W którym banku najtańszy debet?
Tylko mniej niż co szóstą złotówkę pożyczamy od banków w formie debetu lub linii kredytowej „przywiązanej” do konta osobistego. Tymczasem to wciąż najniżej oprocentowany rodzaj pożyczki. W których bankach oprocentowanie popularnych debetów jest najtańsze?
Polacy zadłużają się na potęgę. Od początku roku wartość udzielonych nam przez banki kredytów hipotecznych wzrosła o kilkanaście miliardów złotych, a szybkich pożyczek gotówkowych – o ponad 5 mld zł. Prawie miliard pożyczyliśmy w formie zakupów na karty kredytowe.
Wszystko przez spadające – głównie w wyniku coraz twardszej konkurencji między bankami – oprocentowanie kredytów, a także wyższe zarobki Polaków. One z kolei przekładają się na wyższe zdolności kredytowe klientów i lepszą spłacalność pożyczek.
Boom nie dotyczy tylko najprostszej formy pożyczania pieniędzy – zwykłych debetów dołączanych przez banki do kont osobistych. Ze statystyk NBP wynika, że od początku tego roku ich wartość… spadła o 200 mln zł.
Lepszy gotówkowy czy odnawialny?
Choć nasze zadłużenie z tytułu debetów nie jest wcale takie małe i wynosi prawie 10 mld zł, to jeśli podzielić je na 18 mln kont osobistych, okazuje się, że przeciętny posiadacz ROR-u zadłużony jest na niewiele ponad 550 zł. To dwa razy mniej niż średni dług w karcie kredytowej (banki wydały ich 4,5 mln, a nasze łączne zadłużenie zbliża się do 5 mld zł)!
A przecież kredyty odnawialne mają w ofercie niemal wszystkie banki. Z lektury ich regulaminów wynika, że klient może zejść pod kreskę nawet o tyle, ile wynoszą jego sześciomiesięczne zarobki. Praktyka jest mniej różowa. Mało komu bank przyzna debet większy niż dwu-trzykrotność miesięcznych poborów. Ale to i tak kilka tysięcy złotych, które same spłacą się z najbliższej pensji.
Debet jest wygodny nie tylko dla klienta, ale i dla banku. Zabezpieczeniem są bieżące wpływy na rachunek, więc nie ma ryzyka, że klient nagle zniknie, nie oddając pieniędzy. Kredytobiorca nie jest dla banku anonimowy, bo z historii rachunku można dowiedzieć się o nim wszystkiego: gdzie pracuje, jakie ma kredyty, wydatki, ile zarabia. Bank ryzykuje więc znacznie mniej niż wtedy, gdy udziela zwykłego kredytu gotówkowego.
Niższe ryzyko zwykle odbija się na dość atrakcyjnym oprocentowaniu debetów. W najtańszych bankach zbliża się ono do 10 proc. I tak klienci PKO BP i Multibanku, gdy saldo na ich koncie osobistym jest ujemne, płacą 11,5 proc. rocznych odsetek, zaś w wirtualnym Volkswagen Banku – nawet 10,99 proc. Choć są i banki, w których debet nie jest wcale tańszy od kredytu gotówkowego, np. w Citibanku trzeba płacić zań prawie 18 proc., a w bankach BPH i Pekao – nawet 19,25 proc. rocznie!
Chcesz mieć debet? Płać prowizję!
Stosunkowo niskiej popularności debetów i kredytów odnawialnych winni są po części sami bankowcy. O ile warunki udzielania kredytów gotówkowych czy przyznawania kart kredytowych w ostatnich latach zostały znacznie złagodzone („kredytówkę” z limitem 1-2 tys. zł można dostać, mając nawet 500 zł pensji), o tyle debety stały się nawet trudniej dostępne niż kiedyś.
Jeszcze kilka lat temu banki przyznawały debet – choćby niewielki, w wysokości jednomiesięcznych wpływów na rachunek – praktycznie każdemu posiadaczowi ROR-u. Tak było np. w PKO BP czy w ING Banku Śląskim. Teraz większość banków nie tylko wymaga podpisania specjalnej umowy, ale i pobiera prowizję za samo udostępnienie kredytu odnawialnego.
