Szał na debiuty może jeszcze potrwać
Inwestorzy czekają na debiuty dużych firm państwowych. MSP obiecuje, że będą.
Tegoroczne debiuty przyniosły inwestorom średnio 42 proc. zysku. To wynik (w przybliżeniu) trzykrotnie lepszy od uzyskiwanego średnio w ostatnich ośmiu latach. Dziś na parkiet wchodzi ostatnia w tym roku spółka – Eurotel
Kilkuletnia hossa na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie powoduje, że coraz więcej firm zdobywa kapitał z rynku. W roku 2004 na warszawskim parkiecie pojawiło się 36 nowych spółek. W tym roku na GPW zadebiutowało już 37 firm. Dzisiejszy debiut Eurotela będzie 38. Pierwsza połowa tego roku była spokojna. Do końca czerwca na giełdę weszło zaledwie 8 firm. W lipcu zaczął się jednak gorący okres – od wakacji do dzisiaj na parkiecie zjawiło się 29 firm.
Rekordowy dla GPW był jednak rok 1997, kiedy na giełdzie zadebiutowały 62 nowe spółki (rok później było ich 57).
Ceny sięgają górnych granic
Większość tegorocznych debiutantów w pierwszym dniu notowań pozwoliła inwestorom zarobić. Zyskują także spółki. Wykorzystują dobrą koniunkturę i olbrzymie zainteresowanie graczy, by wyśrubować cenę i zdobyć z giełdy jak najwięcej pieniędzy. Takie działanie niesie za sobą pewne ryzyko. Wysoka cena emisyjna może ograniczyć handel akcjami podczas kolejnych sesji. – Kilka mniej udanych, grudniowych debiutów bierze się stąd, że o ile wciąż nie brakuje inwestorów składających zapisy na akcje, o tyle ostatnio mniej graczy skłonnych jest inwestować w – ich zdaniem – zbyt drogie walory (ceny z górnych granic widełek) w okresie dużej zmienności rynku – uważa Robert Obetkon, analityk z krakowskiej firmy badawczej PMR. – Ustalanie ceny emisyjnej akcji na maksymalnym poziomie z widełek, by pozyskać z rynku jak najwięcej pieniędzy, nie wpływa pozytywnie na rynek pierwotny (IPO), który funkcjonuje najlepiej, gdy inwestorzy biorący udział w ofercie publicznej osiągają wysokie zyski.
To fakt. Modne stało się ostatnio ustalanie ceny emisyjnej w pobliżu lub na górnej granicy widełek. Tak było np. w przypadku akcji Monnari Trade. Cenę akcji w ofercie publicznej ustalono na 21 zł, czyli na najwyższym poziomie przedziału cenowego (16-21 zł). Na najwyższym poziomie (z widełek 9-11 zł) wyznaczono też cenę walorów LSI Software. Podobnie było z ceną papierów Pegas Nonwovens – 27 euro (z widełek 21,5-27 euro). Bardzo drogo swoje papiery zaproponowało inwestorom również CEDC. Wprawdzie dystrybutor alkoholi wyznaczył maksymalną cenę na 100 zł, a emisyjna wyniosła 86,29 zł, ale w opinii analityków walory i tak wyceniono za drogo. Tomasz Kaczmarek z Domu Maklerskiego BZ WBK jest zdania, że CEDC powinno sprzedawać akcje po niewiele więcej niż 80 zł.
Wysokie zyski, mało strat, duże redukcje
Teoretycznie wysoki wzrost notowań w dniu debiutu powinien cieszyć inwestorów, którzy mogą z zyskiem sprzedać akcje kupione w ofercie publicznej. Czy rzeczywiście? Zawyżony kurs z dnia debiutu może znaczyć, że w dłuższej perspektywie (kilku czy kilkunastu sesji) akcje będą musiały stanieć do poziomu odzwierciedlającego ich wartość fundamentalną. Ponadto nawet spory wzrost, kiedy inwestorom z powodu olbrzymiej redukcji przypadło niewiele akcji, nie jest w stanie zrekompensować kosztów kredytu, który z reguły słono kosztuje. Oprocentowanie pożyczki na zakup papierów wartościowych (w zależności od banku) wynosi od 5,5 proc. do nawet 13 proc. w skali roku.
– Można się spodziewać, że mimo niezbyt udanego debiutu silne fundamentalnie spółki przyniosą inwestorom przyzwoite zyski, kiedy nastroje na giełdzie się poprawią – uważa Robert Obetkon.
Zdaniem Marcina Materny, szefa działu analiz w Domu Maklerskim Millennium, tegoroczne zyski ze sprzedaży akcji debiutantów były przyzwoite, choć duże zainteresowanie inwestorów przełożyło się na wielkość redukcji w zapisach na walory spółek wchodzących na parkiet.
Spośród 37 spółek, które już zadebiutowały w tym roku na GPW, papiery trzech staniały w pierwszym dniu notowań. Prawa do akcji Actionu straciły 1,7 proc., walory CEDC – 2 proc., a papiery LSI Software były tańsze o prawie 2 proc.
