Co dalej z cenami mieszkań?
Prawdopodobnie okres największej gorączki związanej z rządowym programem „Bezpieczny kredyt 2%” mamy za sobą. ZBP podaje, że do 19 września 2023 r. Polacy złożyli 60 tys. wniosków w ramach tego programu. Dane miesięczne wskazują jednak, że najwięcej wniosków trafiło do banków tuż po uruchomieniu programu, a w kolejnych miesiącach ich liczba się zmniejszała. Prawdopodobnie dzięki temu poprawia się dostępność mieszkań rozumiana jako liczba ofert sprzedaży. Ta już w sierpniu nieznacznie wzrosła, a we wrześniu nowych unikalnych ogłoszeń w analizowanych przez nas miastach trafiło na portale o 4,9% więcej niż w sierpniu.
Warto jednak dodać, że kurczący się popyt na preferencyjne kredyty może zastąpić większe zainteresowanie tymi zwykłymi. Obniżenie stóp procentowych (we wrześniu i październiku – łącznie o 1p.p.), zwiększa możliwości zakupowe w grupie potencjalnych kredytobiorców nie będących beneficjentami programu rządowego.
Biorąc powyższe pod uwagę wydaje się, że w kolejnych miesiącach ceny nie będą rosły już tak szybko. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz stabilizacji cen lub niewielkich wzrostów.
Czy „Bezpieczny kredyt 2%” doprowadził do wzrostu cen
W ostatnim czasie dużo kontrowersji budzi to, czy program dopłat do kredytów hipotecznych jest przyczyną obserwowanego wzrostu cen. Odpowiedź na to pytanie jest jednak bardziej skomplikowana niż do się wydaje na pierwszy rzut oka.
Gdyby program i związane z nim złagodzenie Rekomendacji S nie zostało wprowadzone, to ceny w tym roku by nie wzrosły. Mocny wzrost i tak pojawiłby się jednak np. w 2025 r. Przez długi okres zastoju na rynku kredytów hipotecznych mielibyśmy bowiem o wiele większy odłożony popyt, który w pewnym momencie zostałby uwolniony przez obniżki stóp procentowych. W tym momencie mielibyśmy jednak bardzo małą podaż, ponieważ deweloperzy na dłuższy czas ograniczyliby produkcję. Bez programu nie dość, że wzrost cen i tak by się pojawił, to jeszcze młodzi musieliby czekać o 2-3 lata dłużej na własne mieszkanie.
Można też spojrzeć na tą kwestię z innej strony. Gdyby taki sam program został wprowadzony wcześniej i gdyby Polacy nie obawiali się, że pieniędzy na dopłaty niedługo zabraknie, to nie byłoby takiej kumulacji popytu. Nie byłoby więc też tak mocnych wzrostów cen.
Dopłaty miały oczywiście pewien wpływ na wzrost cen. Główną przyczyną tak dużych wzrostów był jednak nadmierny popyt przy dość niskiej podaży. Ten popyt wynikał z dwóch przyczyn. Program wprowadzono za późno. Przez wiele miesięcy młodzi nie byli wstanie kupić mieszkania, ponieważ wysokie stopy procentowe i regulacje KNF sprawiły, że kredyty hipoteczne były dla nich niedostępne. To doprowadziło do kumulacji popytu, który nagłe został uwolniony, gdy program wszedł w życie.
Popyt podbiły też doświadczenia z poprzedniego programu, czyli „Mieszkanie dla młodych”. Po udostępnieniu kolejnych transz pieniędzy na dopłaty, limity kończyły się po kilku dniach. Podobne obawy dotyczą „Bezpiecznego kredytu 2%” w przyszłym roku. To spowodowało, że z programu korzystają osoby, które nie planują jeszcze założenia rodziny i w standardowych warunkach jeszcze przez jakiś czas mieszkałyby z rodzicami czy w wynajmowanym mieszkaniu. Ponieważ jednak „trafiła się okazja, która może się nie powtórzyć”, to takie osoby również zdecydowały się na pośpieszne zakupy.
Prawdziwym problemem jest więc to, że programy wsparcia pojawiają się i znikają. Jeśli chcemy wspierać młodych w zakupie pierwszego mieszkania, a nie powiększać zyski deweloperów, to powinniśmy to robić w sposób ciągły. Tak, aby nie generować sztucznych kumulacji popytu. Osoby spełniające warunki programu powinny mieć pewność, że jeśli będą chciały kupić mieszkanie za kilka miesięcy, to pieniędzy na dopłaty dla nich nie zabraknie. Z kolei wysokość dopłat powinna wynikać z obiektywnego wskaźnika, a nie być ustalana odgórnie przez polityków. Taki charakter mają np. dopłaty, które przez określony czas obniżają oprocentowanie do 2% czy 0%. Dopłaty są wysokie w okresie wysokich stóp procentowych, a więc gdy raty są wysokie. Gdy stopy procentowe spadają, to i wysokość dopłat jest coraz niższa. Wielkość pomocy jest więc automatycznie dostosowywana do sytuacji.