Zwykle owa prowizja wynosi ok. 1 proc. od przyznanego limitu. A więc np. możliwość zdebetowania rachunku do 5 tys. zł kosztuje rocznie 50 zł. I to nawet wtedy, jeśli klient ani razu nie zejdzie pod kreskę! Tylko jeden bank – PKO BP – pobiera mniej, bo zaledwie 0,5 proc. prowizji od przyznanego limitu kredytowego. A np. w ING Banku Śląskim, Deutsche Banku, BPH czy Pekao trzeba płacić aż 1,8-2 proc. prowizji!
Bankowcy bronią się, że prowizje związane z przyznaniem linii kredytowej są i tak niewielkie w porównaniu z opłatami pobieranymi przy zwykłych kredytach gotówkowych (od 3 do 5 proc. wartości pożyczki). A przy tych ostatnich zarabiają przecież nie tylko na procentach i prowizjach, ale i na dodatkowych usługach – np. dołączanych do kredytów rozmaitych polisach ubezpieczeniowych.
W którym banku warto mieć debet
„Gazeta” wspólnie z portalem finansowym Bankier.pl sprawdziła, które banki mają najtańszą ofertę kredytów odnawialnych. Policzyliśmy nie tylko koszt odsetek i prowizji związanych z udostępnieniem samego debetu, ale i opłaty, które klient ponosi z tytułu prowadzenia samego konta. Okazało się, że w niektórych bankach koszt konta sięga jednej czwartej ceny samego debetu!
Z naszych obliczeń wynika, że chcąc mieć debet w wysokości 3 tys. zł (przy założeniu, że cały czas będziemy „pod kreską”), najlepiej założyć sobie ROR w mBanku, Nordei lub w PKO BP. W tych bankach zapłacimy od 244 do 285 zł. Dość tanie debety – poniżej 300 zł – mają też Multibank i Volkswagen Bank. Najbardziej zdzierają ze swych klientów BPH, Pekao i Citibank. Tam za trzytysięczny – i wykorzystany do ostatniego grosza – debet zapłacimy od 465 do 524 zł. Czyli o ponad 200 zł więcej niż w najtańszych bankach!
W naszych obliczeniach uwzględniliśmy też największy ze SKOK-ów – Stefczyka. Wydawałoby się, że SKOK-i ze względu na swą niekomercyjną misję powinny oferować kredyty odnawialne dużo taniej niż największe banki. Tymczasem oferta Stefczyka znalazła się dopiero na dziesiątym miejscu spośród 25 badanych banków, zdecydowanie przegrywając np. z PKO BP.
Sam debet w Stefczyku należy do najtańszych na rynku (niższe odsetki płacą tylko klienci PKO BP, Multibanku i Volkswagen Banku), ale SKOK odbija to sobie dość wysoką prowizją za przyznanie limitu (1,5 proc.) i bardzo wysoką ceną ROR-u. Konto IKS Plus rocznie kosztuje aż 98,4 zł. Drożej jest tylko w sześciu bankach.
Dla „Gazety”
Michał Macierzyński, Bankier.pl
Podczas gdy stopy procentowe w ostatnich latach znacznie spadły, w kilku bankach oprocentowanie kredytu odnawialnego praktycznie się nie zmieniło. A w większości największych banków obniżki były jedynie symboliczne. Szkoda.
Tym bardziej jednak cena kredytu odnawialnego dołączanego do konta powinna być ważnym kryterium wyboru rachunku osobistego. Możliwość zejścia „pod kreskę” prędzej czy później większości z nas się przyda, a przy większych kredytach oszczędności wynikające z dobrego wyboru banku mogą wynieść nawet kilkaset złotych rocznie!
Analizując ceny kredytów odnawialnych, można dojść do wniosku, że nie we wszystkich bankach ich zaciąganie ma w ogóle sens. Doszło bowiem do tego, że czasem taniej jest mieć kredyt na karcie kredytowej lub kredyt gotówkowy, niż skorzystać z kredytu odnawialnego. Na szczęście tak jest tylko w kilku instytucjach finansowych.
Maciej Samcik, Gazeta Wyborcza