Tagi:

Inflacja wzrosła, lokaty poniżej 2,72% już się nie opłacają

Najnowsze dane GUS pokazują, że inflacja wzrosła do 2,2%. Przy takim poziomie zdecydowana większość lokat bankowych przynosi straty w ujęciu realnym. Z wyliczeń Expandera wynika, że aby zarabiać, ich oprocentowanie musi wynieść przynajmniej 2,72%. Tymczasem banki oferują średnio 1,47%. Nie powinno więc dziwić, że Polacy wypłacili z banków już 9% (26 mld zł) swoich oszczędności, a firmy aż 17% (16 mld zł).

Ze wstępnych danych GUS wynika, że wyraźnie przyspieszył wzrost cen w Polsce – we wrześniu były one 2,2% wyższe niż przed rokiem. To nie tylko oznacza, że musimy wydawać więcej na życie. Dodatkową konsekwencją jest również to, że pieniądze, które nie pracują, szybciej tracą na wartości. Przy wyższej inflacji rosną również wymagania w stosunku do lokat bankowych. Ich oprocentowanie musi wynieść teraz przynajmniej 2,72%, żeby zapewnić nam choćby utrzymanie realnej wartości posiadanych oszczędności.

Na przeciętnej lokacie tracimy 100 zł

Wzrost cen sprawia, że co prawda po zakończeniu lokaty otrzymujemy więcej pieniędzy niż na nią wpłaciliśmy, ale i tak możemy za te środki kupić mniej niż na początku. Dla przykładu, deponując 10 000 na lokacie rocznej z oprocentowaniem 1,5%, po roku otrzymamy 10 122 zł (odliczając podatek). Jednak ze względu na wzrost cen, za towary, które wcześniej kosztowały 10 000 zł, trzeba będzie zapłacić 10 220 zł. W rezultacie, tak naprawdę zakładając taką lokatę tracimy w ujęciu realnym prawie 100 zł.

Nie powinno więc dziwić, że Polacy wypłacają pieniądze z lokat. W sierpniu wycofali kolejny już miliard złotych, a od lutego 2016 r. – 26,6 mld zł. Firmy wypłaciły natomiast 16,2 mld zł*. W ich przypadku relatywne wypłaty były jednak nawet większe w porównaniu do gospodarstw domowych, gdyż 16,2 mld zł oznacza spadek aż o 17%. Warto jednak dodać, że nie ma w tym nic złego, jeśli ktoś wypłaca pieniądze z lokaty i inwestuje je efektywniej. Niestety w wielu przypadkach zniechęcenie do lokat objawia się tym, że oszczędności trzymane są na zwykłych, nieoprocentowanych rachunkach bankowych. W takiej sytuacji tracą na wartości jeszcze bardziej.

Nowe obligacje skarbowe na 1,5%

Co ciekawe, mimo że Polacy zniechęcili się do niskiego oprocentowania, Ministerstwo Finansów zdecydowało się wprowadzić 3-miesięczne obligacje skarbowe z oprocentowaniem 1,5% w skali roku. Taki poziom jest zbliżony do przeciętnego oprocentowania w bankowych i również nie daje szansy na zysk wyższy od inflacji. Na tą ofertę powinni jednak zwrócić uwagę klienci PKO BP. Bank ten na3-miesiecznej lokacie ofertuje im bowiem 0,5%-0,8% zysku. Tymczasem, za pośrednictwem jego systemu obsługi elektronicznej, w kilka chwil można skorzystać z obligacji dającej 1,5% zarobku. Oczywiście obligacje te bez problemu mogą kupić także klienci innych banków.

Warto też dodać, że dużo wyższe oprocentowanie uzyskamy inwestując w obligacje przedsiębiorstw. Dla przykładu PKN Orlen niedawno oferował 2,81% w skali roku. Bez problemu znajdziemy też inne firmy zachęcające do swoich obligacji z oprocentowaniem 5%-6%. W przypadku tego rodzaju inwestycji trzeba jednak pamiętać, że ryzyko jest znacznie większe niż w przypadku lokat bankowych czy obligacji skarbowych. W sytuacji upadłości przedsiębiorstwa oferującego swoje obligacje, możemy nie odzyskać części lub nawet całości zainwestowanej kwoty.

