Tagi:

Mamy najniższe w UE realne oprocentowanie lokat

NBP opublikował dane na temat średniego oprocentowania lokat zakładanych w lipcu. Średnia stawka ustanowiła nowy historyczny rekord spadając do poziomu 0,36%. W lipcu mieliśmy jednocześnie drugą najwyższą w UE inflację wynoszącą wg. Eurostatu aż 3,7%. Połączenie tych dwóch elementów to bardzo zła informacja dla oszczędzających. Z wyliczeń Expandera wynika, że w lipcu realne oprocentowanie lokat w Polsce było najgorsze w UE i wyniosło -3,38%.

Na początku warto wspomnieć, że GUS opublikował wstępny szacunek inflacji w sierpniu. Ceny w porównaniu z sierpniem 2019 r. wzrosły o 2,9%. To znacznie więcej niż wynosiło w tym okresie oprocentowanie lokat bankowych. W sierpniu ubiegłego roku było to bowiem 1,52%. W rezultacie, po uwzględnieniu inflacji i podatku od odsetek, osoby, które skorzystały z takiej lokaty przed rokiem poniosły stratę wynoszącą -1,62%. To oznacza, że gdy lokata się skończyła, otrzymali co prawda wyższą kwotę niż wpłacili, ale mogli za nią kupić mniej towarów niż przed rokiem.

To już jednak historia. Obecnie uzyskanie oprocentowanie na poziomie 1,52% jest niemalże niemożliwe. Z najmowych danych NBP wynika, że średnie oprocentowanie lokat zakładanych w lipcu wyniosło zaledwie 0,36%. Do porównań z innymi krajami wykorzystujemy jednak stawki lokat rocznych, która w Polsce przeciętnie wynosiła 0,2%.

Pod względem oprocentowania nominalnego jesteśmy średniakiem
Oprocentowanie lokat na poziomie 0,2% jest bardzo niskie, ale jest wiele krajów w UE, gdzie jest jeszcze gorzej. Jeśli chodzi o nominalny poziom oprocentowania lokat, to jesteśmy mniej więcej średniakiem. W przypadku lokat rocznych przeciętna stawka dla krajów UE wynosi bowiem 0,33%. Najgorzej pod tym względem jest w Danii (-0,06%), a jeśli uwzględnimy również państwa EOG, to w Szwajcarii (-0,17%). Najwyższe stawki oprocentowania lokat można natomiast uzyskać w Rumunii (2,1%) i w Holandii (1,06%).

Polska najgorszym miejscem do oszczędzania w UE
Warto jednak pamiętać, że oprocentowanie nominalne to nie wszystko. Ogromne znaczenie ma również to jak szybko pieniądze wpłacone na lokatę tracą na wartości. Z danych Eurostatu wynika, że lipcu mieliśmy drugą najwyższą inflację w UE wynoszącą 3,7%. Wyprzedziły nas jedynie Węgry, w której ceny wzrosły o 3,9% r/r. Korygując nominalne oprocentowanie lokat o wzrost cen otrzymujemy oprocentowanie realne. W tym przypadku niestety wypadamy najgorzej w UE. Z wynikiem -3,38% przebiliśmy nawet Węgry (-3,24%), które mają co prawda nieco wyższą inflację, ale jednocześnie wyższe niż u nas oprocentowanie lokat.

Biorąc pod uwagę oprocentowanie realne najbardziej opłaca się oszczędzać w Grecji (+2,41%), na Cyprze (+2,16%) i w Estonii (+1,93%). Ciekawostką jest też Szwajcaria, która ma co prawda najniższe w naszym zestawieniu oprocentowanie nominalne lokat (-0,17%), ale jedocześnie ma też deflację, czyli ceny tam nie rosną, a spadają. W rezultacie realne oprocentowanie lokat jest tam dodatnie i wynosi 1,4%, co oznacza czwartą najlepszą pozycję w zestawieniu.

Na koniec warto dodać, że do wyliczeń przyjęliśmy lipcowy wskaźnik inflacji, który mówi jak ceny wzrosły w porównaniu z lipcem 2019 r. W rzeczywistości o opłacalności zakładanych dziś lokat zdecyduje jednak wzrost cen, który dopiero nastąpi w trakcie ich trwania. O tym poinformuje nas wskaźnik inflacji, który zostanie opublikowany dopiero za rok. Zestawienie w tej formie ma więc charakter orientacyjny.

