Zagraniczne fundusze inwestycyjne coraz bliżej
Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku Polacy będą już mogli lokować pieniądze w funduszach inwestycyjnych zarejestrowanych zagranicą. Europejskie towarzystwa funduszy inwestycyjnych, a także inne instytucje finansowe od 1 maja mogą w Polsce sprzedawać swoje produkty. I nie muszą do tego celu zakładać w naszym kraju nowej firmy.
Od akcesji minęło jednak już sporo czasu, ale zagraniczne fundusze na razie nie zasypały naszego rynku. Raczej powoli przygotowują się do ekspansji. Do rozpoczęcia działalności w Polsce potrzebna jest im zgoda Komisji Papierów Wartościowych i Giełd i na razie mają ją 3 fundusze należące do grupy Citi. Ich dystrybucja rozpocznie się najpewniej już na początku przyszłego roku. A w kolejce są już następni. – Zainteresowanie jest duże. Na rozpatrzenie wniosków czekają 4 grupy zrzeszające fundusze inwestycyjne. Są to najwięksi gracze na rynku – mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KPWiG. Nieoficjalnie wiadomo, że do sprzedaży swoich funduszy klientom indywidualnym szykują się m.in. Nordea, KBC, czy Commerzbank. Przymierza się do tego także gigant na rynku, czyli grupa Franklin Templeton.
Dla klientów polskich funduszy oczywiście taka konkurencja będzie korzystna, bo w dół mogą pójść opłaty i rozszerzy się oferta. Przedstawiciele polskich instytucji nie obawiają się jednak konkurencji. Zdaniem dr Marka Łukaszewskiego, prezesa Stowarzyszenia Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych zagraniczne fundusze wcale nie muszą przebojem wedrzeć się na nasz rynek. -To jest proces, który będzie trwał przez lata . Na rynku finansowym liczy się zaufanie i jeśli jakaś instytucja, czy jakiś produkt nie ma 50 lat, to trudno mówić, że wzbudził zaufanie – mówi Łukaszewski.ß
Masowej ekspansji zagranicznych funduszy nie spodziewa się też dr Wolfgang Mansfeld, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Funduszy Inwestycyjnych i Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych (FEFSI). A to dlatego, że wiele zagranicznych firm już działa w Polsce. Poza tym polskim funduszom z pomocą idzie też złoty. – Lokalna waluta oznacza, że fundusze zarejestrowane w Polsce i denominowane w złotych mają naturalną przewagę nad funduszami zagranicznymi, bo inwestowanie w fundusze denominowane w euro, czy w dolarach naraża klientów na ryzyko walutowe – mówi Wolfgang Mansfeld. Poza tym jego zdaniem klienci lubią lokalne marki i firmy, które są blisko nich, co także przemawia na korzyść już działających w Polsce towarzystw.
Na drodze zagranicznych funduszy stoją jednak nie tylko przyzwyczajenia czy ryzyko walutowe. Niejasna jest też sytuacja podatkowa. Od zysków z polskich funduszy trzeba zapłacić 19-proc. podatek Belki. Jednak obecnie obowiązujące przepisy wskazują, że od zysków z zagranicznych funduszy trzeba by płacić podatek według stawek PIT, czyli nawet 40 proc. Nowelizacja ustawy o podatku dochodowym, która czeka na podpis prezydenta ma zrównać zagraniczne i polskie fundusze pod względem opodatkowania. Oba typy funduszy podlegałyby 19-proc. podatkowi od zysków kapitałowych. Prezydent zapewniał, że pewnie tę ustawę podpisze, więc fiskalna przeszkoda niebawem zniknie. I pozostaje tylko pytanie czy zagranicznym funduszom uda się skusić, dość konserwatywnych polskich klientów.
Mateusz Ostrowski, Radio PiN 102 FM