W kilku przypadkach kurs się nie zmienił (to m.in. firmy: Eurofilms, Gino Rossi, Astarta) i na zamknięciu sesji był równy cenie emisyjnej. Najzyskowniejsze okazały się papiery Inwest Consulting. Prawa do akcji tej spółki wzrosły w dniu debiutu o 482 proc. (z 3,75 zł do 21,8 zł). Nie mogą też narzekać inwestorzy, którzy przed debiutem kupili walory HTL Strefy – akcje na koniec pierwszych notowań warte były ponad dwa razy więcej (83,25 zł), niż wynosiła cena emisyjna (36 zł). Równo dwukrotnie wzrosła cena walorów spółki Netmedia (z 5 zł do 10 zł). W 2004 r. przeciętny zysk z debiutu (cena zamknięcia w dniu pierwszych notowań do ceny emisyjnej) wyniósł niecałe 20 proc., w 2005 r. spadł on do nieco ponad 8 proc. Tegoroczne debiuty przyniosły inwestorom średnio prawie 42 proc. zysku. To wynik prawie trzykrotnie lepszy od uzyskiwanego w ostatnich ośmiu latach.
Inną sprawą jest zachowanie się kursu akcji spółki po debiucie w dłuższym okresie. – Kurs akcji wielu tegorocznych debiutantów rósł podczas kolejnych sesji wraz z całym rynkiem. Nie była to jednak reguła. Walory części spółek przez kilkanaście sesji po debiucie taniały. Jak będą sobie radzić na giełdzie nowe spółki, dowiemy się w ciągu nadchodzących miesięcy i lat – mówi Robert Obetkon.
Wysokie zyski, duże redukcje
Patrząc na stopy zwrotu z inwestycji w tegorocznych debiutantów, trzeba pamiętać jeszcze o jednym. Średnio 42 proc. zysku to sporo, ale inwestorzy otrzymywali zaledwie ułamki pakietów, na które się zapisywali. Średnia tegoroczna redukcja w transzy inwestorów indywidualnych wyniosła 77,8 proc.
– Obserwujemy zjawisko, które można nazwać modą na kupowanie spółek wchodzących na parkiet. Inwestorów zachęca do tego głównie dobra koniunktura. Jednak są to gracze, którzy nie do końca wiedzą, co kupują, i nie weryfikują spółek, w które lokują. Więcej: oni sami obniżają sobie zyski – uważa Adam Ruciński z kancelarii Ruciński i Wspólnicy.
Zdaniem specjalistów, zapał inwestorów może ostudzić dwu-, trzytygodniowa korekta na rynku wtórnym. Analitycy twierdzą, że gracze po kilkunastu sesjach spadków inaczej będą podchodzić także do kwestii planowanych debiutów.
– Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Wiele spółek wchodzących na parkiet optymistycznie przedstawia swoją sytuację i możliwości rozwoju. To także zachęca – szczególnie inwestorów indywidualnych, słabiej zorientowanych w rynku – do kupowania – dodaje Adam Ruciński.
Niestety, nie zawsze dobrze brzmiące plany udaje się zrealizować. Przykład? Gdyńska Fota – spółka handlująca częściami do samochodów. Jednym z celów emisyjnych firmy jest konsolidacja branży. Szefowie spółki jeszcze przed debiutem ogłosili, że dopinają już transakcję przejęcia mniejszego dystrybutora artykułów motoryzacyjnych – krakowskiego Behamotu. Właśnie okazało się, że do połączenia nie dojdzie, bo właściciele małopolskiej firmy nie chcą fuzji. Doradcy inwestycyjni i analitycy uważają jednak, że inwestorzy indywidualni nieprędko zaczną dokładnie przyglądać się firmom, na których akcje będą się zapisywać. To zaś oznacza, że szał na zakupy akcji debiutantów jeszcze potrwa.
Moda na prognozy
Niemal wszyscy tegoroczni debiutanci zdecydowali się na opublikowanie prognoz finansowych na rok bieżący oraz przyszły. Pomysł jest dobry, bo prognozy pokazują możliwości rozwoju firmy i oczywiście rozbudzają wyobraźnię inwestorów. Niestety, z realizacją planów nie zawsze było dobrze. Tegoroczne prognozy obniżyła m.in. spółka Interferie, działająca w branży turystycznej. Jako główne powody podano m.in. zmianę zarządu i dodatkowe koszty z tym związane oraz wyższe wydatki na inwestycje. Mniej niż planował zarobi też importer żywności – North Coast. Korektę prognoz zarząd tłumaczy tym, że w pierwotnych planach wyników finansowych uwzględniono też potencjalne przychody ze sprzedaży towarów,
które spółka uzyskałaby dzięki uruchomieniu nowych placówek (delikatesów i mniejszych sklepów), mających ruszyć w tym roku, ale realizację inwestycji przesunięto na początek 2007 r. Mniejsze niż pierwotnie prognozowano obroty zaksięguje producent folii – Eurofilms. Spółka uzasadnia korektę niższymi cenami surowców, które przekładają się na niższe ceny wyrobów. Możliwe, że gdyby inwestorzy wiedzieli o kłopotach tych spółek wcześniej, zainteresowanie ich akcjami byłoby mniejsze.