Realne oprocentowanie lokat bankowych

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

Średnie oprocentowanie kredytów aż 11-krotnie wyższe niż lokat

Z danych NBP wynika, że średnie oprocentowanie lokat zakładanych w maju spadło do najniższego poziomu w historii i wyniosło 0,58%. Z drugiej jednak strony oprocentowaniem kredytów również jest najniższe w historii. Kredyty staniały jednak w znacznie mniejszym stopniu. Dla przykładu średnie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych w maju było aż 11-krotnie wyższe niż lokat. Jeszcze przed rokiem była to 5-krotność. Expander tłumaczy dlaczego banki tak postępują i podpowiada co można w tej sytuacji zrobić.

Według NBP na lokatach bankowych w czerwcu mieliśmy 209 mld zł. To oznacza, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy wypłaciliśmy z nich aż 45 mld zł. Skala wypłat była tak duża, że wartość lokat spadła do najniższego poziomu od 2011 r. Przyczyną tego jest oczywiście drastyczny spadek oprocentowania. Według najnowszych dostępnych danych, oprocentowanie lokat zakładanych w maju wyniosło zaledwie 0,58%. W wielu przypadkach jest jeszcze gorzej, gdyż coraz częściej pojawiają się lokaty z oprocentowaniem wynoszącym 0,01%. Wpłacając 10 000 zł na roczną lokatę z takim oprocentowaniem możemy liczyć na odsetki wynoszące zaledwie 0,81 zł. Nie powinno więc dziwić, że coraz więcej osób nie zakłada już lokat, a po prostu trzyma pieniądze na nieoprocentowanych rachunkach.

Średnie oprocentowanie kredytu to 6,51%, a lokaty 0,58%
Oczywiście w ostatnich miesiącach istotnie spadło również oprocentowanie kredytów. Część klientów ma jednak do banków pretensje, że ten spadek jest znacznie mniejszy niż w przypadku lokat. Dla przykładu jeszcze przed rokiem średnie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych było 5-krotnie wyższe niż lokat (odpowiednio 8,12% i 1,52%), a obecnie jest aż 11-krotnie wyższe (6,51% i 0,58%). Podobnie to wygląda w przypadku innych typów kredytów. Oprocentowanie kredytów hipotecznych przed rokiem było 3-krotnie wyższe niż lokat, a obecnie jest wyższe 6-krotnie. Z puntu widzenia klientów może to wyglądać bardzo niesprawiedliwie.

Z punktu widzenia banku wygląda to zupełnie inaczej. Bank zarabia na różnicy w oprocentowaniu kredytów i lokat. Załóżmy, że oprocentowanie lokaty to 1,52%, a kredytu 8,12%. To oznacza, że od każdych 10 000 zł co miesiąc bank otrzyma 67 zł odsetek od kredytu, ale tą kwotę trzeba pomniejszyć o 12 zł odsetek wypłaconych od lokat. Miesięczny zysk banku wynosi więc 55 zł na każde 10 000 zł.

W wyniku obniżek stóp procentowych NBP bank został jednak zmuszony obniżyć oprocentowanie kredytu do 6,51%. W rezultacie odsetki uzyskiwane od kredytów spadną do 54 zł. Ta kwota jest już mniejsza niż wcześniejszy zysk, a przecież trzeba ją jeszcze pomniejszyć o odsetki od lokaty. Nie powinno więc dziwić, że banki chcą zbić oprocentowanie lokat do jak najniższego poziomu. One chcą po prostu zarabiać tyle, ile zarabiały wcześniej.

Powyższa kalkulacja jest oczywiście bardzo uproszczona. Nie uwzględnia np. faktu, że znaczna część pieniędzy w bankach jest obecnie ulokowana na nieoprocentowanych rachunkach, tego że banki mają więcej depozytów niż kredytów czy faktu, że kredyty przynoszą zyski nie tylko z odsetek, ale też z prowizji. Nie uwzględnia również podatku bankowego czy składek na BGF. Pokazuje jednak w prosty sposób dlaczego banki tak mocno obniżyły oprocentowanie lokat. Po prostu przy bardzo niskim poziomie stóp procentowych trudniej jest im zarabiać na różnicy w wysokości oprocentowania kredytów i depozytów.

