie wydaje się wygórowana w odniesieniu do akcji. Tu jednak musimy rozważać element ryzyka osiągnięcia niższej stopy – będzie on tym większy, im krótszy jest zakładany przez nas okres inwestowania. Niewykluczone, że optymalny byłby wybór strategii zrównoważonej – funduszu stabilnego wzrostu lub funduszu zrównoważonego. Gdybyśmy natomiast oczekiwali stopy zwrotu jeszcze wyższej, wynoszącej np. 8-10% rocznie ponad inflację, to najwięcej szans mielibyśmy przy wyborze strategii pełnego zaangażowania naszych oszczędności w akcje – w fundusz akcji.

Aby nie stracić kapitału – jego siły nabywczej, a zwłaszcza, by po wielu latach oszczędzania nie okazało się, że zgromadzony kapitał jest szokująco niski w porównaniu do planowanego w chwili wyboru formy lokaty, starajmy się rozpoznać rodzaje ryzyka, jakie towarzyszą także tzw. wolnym od ryzyka formom oszczędzania. Nie miejmy na względzie tylko jednego – uniknięcia za wszelką cenę ryzyka straty kapitału. Temu bowiem możemy łatwo zapobiec i to nie tylko poprzez trzymanie pieniędzy na lokacie bankowej, ale właśnie w tzw. ryzykownych formach, jeśli tylko mamy przed sobą odpowiednio długi okres oszczędzania. Co więcej, wybrawszy inne formy, zwłaszcza fundusze inwestycyjne, mamy szansę pokonania i innych rodzajów ryzyka – utraty realnej wartości lub nieosiągnięcia oczekiwanej stopy zwrotu. Bo tak naprawdę to te ostatnie rodzaje są dla nas najważniejsze, wtedy gdy oszczędzamy na dodatkową emeryturę czy na posag dla swych dzieci. Z tego też powodu do roztropnego spojrzenia na ryzyko związane z daną formą lokaty oszczędzania zachęca autor.

Maciej Rogala