ZUS zasypywany pozwami o wyższe emerytury
Tysiące emerytów skarży ZUS, domagając się wyrównania za zaniżone w latach 1996-2005 emerytury i renty. Pozwy kupują na bazarach i przed kościołami po 10 zł sztuka. Jeśli wygrają, budżet może stracić 25 mld zł!
W pozwach wpisane są kwoty od 1,8 tys. do 180 tys. zł. Pierwsza fala napłynęła w styczniu. Emeryci i renciści głównie z okolic Krakowa i Nowego Sącza złożyli ok. 30 tys. pozwów. Druga fala nadciągnęła na ZUS w połowie sierpnia i trwa do dzisiaj. Najwięcej – 9 tys. pozwów – złożono w Koszalinie, po 7 tys. w Pile i Bydgoszczy, a 5 tys. II oddział w Łodzi.
Wzór formularza jest sprzedawany za 5-10 zł przed kościołami i na bazarach. Sprzedawcy zachwalają, że jest to świetny sposób na to, aby wyciągnąć z Zakładu trochę pieniędzy.
Emeryci i renciści w pozwie twierdzą, że ich emerytura (renta) za lata 1996-2005 jest niewłaściwie obliczona. W 1993 r. za rządu Hanny Suchockiej, gdy w państwowej kasie brakowało pieniędzy na emerytury, parlament obniżył tzw. kwotę bazową, od której je naliczano, ze 100 do 91 proc. Dla 5,3 mln emerytów i rencistów oznaczało to stratę kilkudziesięciu złotych miesięcznie.
Ustawę o obniżeniu kwoty bazowej – na co powołują się emeryci w pozwach – Trybunał Konstytucyjny uznał w 1993 r. za niezgodną z Konstytucją bo „naruszała zasadę zaufania obywateli do państwa stanowiącą wiodącą podstawę stosunku ubezpieczeniowego”. Ale orzeczenie TK nigdy nie weszło w życie, bo odrzucił je parlament (miał wtedy takie uprawnienia).
ZUS wyrównań płacić więc nie chce. – Pozew nie znajduje uzasadnienia ani w obowiązujących, ani w dawnych przepisach. Wprowadza to niepokój społeczny i rozbudza nadzieje emerytów i rencistów – tłumaczy Aleksandra Wiktorow, prezes ZUS.
Według ZUS i Ministerstwa Pracy problem emerytur przyznanych na podstawie zaniżonej kwoty bazowej jest już załatwiony. Kwotę bazową podnoszono systematycznie co roku, tak że w 1999 r. z powrotem osiągnęła 100 proc. Po drugie, dwa lata temu parlament uchwalił ustawę, w której zobowiązał ZUS do ponownego ustalenia wysokości emerytur i rent przyznanych przed 1999 r. Zakład rozpoczął wyrównywanie świadczeń od marca 2005 r. Potrwa to do 2010 r. Ale te przepisy nie przewidują wyrównań za lata ubiegłe, więc emeryci i renciści dostaną lub już dostają wyższe świadczenia od momentu, w którym ZUS je ponownie przeliczy.
Emeryckie pozwy sądy zwracają do oddziałów ZUS (zgodnie z prawem Zakład musi wydać decyzję w sprawie, zanim zajmie się nią sąd). ZUS informuje, że żądania są bezzasadne. Od tej decyzji emeryci mogą się odwołać do sądu. Ale według Zakładu żaden sąd w sprawie wyrównania na razie się nie wypowiedział.
– Sąd będzie miał ciężki orzech do zgryzienia – twierdzi Bogusława Nowak-Turowiecka z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Jej zdaniem decyzja Parlamentu podjęta 13 lat temu była niesprawiedliwa, ale uzasadniona – rosła inflacja, zadłużenie państwa było wysokie, a wzrost gospodarczy niski. – Dziś sąd będzie musiał zdecydować, czy ważniejszy jest bieżący interes budżetu państwa, czy sprawiedliwość społeczna i zaufanie do państwa – twierdzi Nowak-Turowiecka. Podobnego zdania jest dr Gertruda Uścińska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Wyrównanie rent i emerytur kosztowałoby budżet 25-30 mld zł. Dla porównania na szkolnictwo wyższe i bezpieczeństwo publiczne wydajemy co roku po prawie 10 mld zł, na wojsko ok. 13 mld zł.
Politycy takie rozwiązanie biorą pod uwagę. – Rozumiem emerytów, którzy mogą czuć się pokrzywdzeni. Słusznie domagają się swego – twierdzi Tadeusz Cymański, wiceprzewodniczący klubu PiS. Ale w budżecie nie ma tych pieniędzy. – Będziemy zastanawiali się nad ustawą o wypłacie części pieniędzy, tak jak przy odszkodowaniach dla zabużan – twierdzi Cymański.
Resort pracy chciałby też skrócić ten proces o dwa lata, co kosztowałoby budżet 4,4 mld zł. Projekt odpowiedniej ustawy jest w uzgodnieniach międzyresortowych.
Leszek Kostrzewski; Piotr Miączyński, Gazeta Wyborcza