Co w tej sytuacji zrobić?
Niestety trudno dziś znaleźć nawet lokaty dające więcej niż 1% w skali roku. Tymczasem NBP szacuje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy (III kw. 2021 / III kw. 2020 r.) ceny wzrosną o 1,6%. Aby pokonać inflację na takim poziomie potrzeba oprocentowania wyższego niż 1,98%. Lokat z takim oprocentowaniem nie ma, nie licząc kilku krótkoterminowych ofert promocyjnych, zwykle wymagających otwarcia konta. Zdecydowanie lepsze w pokonywaniu inflacji są obligacje skarbowe. Dla przykładu 4-letnia daje 1,3% w pierwszym roku, ale później 0,75% powyżej inflacji. Jeśli spełnią się prognozy NBP dotyczące inflacji, to oprocentowanie takiej obligacji za rok wzrośnie do 2,35%, za dwa lata wyniesie 2,95%, a za trzy lata 2,25%. Jeszcze wyższe będzie oprocentowanie na obligacji 10-letniej czy w przypadku obligacji rodzinnych. Warto dodać, że pieniądze z obligacji można wypłacić przed terminem, choć wiąże się to z dodatkową opłatą. Jeśli chodzi o problem kredytów, to kluczowe dla obniżenia kosztu jest porównywanie ofert różnych banków.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

W tym roku lokaty będą przynosiły straty

W USA, Kanadzie i Australii epidemia koronawirusa wymusiła wprowadzenie obniżek stóp procentowych. W Polsce zapadła decyzja o pozostawieniu ich na dotychczasowym poziomie. Mimo to oszczędzający nie będą mieli łatwego życia. NBP prognozuje, że inflacja w tym roku wyniesie aż 3,6%. Z wyliczeń Expandera wynika, że po uwzględnieniu wzrostu cen i podatku, przeciętna lokata przyniesie stratę wynoszącą aż -2,5%. Słabe wyniki lokat oznaczają zapewne dalszy wysoki popyt na obligacje skarbowe. Jeśli potwierdzony zostanie wstępny wynik styczniowej inflacji (4,4%), to część z nich będzie miało oprocentowanie wynoszące aż 6,4%.

Stopy bez zmian od 5 lat, a na lokatach coraz gorzej
Ostatnia zmiana poziomu stóp procentowych w Polsce miała miejsce 5 marca 2015 r. Od tego czasu podstawowa stopa wynosi 1,5%. W ciągu tych 5 lat wiele zmieniło się jednak w zakresie oprocentowania produktów bankowych i niestety były to zmiany na gorsze. Na lokatach średnia stawka spadła z 1,91% (w kwietniu 2015 r.) do 1,25% (w styczniu 2020 r.). Zyski w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu wzrostu cen i podatku, spadły w tym czasie z +2,68% do –2,5. Warto wspomnieć, że styczniowy wskaźnik inflacji na poziomie 4,4% oznacza, że lokaty zakładane w styczniu 2019 r. przyniosły stratę wynoszącą aż -2,86%.

Zmianę jaka nastąpiła w tym czasie można też pokazać w inny sposób. W 2015 r. nawet jeśli wpłaciliśmy pieniądze na nieoprocentowane konto, to one nie traciły na wartości, gdyż panowała deflacja (spadek cen). Obecnie, żeby uzyskać taki sam efekt, czyli tylko utrzymać wartość nabywczą oszczędności, oprocentowanie lokaty musi wynosić aż 4,44% (przy inflacji 3,6%).

Oprocentowanie obligacji skarbowej to nawet 6,4%
W pokonaniu inflacji pomocne są obligacje skarbowe, ale tylko 4-letnie i 10-letnie oraz obligacje rodzinne (6-cio i 12-to letnie). Ich oprocentowanie od 2 roku jest bowiem sumą stawki inflacji i określonej z góry marży. Dla przykładu ci, którzy kupili obligację 4-letnią w lutym 2019 r. teraz będą mieli oprocentowanie wynoszące aż 5,65% (4,4%+1,25%). W przypadku obligacji rodzinnej na 12 lat jest to aż 6,4%. To jednak pod warunkiem, że potwierdzony zostanie wstępny wynik styczniowej inflacji na poziomie 4,4%.

