Ukryte opłaty w funduszach zagranicznych

Uwaga na inwestycje w fundusze zagraniczne! Zasady ich działania mogą różnić się od standardów, do których inwestorzy przyzwyczaili się na rynku polskim. Przykładem są ukryte opłaty.

Polskę czeka w najbliższym czasie zalew funduszy zagranicznych. Zgodę KPWiG na dystrybucję na naszym rynku ma już siedem podmiotów (większość z Luksemburga). Składają się z blisko 100 subfunduszy o różnych strategiach inwestycyjnych. To niewiele mniej niż wynosi liczba wszystkich funduszy otwartych, zarejestrowanych w tej chwili w Polsce.

W poniedziałek pierwszy fundusz zagraniczny – należący do amerykańskiego banku inwestycyjnego Merrill Lynch – rozpoczął sprzedaż udziałów w Polsce. W niedalekiej przyszłości powinny to zrobić kolejne podmioty. Wiadomo, że takie plany ma amerykańska grupa Franklin Templeton, Citibank czy niemiecki DekaBank. Quasi-sprzedaż funduszy w Polsce prowadzi już duńska grupa Jyske. Czy takie inwestycje są bezpieczne?

Takie same, a jednak inne

– Fundusze zagraniczne sprzedawane w Polsce działają według unijnej dyrektywy, której podlegają też krajowe fundusze otwarte. Zapewniają więc podobne standardy bezpieczeństwa powierzonych środków. W niektórych obszarach ich funkcjonowanie może się jednak różnić od standardów przyjętych w Polsce, do których inwestorzy są przyzwyczajeni – ostrzega Krzysztof Rożko z Departamentu Funduszy Inwestycyjnych w KPWiG. – Dlatego uczestnicy powinni bardzo dokładnie czytać prospekty – dodaje. Chodzi m.in. o sposób podawania opłat oraz prawa uczestników.

Uwaga na dodatkowe opłaty

Bardzo często zdarza się, że fundusze zagraniczne podają tylko wysokość opłaty za zarządzanie, a nie – jak to ma miejsce w krajowych podmiotach – łączne koszty obciążające aktywa. Do tego dochodzą jeszcze inne opłaty, tzw. administracyjne (np. prowizje maklerskie, podatki, koszty marketingu). – Zdarza się, że fundusze informują w prospekcie, że takie opłaty są pobierane, ale nie podają, jaka jest dopuszczalna wysokość stawek – mówi K. Rożko. – W Polsce dbamy o to, aby informacje dotyczące struktury i rodzaju kosztów ponoszonych przez fundusz były bardzo szczegółowe. TFI zarzucają nam nawet, że jesteśmy zbyt drobiazgowi – dodaje.

Inny może być też sposób naliczania opłat. W Polsce, jeżeli fundusz pobiera za zarządzanie np. 5%, to oznacza, że tyle TFI naliczy sobie od średniej wartości aktywów w ciągu roku. W funduszach zagranicznych kwota może być pobierana od najwyższej wartości aktywów, jaka została osiągnięta w ciągu roku. W praktyce może to być więcej niż w wariancie polskim. Warto o tym pamiętać, bo fundusze luksemburskie na pewno będą wykorzystywać w swoich materiałach reklamowych to, że są konkurencyjne cenowo.

Nie wiadomo, komu przysługuje zniżka

Kolejna sprawa to opłaty manipulacyjne pobierane przy zakupie jednostek uczestnictwa. W Polsce przyjęło się, że wysokość stawek jest uzależniona od wpłacanej kwoty albo rodzaju dystrybutora. W prospektach funduszy zagranicznych najczęściej podawana jest stawka maksymalna z informacją, że może ona ulec zmniejszeniu. Nie wiadomo jednak, dla kogo i po spełnieniu jakich warunków.

Wpływ na politykę inwestycyjną

Fundusze zagraniczne różnią się też od naszych formą prawną i rodzajem tytułów uczestnictwa. W Polsce sprawa jest prosta: podmioty otwarte sprzedają jednostki uczestnictwa, a zamknięte – certyfikaty. W przypadku funduszy zagranicznych nie jest to takie jednoznaczne. Tytuły uczestnictwa mogą być różne, np. jednostki uczestnictwa, udziały czy papiery wartościowe. Wynikają z nich określone prawa uczestników, np. prawo do zwołania walnego zgromadzenia, które może np. podjąć decyzję o wypłacie dywidendy. Dlatego warto się tym zainteresować.

Na zły fundusz można się poskarżyć

Osoby, które zdecydują się na inwestycje w zagraniczny fundusz, muszą pamiętać, że przysługują im te same prawa, jakie mają uczestnicy w kraju, w którym fundusz jest zarejestrowany. Mogą np. zgłaszać reklamacje na działalność funduszu.

Do kogo? Każdy zagraniczny podmiot, który dostanie zgodę na dystrybucję tytułów uczestnictwa w Polsce, musi mieć u nas swojego przedstawiciela. – To łącznik między uczestnikiem a funduszem – wyjaśnia K. Rożko. Taki podmiot ma określone obowiązki. Poza odpowiadaniem na skargi inwestorów musi posiadać wszelkie informacje o funduszu (np. prospekt, sprawozdania finansowe) i to koniecznie w języku polskim. Poza tym powinien dysponować aktualnymi wartościami jednostek uczestnictwa. Takie dane powinny też być dostępne u każdego dystrybutora, który zaangażował się w sprzedaż udziałów w funduszu.

Zlecenia mają być realizowane natychmiast

Kolejna ważna sprawa to czas realizacji zleceń. Dystrybutor nie może się tłumaczyć, że trwa to dłużej, bo fundusz jest zarejestrowany poza Polską.

W przypadku gdyby przedstawiciel funduszu zagranicznego nie odpowiedział zadowalająco na skargę inwestora, uczestnik może się zwrócić o pomoc do KPWiG. Ta deklaruje, że choć oficjalnie nadzoruje tylko kwestie związane z dystrybucją zagranicznych funduszy w Polsce, to żadnego uczestnika nie odeśle z kwitkiem.

Katarzyna Siwek, Parkiet