Zmiana od grudnia 2015 r. W przypadku gospodarstw domowych maksymalne saldo lokat wystąpiło w lutym 2016 r., a w przypadku firm w grudniu 2015 r.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors

Banki podnoszą marże, a sprytni Polacy płacą coraz niższe odsetki

Od kwietnia 2016 r. spada średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych. Według najnowszych danych NBP, w czerwcu wyniosło ono 4,35%. Był to czwarty najlepszy pod tym względem miesiąc w historii. Jest to o tyle ciekawe, że w omawianym okresie banki podnosiły marże kredytowe, a WIBOR się nie zmienił. Oprocentowanie powinno więc rosnąc, a nie spadać. Expander tłumaczy, jak Polacy uniknęli podwyżek wprowadzonych przez banki.

Oprocentowanie kredytu hipotecznego jest sumą WIBORu i marży banku. Przy wzroście choćby jednego z tych współczynników powinno więc ono rosnąć. Tak było np. w 2015 r. Początkowo oprocentowanie rosło wraz ze stawką WIBOR, a później za sprawą gwałtownych podwyżek marż. Coś dziwnego zaczęło się jednak dziać od kwietnia 2016 r. Oprocentowanie zaczęło spadać mimo, że marże rosły, a WIBOR był stabilny.

Wkład własny – sposób na niższe oprocentowanie

Jednym z elementów składających się na rozwiązanie zagadki jest rosnący wkład własny Polaków. Według raportów Amron-Sarfin, w ostatnich latach zauważalnie rośnie udział kredytów udzielanych na mniej niż 80% wartości nieruchomości (patrz wykres drugi). Prawdopodobnie ten trend jest kontynuowany również w tym roku. Przekroczenie progu 20% wkładu własnego w wielu bankach powoduje, że można uzyskać niższą marże. Średnio różnica między kredytem dla osoby, która ma mniej niż 20% własnych środków, a taką, która ma ich więcej wynosi 0,2 p.p. Może się więc zdarzyć, że bank wprowadzi podwyżkę marży np. o 0,1 p.p., ale jeśli uda się zebrać wkład własny wyższy niż 20% możemy i tak uzyskać oprocentowanie o 0,1 p.p. niższe niż przed podwyżką. Trzeba jednak dodać, że różnica ta jest zbyt mała, aby była jedyną przyczyną spadku oprocentowania. Marże wzrosły bowiem o 0,45%, a oprocentowanie spadło o 0,18 p.p. Gdyby różnica w wysokości marż była jedynym czynnikiem, to musiałaby wynieść aż 0,63 p.p.

Wyższe kwoty

Kolejnym elementem układanki mogą być rosnące kwoty udzielanych kredytów. Według BIK, w pierwszym półroczu tego roku wartość udzielonych kredytów wzrosła o prawie 13%, ale ich liczba o niecałe 7%. Ta rozbieżność musi wynikać ze wzrostu średniej kwoty kredytu. To również w niektórych przypadkach pozwala obniżyć marżę. Jeśli, na przykład kwota kredytu jest wyższa niż 200 000 zł to marża może być o 0,20-0,25 p.p. niższa niż przy sumie np. 150 000 zł. Podobnie jak w przypadku wkładu własnego może się więc zdarzyć, że bank podwyższa marże o 0,1 p.p., ale pożyczając więcej będziemy mieli oprocentowanie np. o 0,1 p.p . niższe niż przed podwyżką.

Nawet połączenie efektów wyższych kwoty kredytów i wkładu własnego nie tłumaczą jednak w pełni obserwowanego spadku oprocentowania. Kolejnym elementem układanki wydaje się być zmiana profilu kredytobiorców. Dużo mieszkań w ostatnim czasie jest kupowanych w celu ich wynajęcia, przez osoby o wysokich dochodach i bardzo dobrej historii kredytowej. Ma to wpływ na skoring (bankowa ocena klienta), który odgrywa pewną rolę w ustaleniu wysokości marży. Poza tym, tego rodzaju klienci potrafią lepiej docierać do tańszych ofert kredytowych. Nie idą bowiem do jednego czy dwóch banków. Ta grupa chętnie korzysta z pomocy ekspertów finansowych, którzy pomagają im znajdować promocyjne oferty kredytowe.

Wkład własny wyższy niż 20%, kwota wyższa niż 200 000 zł, dobre porównanie ofert – to 3 kroki, dzięki którym uzyskamy tańszy kredyt. Wygląda na to, że coraz więcej Polaków z nich korzysta, gdyż średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych w czerwcu było czwartym najniższym poziomem w historii.

Jarosław Sadowski
Główny analityk Expander Advisors