Nie powinno więc dziwić, że obligacje skarbowe cieszą się rekordowym zainteresowaniem. W styczniu sprzedano ich za kwotę 2,48 mld zł, czyli ponad 2-krotnie więcej niż przed rokiem. Musimy jednak dodać, że w pierwszym roku oprocentowanie jest stałe i wynosi od 2,4% dla 4-letnich do 3,2% dla 12-letnich. Kolejną ważną informację jest to, że pieniądze z takiej obligacji można wypłacić przed terminem. Możemy np. kupić obligację 10-letnią, ale zażądać zwrotu pieniędzy znacznie wcześniej. W takiej sytuacji otrzymamy kwotę powiększoną o odsetki, ale będziemy musieli zapłacić prowizję karną. W przypadku obligacji 4-letniej wynosi ona 70 groszy od każdej obligacji.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

Oszczędzający w Polsce mają gorzej niż w Szwajcarii

W Polsce podstawowa stopa procentowania wynosi 1,5%, a w Szwajcarii jest ujemna –0,75%. Teoretycznie oszczędzanie u nas powinno więc być bardziej opłacalne. Okazuje się jednak, że jest odwrotnie. Z wyliczeń Expandera wynika, że po uwzględnieniu wzrostu cen, jaki dokonuje się podczas trwania lokaty, realne oprocentowanie w Szwajcarii wyniosło –0,51%, a w Polsce
–2,87%. W obu krajach realne oprocentowanie jest więc ujemne, ale w Polsce jest dużo niższe.

Szwajcaria to kraj, w którym trzymanie oszczędności w banku nie tylko nie przynosi odsetek, ale wręcz trzeba tam płacić za możliwość lokowania pieniędzy na koncie czy lokacie. Średnie oprocentowanie depozytów bankowych dla klientów indywidualnych i firm jest tam ujemne. W styczniu 2019 r. wynosiło -0,31%. Dla porównania w Polsce oprocentowanie jest dodatnie i wynosiło w tym samym czasie 1,40%. Po zakończeniu takiej lokaty Polak dostał wyższą kwotę niż wpłacił, a Szwajcar niższą. Teoretycznie bardziej opłaca się więc oszczędzać w Polsce. To jednak tylko złudzenie.

Problem polega na tym, że w ciągu roku trzymania pieniędzy w banku, wzrosły ceny towarów i usług. Styczniowy wskaźnik inflacji w Polsce wyniósł aż 4,4%. Jeśli więc ktoś przed rokiem założył lokatę z oprocentowaniem 1,4%, to co prawda otrzymał wyższą kwotę niż wpłacił, ale może za nią kupić mniej. W Szwajcarii inflacja jest znacznie niższa niż u nas i wynosi 0,2%. Po jej uwzględnieniu realne oprocentowanie lokat w tym kraju wynosi –0,51%, a w Polsce aż –2,87%. Spadek wartości nabywczej oszczędności w naszym kraju jest więc znacznie większy.

Realne oprocentowanie lokat założonych w styczniu 2019 r.


Dodatkowo oprocentowanie lokat w Polsce coraz bardziej spada. Według danych NBP w grudniu 2019 r. średnia dla klientów indywidualnych i firm wynosiła już tylko 1%. Gdyby inflacja utrzymała się na poziomie 4,4% i jeśli dodatkowo uwzględnimy podatek od odsetek, to realne oprocentowanie spadnie aż do –3,44%.

Jak ochronić oszczędności przed inflacją
Istnieją trzy sposoby ochrony oszczędności przed utratą wartości. Pierwszy, to zakup obligacji skarbowych, których oprocentowanie gwarantuje pokonanie inflacji. Są to obligacje 4-letnie i 10-letnie oraz obligacje rodzinne, na które można wpłacić tylko pieniądze uzyskane w ramach programu „Rodzina 500+”. Musimy jednak dodać, że w pierwszym roku oprocentowanie wspomnianych obligacji jest stałe i w najlepszym przypadku wynosi 3,2%. Dopiero od 2 roku oprocentowanie jest sumą marży i wskaźnika inflacji, a więc chroni oszczędności przez utratą wartości nabywczej.

Drugi sposób, to znalezienie inwestycji, która przyniesie zysk wyższy niż 5,43% w skali roku. Takiego oprocentowania potrzeba, żeby po uwzględnieniu podatku i inflacji, uzyskać zyski w ujęciu realnym. Problem polega jednak na tym, że takich zysków nie da się osiągnąć bez ryzyka. Dla przykładu możemy kupić mieszkanie na wynajem, co średnio pozwala zyskać ok. 7% brutto rocznie. Może się jednak zdarzyć, że przez jakiś czas takie mieszkanie będzie stało puste i nie będzie przynosić zysków lub że lokator nie będzie chciał nam zapłacić. Rzeczywiste zyski mogą więc być znacznie niższe.