Z drugiej strony kilku debiutantów zarobi więcej, niż zakładały pierwotne prognozy. Należy do nich np. Bankier. pl. Prezes spółki Tomasz Jażdżyński korektę prognozy w górę uzasadnia dobrą kontrolą kosztów (to przełożyło się na wzrost marż i skok rentowności). Plan zwiźkszyły również Netmedia (firma prowadzi serwisy rezerwacji hotelowych i sprzedaje oprogramowanie dla biur nieruchomości) oraz Źurawie Wieżowe (spółka tłumaczy poprawę prognoz bardzo dobrą koniunkturą na rynku budowlanym).
Liczbowo rekord, wartościowo nie
Tegoroczna liczba debiutów jest najwyższa od ośmiu lat, a wartość ofert pierwotnych wyniesie ponad 4,1 mld zł. W 2004 r. wartość ofert przekroczyła 13 mld zł. Na tak dużą sumę wpłynęło przede wszystkim kilka megaofert – m.in. PKO BP (blisko 8 mld zł) oraz TVN i GTC (warte kilkaset milionów złotych). W ubiegłym roku wartość wszystkich ofert wyniosła 7 mld zł – taki rezultat udało się osiągnąć dzięki kilku dużym emisjom (m. in. PGNiG – prawie 2,7 mld zł i Lotosu – ponad 1 mld zł).
Można zauważyć, że na pozyskanie kapitału za pośrednictwem giełdy decydują się coraz mniejsze spółki, których oferty publiczne również są coraz mniejsze.
W 2004 r. ofert o wartości powyżej 200 mln zł było 8, rok później 7, w tym roku zaś znowu o jedną mniej. Z kolei liczba ofert o wartości przekraczającej 100 mln zł będzie w mijającym roku niemal o połowę mniejsza niż w latach 2004-2005, kiedy takich ofert odnotowywano 13-14.
Jaki będzie 2007 rok?
Analitycy zgodnie przyznają, że realne jest, by w przyszłym roku debiutów było jeszcze więcej niż w 2006 r. Nie będzie też takiego opóźnienia, jak w tym roku, gdy od stycznia do marca nic się nie działo, a pierwsza spółka na parkiecie pojawiła się dopiero w kwietniu. Już na 3 stycznia 2007 r. zaplanowano debiut Mewy (przenosi się z CeTO), a w kolejce za nią są m.in. Infovide i Procad.
Co więcej, prezes Ludwik Sobolewski stara się przyciągnąć na GPW spółki zagraniczne, na przykład z Ukrainy.
Czy nadal będzie się opłacać zapisywać na akcje debiutantów? – Na pewno będzie można na nich zarobić. Oczywiście może się zdarzyć, że inwestorzy zapiszą się na akcje firm debiutujących w okresie bardzo dobrej koniunktury, a pierwsze notowanie odbędzie się w dniu bessy. Wtedy zyski będą symboliczne lub może ich nie być wcale. Patrząc jednak na historyczne notowania spółek wchodzących na GPW, odrobienie takich strat trwa zazwyczaj kilka, kilkanaście dni – prognozuje Marcin Materna.
Prezes Eurotela nie boi się dzisiejszego debiutu
Dziś, na ostatniej tegorocznej sesji, zadebiutują akcje Eurotela – dystrybutora usług komórkowych Ery. Papiery sprzedawano po 14 zł. Do nowych inwestorów trafiło 1,4 mln walorów. Redukcja w transzy inwestorów indywidualnych wyniosła 94 proc.
Nie wszystkie debiuty przed świętami Bożego Narodzenia były udane, jednak Krzysztof Płachta, prezes Eurotela, jest spokojny:
– Liczymy, że inwestorzy zarobią na naszych akcjach. Spółka jest w dobrej kondycji, ma świetne wyniki. Nie ma czego się bać – mówi.
7,2 mln zł z emisji Eurotel wyda na przejęcie 51 autoryzowanych punktów sprzedaży Ery. Wczoraj podpisano umowę zakupu.
Dzięki temu firma ma ponad 100 punktów sprzedaży oraz około 80 autoryzowanych przedstawicieli handlowych.
Na zasilenie kapitału obrotowego i rozwój organiczny Eurotel przeznaczy 10,4 mln zł. Zarząd Eurotela zapewnia, że firma ma lepsze, niż konkurencja, wskaźniki efektywności ekonomicznej. Rentowność netto firmy w 2006 r. ukształtuje się na poziomie 4,5 proc. i będzie wyższa o 20 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Przychody Eurotela w tym roku prognozowane są na 47,54 mln zł, a zysk netto – 2,14 mln zł.
Krzysztof Kluska, Katarzyna Paulewicz, Parkiet