Trzecim sposobem na utrzymanie wartości nabywczej oszczędności może być ich wymiana na walutę kraju, w którym realne stopy procentowe są dodatnie. Tu zagrożeniem jest ryzyko walutowe. Jeśli kurs zakupionej waluty spadnie, to i tak poniesiemy stratę. Wahania kursów walut bywają bardzo duże. W skrajnym wypadku może się okazać, że gdy będziemy chcieli ponownie wymieniać oszczędności na złote, to otrzymamy znacznie mniejszą kwotę niż mieliśmy na początku. Z tego względu lepiej nie lokować w ten sposób istotnej części swoich oszczędności. Jest to rozwiązanie przeznaczone dla osób, które mają świadomość tego ryzyka i je akceptują.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

Stopy NBP bez zmian, a w bankach lokaty coraz gorsze

RPP zdecydowała, że stopy procentowe w Polsce pozostaną na dotychczasowym poziomie. To oznacza, że na wzrost oprocentowania lokat bankowych nie ma co liczyć. Natomiast wszystko wskazuje na to, że rosnąć będzie inflacja, która w przyszłym roku może wynieść 3,5%. Z wyliczeń Expandera wynika, że takiej sytuacji przeciętna lokata przyniesie aż 2,35% straty w ujęciu realnym. Nie powinno więc dziwić, że w ostatnim czasie nastąpił gwałtowny wzrost zainteresowania 4-letnimi obligacjami skarbowymi, których oprocentowanie daje gwarancję pokonania inflacji.

Stopy procentowe NBP nie zmieniły się od marca 2015 r. Nie oznacza to jednak, że tak samo wygląda to w bankach. Tam oprocentowanie lokat bankowych w ostatnim czasie spada. Według danych NBP średnie oprocentowanie lokat zakładanych we wrześniu było najniższe w historii i wyniosło 1,32%. Najprawdopodobniej te lokaty przyniosą oszczędzającym spore straty w ujęciu realnym. Inflacja w przyszłym roku ma bowiem wzrosnąć i być może wyniesie aż 3,5% (prognoza MFW).

Przeciętna lokata może przynieść 2,35% straty
Po uwzględnieniu podatku od zysków oprocentowanie 1,32% daje odsetki wynoszące zaledwie 1,07%. W okresie trwania takiej lokaty ceny mogą jednak wzrosnąć aż o 3,5%. Gdyby tak się stało, to przeciętna lokata przyniesie aż 2,35% straty w ujęciu realnym. To byłby najgorszy wynik od 2004 r., czyli odkąd dostępne są dane o oprocentowaniu nowo zakładanych lokat.

Żeby pokonać inflację na poziomie 3,5% potrzeba oprocentowania wynoszącego nie mniej niż 4,32%. Niestety na rynku nie ma takich lokat. Polacy zaczęli więc interesować się detalicznymi obligacjami skarbowymi z oprocentowaniem opartym o inflację.

Starach przez inflacją napędza sprzedaż 4-letnich obligacji
Polacy zwykle niechętnie wpłacają pieniądze na produkty długoterminowe. W ostatnim czasie trochę się jednak w tym zakresie zmienia. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w sierpniu i wrześniu pojawił się rekordowy popyt na 4-letnie obligacje skarbowe. Wydawaliśmy na nie ponad 700 mln zł miesięcznie, czyli ponad 2-krotnie więcej niż w poprzednich miesiącach. Dzięki temu stały się one najpopularniejszą grupą detalicznych obligacji skarbowych. Dotychczas królowały te o najkrótszym terminie, czyli 3-miesięczne, które mają oprocentowanie stałe wynoszące 1,5% w skali roku. Nie są więc w stanie pokonać inflacji. Obligacje 4-letnie w pierwszym roku dają natomiast 2,4%, a w kolejnych latach oprocentowanie jest sumą inflacji i marży wynoszącej 1,25%. Przy inflacji na poziomie 3,5% oprocentowanie wyniosłoby więc aż 4,75%. To ogromna różnica w porównaniu ze stawkami na lokatach bankowych.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

Katastrofa dla oszczędzających

Według wstępnego szacunku GUS lipcowy wskaźnik inflacji wyniósł aż 2,9% r/r. Jednocześnie tąpnęło oprocentowanie lokat bankowych. Najnowsze dane NBP pokazują, że średnia stawka dla lokat zakładanych w czerwcu spadła do 1,41%, czyli niemal najniższego poziomu w historii (1,39%). Z wyliczeń Expandera wynika, że gdyby inflacja pozostała na takim poziomie, to przeciętna lokata bankowa przyniesie stratę w ujęciu realnym wynoszącą aż -1,71%. To najgorszy wynik od listopada 2011 r., kiedy ten wskaźnik wyniósł -1,82%. Wtedy jednak inflacja wynosiła 4,8%.

Polacy, którzy oszczędzają mają coraz trudniejsze zadanie. Banki oferują im coraz niższe oprocentowanie. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku średnia stawka na lokatach wynosiła 1,83%, a w czerwcu było to już tylko 1,41%. Warto też pamiętać, że wypłacane odsetki są pomniejszane o 19% podatku. Dlatego lokata z oprocentowaniem 1,41%, tak naprawdę przynosi zysk wynoszący 1,14%. Dodatkowo coraz wyższa jest inflacja. W lipcu ceny były o 2,9% wyższe niż przed rokiem. Rosły więc zdecydowanie szybciej niż odsetki od oszczędności. W rezultacie, po zakończeniu lokaty dostajemy co prawda wyższą kwotę niż wpłaciliśmy, ale za te pieniądze możemy kupić mniej towarów.

Do pokonania inflacji potrzeba oprocentowania powyżej 3,58%
Po uwzględnieniu podatku i inflacji na poziomie 2,9%, dopiero oprocentowanie wyższe niż 3,58% przyniesie zysk w ujęciu realnym. Takich ofert nie ma jednak na rynku, nie licząc kilku promocji dla nowych klientów. Jeśli zdecydujemy się na lokatę z przeciętnym oprocentowaniem, to realna starta wyniesie -1,71%. To najgorszy wynik od 2011 r., kiedy inflacja sięgała 5%. Zbliżone straty obserwowaliśmy również w przypadku lokat kończących się w 2008 r., czyli w szczycie światowego kryzysu finansowego.

Jak oszczędzać, gdy lokaty przegrywają z inflacją
Nie jest łatwo oszczędzać w takich warunkach, zwłaszcza że większość Polaków nie chce zamrażać pieniędzy na dłuższy okres. Lokaty zwykle zakładamy na nie więcej niż 6 miesięcy. W takim przypadku, aby pokonać inflację, można skorzystać z ofert promocyjnych dla nowych klientów. Problem polega jednak na tym, że zwykle można na nie wpłacić nie więcej niż 10 000 zł i można z nich skorzystać tylko raz. Później dostępne stają się już tylko zwykłe oferty. Jeśli więc chcemy oszczędzać krótkoterminowo, to zwykle musimy się po prostu pogodzić z tym, że oszczędności będą traciły na wartości. Powinniśmy się natomiast skupić na minimalizacji strat. Warto porównywać oferty lokat i korzystać z najlepszych, co sprawi, że strata realna będzie zdecydowanie niższa niż w przypadku słabej lokaty czy zupełnego braku odsetek.

Jeśli możemy pozwolić sobie na zamrożenie pieniędzy na dłużej, to możemy nawet liczyć na gwarancję pokonania inflacji. Uzyskamy ją jeśli kupimy obligacje skarbowe. Oprocentowanie 4-letnich, 6-letnich, 10-letnich i 12-letnich jest obliczane jako suma wskaźnika inflacji i określonej marży. Choć okres kilku, kilkunastu lat może niektórych przerazić, to warto wspomnieć o tym, że takie obligacje można odsprzedać wcześniej i odzyskać swoje pieniądze wraz z odsetkami. Wycofanie się przed terminem oznacza jednak konieczność zapłacenia prowizji, która obniży zysk. Druga ważna uwaga to, że oprocentowanie w pierwszym roku jest stałe (np. 3,2% w przypadku tych 12-letnich). Dopiero od 2 roku jest ono ustalane w oparciu o poziom inflacji. Poza tym obligacje 6-letnie i 12-letnie są dostępne tylko dla beneficjentów programu „Rodzina 500+” i można na nie wpłacić kwotę nie wyższą niż suma uzyskanych świadczeń.

Każdy musi sam zdecydować jaka forma oszczędzania jest odpowiednia dla niego. Najważniejsze, aby pieniądze nie leżały bezczynnie na nieoprocentowanym koncie czy w przysłowiowej skarpecie, gdyż wtedy najszybciej tracą na wartości.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors