Tagi:

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, czerwiec 2024 r.

Dane na temat cen w ogłoszeniach sprzedaży wciąż pokazują przewagę wzrostów. Wiele wskazuje jednak na to, że ceny w faktycznie zawieranych transakcjach stanęły, a być może nawet nieco spadły. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w maju przeciętne ceny w ogłoszeniach sprzedaży wzrosły w 10 z 17 miast. Zauważalnie wydłuża się jednak czas ekspozycji ogłoszeń. Słabe są również dane na temat sprzedaży nowych mieszkań przez deweloperów. W dużej mierze wynika to ze słabej dostępności kredytów. Udział raty w dochodzie pary zarabiającej po 80% średniej pensji wynosi aż 46%. W rezultacie liczba wniosków o kredyt hipoteczny w maju (26,9 tys.) była na trzecim najniższym poziomie w ostatnich 8 latach. Gorzej było tylko w maju 2022 r. i maju 2023 r.

Ceny w ogłoszeniach sprzedaży opublikowanych w maju były przeciętnie o 0,9% wyższe niż w kwietniu. W 7 miastach ceny spadły, a w 10 wzrosły. Co ciekawe, z miast, w których odnotowaliśmy spadki w poprzednim miesiącu (było ich również 7), tylko jedno miasto się powtarza, i jest nim Sosnowiec (-2,8% maj do kwietnia i -2,3% kwiecień do marca). Pozostałe miasta ze spadkami w poprzednim miesiącu miały wzrosty. Oznacza to, że z perspektywy danych miesięcznych ciężko mówić jeszcze o załamaniu. Największe majowe spadki odnotowaliśmy w Katowicach (-5,1%), Gdyni oraz wspomnianym już Sosnowcu (po -2,8%). Wzrosty z kolei zaobserwowaliśmy w Toruniu (+11,8%), Białymstoku (+5,3%), Radomiu oraz Bydgoszczy (po +4,5%). Co ciekawe, Warszawa, gdzie w kwietniu odnotowaliśmy drobną zadyszkę, jest znów „na plusie” 2,2%.

Mamy też kolejne rekordy cenowe aż w 9 z 17 analizowanych przez nas miast. Na szczególną uwagę zasługuje w tym miejscu Toruń, gdzie w nowych ogłoszeniach dodanych w maju przeciętna cena po raz pierwszy w historii sięgnęła 10 000 zł za m². Wszystko za sprawą rynku pierwotnego, gdzie przeciętna cena ofertowa w ofertach dodanych w maju była na poziomie 11 500 zł za m².

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w kwietniu 2024 r.

W ofertach wzrosty, ale coraz trudniej o kupującego

Podane wyżej wzrosty to oczywiście oczekiwania sprzedających. Jeśli natomiast chodzi o faktycznie zawierane transakcje, to prawdopodobnie sytuacja się pogarsza. Wydłuża się czas ekspozycji ogłoszeń. Z informacji od pośredników wiemy także, że znacząco zmniejszyła się liczba zapytań ze strony potencjalnych kupujących. Innymi słowy, mieszkania nie sprzedają się już tak szybko jak w poprzednich miesiącach. Ponadto z danych Otodom Analytics wynika, że w maju sprzedaż nowych mieszkań w 7 największych miastach była o 10% niższa niż w kwietniu i o 20% niższa niż przed rokiem. Czy czeka nas więc mocny spadek cen mieszkań?

NBP nie wierzy w istotną korektę cen mieszkań

W opublikowanym niedawno „Raporcie o stabilności systemu finansowego” opublikowanym przez NBP można znaleźć poniższe stwierdzenia:

„Ceny nieruchomości mieszkaniowych rosły w ujęciu nominalnym (…), a realna skala wzrostu nie sugeruje zagrożenia istotną korektą w przyszłości.”

„W obszarze finansowania nieruchomości, rozwojowi akcji kredytowej sprzyjać powinna rosnąca zdolność kredytowa gospodarstw domowych będąca w dużej mierze efektem rosnących płac w gospodarce.”

Bank centralny zwraca uwagę, że choć ceny mieszkań znacząco wzrosły, to zostało to złagodzone przez mocny wzrost wynagrodzeń. Ponadto poziom wynagrodzeń się nie zatrzymał, lecz rośnie i prawdopodobnie nadal będzie rósł w tempie przewyższającym inflację. Według GUS w kwietniu średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw było o 11,3% wyższe niż przed rokiem. Tymczasem wzrost cen (inflacja) w tym samym czasie wyniósł tylko 2,4%. NBP prognozuje, że wzrost wynagrodzeń będzie co prawda spowalniał, ale nadal będzie zdecydowanie przewyższał inflację. W rezultacie, po opłaceniu podstawowych kosztów życia, w kieszeniach Polaków będzie pozostało coraz więcej pieniędzy. To ma sprawić, że Polaków stać będzie na zakup mieszkań pomimo wysokich cen i wciąż wysokich stóp procentowych.

Realny wzrost wynagrodzeń – wykres z marcowej projekcji NBP

Rata stanowi aż 46% dochodu pary

Druga strona medalu wygląda tak, że choć sytuacja nieco się poprawiła, to nadal jest fatalna dla osób młodych, które zarabiają zwykle poniżej średniego wynagrodzenia. Załóżmy, że para, która chce kupić pierwsze w życiu mieszkanie, zarabia po 80% średniej pensji, czyli w okolicach mediany wynagrodzeń. Łącznie zarabiają więc 9 311 zł netto. Jeśli będą chcieli kupić mieszkanie o powierzchni 50 m² w dużym mieście (średnia transakcyjna cena nowego mieszkania dla 7 największych miast wg. NBP), to przy wkładzie własnym wynoszącym 10% rata będzie stanowiła aż 46% ich dochodu.

Dla porównania – gdy jest to ponad 50%, sytuacja jest fatalna, gdy jest poniżej 30%, to sytuacja jest dobra. Obecnie jesteśmy więc tylko nieznacznie poniżej progu, który określiliśmy jako fatalna sytuacja. Popyt ze strony takich osób na zwykłe kredyty (bez dopłat) będzie więc bardzo ograniczony.

Gorzej niż obecnie było tylko dwa razy

Co ciekawe, od 2009 r. (wcześniej przeważały kredyty walutowe) gorsza sytuacja od obecnej pojawiła się tylko dwukrotnie. Pierwszym przypadkiem, gdy udział raty w dochodzie przekraczał 50%, był rok 2009 i pierwsza połowa 2010 r., czyli zaraz po kryzysie finansowym. Aby pomóc młodym Polakom w zakupie mieszkania, złagodzono wtedy zasady programu „Rodzina na swoim”, który zaczął funkcjonować na pełnych obrotach.

Drugim przypadkiem, gdy rata przekraczała 50% dochodu przykładowej pary, była druga połowa 2022 r. W tym czasie młodzi niemalże nie mieli szans na uzyskanie kredytu hipotecznego. Wzrost stóp procentowych do poziomu 6,75% wywindował wysokość rat, a dodatkowo regulacje KNF ograniczyły zdolność kredytową. To wtedy pojawił się pomysł wprowadzenia „Bezpiecznego kredytu 2%”, który funkcjonował w drugiej połowie 2023 r.

Po uzyskaniu kredytu od razu mogliby starać się o pomoc

Od tamtego czasu stopy procentowe spadły z 6,75% do 5,75%. Mocno wzrosły też wynagrodzenia. Niestety, znacząco podskoczyły też ceny mieszkań. W rezultacie udział raty w dochodzie spadł z 52% do 46%. Poprawa jest więc nieznaczna.

Młodym bardzo trudno będzie uzyskać kredyt na opisane mieszkanie, ponieważ nowe przepisy stanowią, że jeśli rata przekracza 40% dochodu, to kredytobiorca może starać się o nieoprocentowaną pożyczkę z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Pieniądze na ten fundusz wpłacają banki. Z pewnością nie będą więc udzielały kredytów z ratą wyższą niż 40% dochodu.

Szansą na poprawę sytuacji byłyby znaczące obniżki stóp procentowych lub mocny spadek cen mieszkań. Obecnie prognozy mówią jednak, że stopa referencyjna NBP może spaść w okolice 3% dopiero w 2027 r. Na mocne spadki cen mieszkań również się nie zanosi w najbliższym czasie. Nawet jeśli ceny spadną, to tempo spadków z reguły jest bardzo powolne. Dlatego bez nowego programu dopłat wielu młodych przez najbliższe 2-3 lata będzie miało ogromne problemy z zakupem mieszkania.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, maj 2024 r.

Rynek sprzedaży mieszkań zdecydowanie ostygł w porównaniu do „gorącej” drugiej połowy 2023 r. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że co prawda w kwietniu nadal przeważały wzrosty (10 miast ze wzrostem, 7 ze spadkiem cen), ale ta przewaga była najmniejsza od maja ubiegłego roku. Wśród siedmiu miast, w których ceny spadły, była m.in. Warszawa, w której spadki w ostatnich latach pojawiały się bardzo rzadko. W rezultacie coraz bardziej kurczy się różnica cenowa między Krakowem a stolicą. Z kolei z danych NBP wynika, że ceny używanych mieszkań w Warszawie zostały daleko w tyle za cenami nowych. Różnica wzrosła do rekordowego poziomu 10,5%. Na rynku kredytów hipotecznych coraz bardziej rośnie prawdopodobieństwo, że program „Kredyt na start” nie zostanie wprowadzony.

Wspominane spadki cen w kwietniu odnotowaliśmy w Radomiu (-3,9%), Toruniu (-3,3%), Bydgoszczy (-2,9%), Łodzi (-2,6%), Sosnowcu (-2,3%), Lublinie (-0,2%) oraz… Warszawie (-0,2%). I choć spadek w stolicy wydaje się nieistotny, to jednak biorąc pod uwagę dotychczasowe wzrosty świadczy o odczuwalnym wyhamowaniu na tym rynku. Dla jasności – rynek w większości miast się nie zatrzymał. Nadal mieliśmy przewagę miast, w których ceny ofertowe rosły. Kupujący mieli jednak dużo większy wybór niż jeszcze kilka miesięcy temu oraz zwykle dużo więcej czasu na podjęcie decyzji. Dużo częściej również mają miejsce negocjacje ceny w dół (a nie w górę, jak to było przy BK2%).

Różnica cen między Warszawą a Krakowem skurczyła się o połowę

W pozostałych dziesięciu analizowanych miastach ceny wzrosły. Największe podwyżki zaobserwowaliśmy w Gdańsku (+5,3%), Rzeszowie (+4,5%) oraz Gdyni (+3,6%). Nieustannie rosną ceny również w Krakowie (+1,8%), które to miasto było rekordzistą wzrostów cen w wielu poprzednich naszych raportach. W rezultacie Kraków goni pod względem cen Warszawę. Jeszcze na początku ubiegłego roku stolica była o ok. 16% droższa. W kwietniu ta różnica wynosiła już tylko 8%.

W 9 z 17 miast padły też kolejne rekordy przeciętnej cen za m². Przekroczenie psychologicznych barier miało miejsce m.in. w Gdyni, gdzie przekroczono 12 tys. za m², oraz Gdańsku i Wrocławiu, gdzie przekroczono z kolei 13 tys. za m². Do poziomu 10 tys. za m² zbliżają się również Rzeszów (9900 zł) oraz Katowice (9700 zł). Warto jednak pamiętać, że mówimy o cenach w ofertach sprzedaży. W praktyce możliwości negocjowania cen są obecnie dość dobre ze względu na ograniczony popyt.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w kwietniu 2024 r.

W Warszawie jeszcze nigdy nie było tak dużej różnicy cenowej między cenami nowych i używanych mieszkań

W ostatnim czasie NBP opublikował również dane pokazujące poziom cen ofertowych i transakcyjnych w I kw. 2024 r. To w jakim tempie ceny się zmieniały, zostało już szeroko omówione w mediach. Krótko wspomnimy więc tylko, że w I kw. 2024 r. ceny transakcyjne nadal rosły. Zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym były średnio o 4% wyższe niż w IV kw. 2023 r.

Ciekawą informacją z danych NBP są relacje cenowe nowych i używanych mieszkań. Teoretycznie wydaje się, że te nowe powinny być droższe. W praktyce bywa jednak różnie. Dla przykładu w Warszawie zwykle było odwrotnie. Najczęściej wyższe ceny transakcyjne obowiązywały na rynku wtórnym. Wyjątkiem były tylko lata 2013-2016, kiedy to ceny nowych mieszkań górowały. Z kolei w ostatnich latach na rynku wtórnym było o ok. 3% drożej niż na pierwotnym.

Zdecydowana zmiana zaszła w III i IV kw. 2023 r., czyli w okresie funkcjonowania programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Najpierw ceny się zrównały, a potem dla nowych mieszkań zaczęły coraz mocniej odstawać od tych z rynku wtórnego. W I kw. 2024 r. średnia cena nowego mieszkania w Warszawie była już o 10,5% wyższa niż na wtórnym. Dla porównania przed 2023 rokiem tylko raz (w III kw. 2016 r.) zdarzyło się, że ta różnica przekroczyła 5%.

Automatycznie pojawia się więc pytanie – co dalej? Czy sytuacja wróci do normy, czyli czekają nas mocne wzrosty na rynku wtórnym? Wydaje się jednak, że w najbliższym czasie jest to mało prawdopodobne. Preferowanie nowych mieszkań prawdopodobnie wynika z obaw o koszty termomodernizacji, które trzeba będzie wykonać w najbliższych latach. Ten element może mieć istotne znaczenie przez kilka – kilkanaście najbliższych lat.

Warto jednak dodać, że Warszawa była pod tym względem wyjątkiem. W zdecydowanej większości dużych miast drożej jest na rynku pierwotnym. Największe różnice występują w Katowicach (42%), Opolu (31%) i Łodzi (30%), gdzie na rynku wtórnym występuje sporo mieszkań w cenach znacznie niższych od tych obowiązujących w nowych inwestycjach. Stosunkowo niewielkie różnice w cenach na rynku pierwotnym i wtórnym występują z kolei w Gdańsku (2%) i Rzeszowie (2%). To miasta, w których starsze mieszkania są chętnie kupowane, a więc ich ceny są zbliżone do tych dla nowo wybudowanych lokali.

Transakcyjne ceny mieszkań w I kw. 2024 r. i ich zmiany od IV kw. 2023 r. wg. NBP

Ceny w ofertach aż o 17% wyższe niż w dokonanych transakcjach

Kolejna ciekawostka w danych NBP, to ogromna różnica (17%) pomiędzy cenami ofertowymi i transakcyjnymi na rynku wtórnym w siedmiu największych miastach. Rekordziści to Kraków (23%) i Warszawa (22%). Nie oznacza to jednak, że kupujący mieszkania na rynku wtórnym wynegocjowali aż tak duże obniżki. Tak duża różnica częściowo może wynikać z tego, że ceny transakcyjne dotyczą mieszkań, dla których warunki sprzedaży często zostały ustalone kilka miesięcy wcześniej, gdy w ofertach obowiązywał niższy poziom cen. Nawet jeśli jednak uwzględnimy ten element, to nadal ta różnica wydaje się zbyt wysoka.

Części kupujących w I kwartale prawdopodobnie udało się więc wynegocjować cenę znacznie niższą niż ta w ogłoszeniu. Poza tym zapewne było wiele ofert, które miały tak wysokie ceny, że nie znalazły nabywców. Zawyżały więc średnią dla cen ofertowych, a nie miały wpływu na ceny transakcyjne.

Z kolei na rynku pierwotnym ta różnica była dużo mniejsza. Dla siedmiu największych miast wyniosła 4,9%, co oznacza, że możliwości negocjowania cen były minimalne. Ta różnica jest bowiem przede wszystkim efektem tego, że ceny dla tych transakcji były ustalane wiele miesięcy wcześniej. Jeśli bowiem kupowane jest mieszkanie w trakcie budowy, to od momentu ustalenia ceny do przeniesienia własności mieszkania może minąć ponad rok. Z kolei na rynku wtórnym trwa to znacznie krócej. W przypadku konieczności uzyskania kredytu 2-4 miesiące, a przy zakupie gotówkowym czasami zaledwie kilka dni.

„Kredyt na start” nie zostanie wprowadzony?

Na rynku kredytów hipotecznych najważniejszym wydarzeniem jest obecnie kwestia „Kredytu na Start”, czyli zapowiadanego przez rząd programu dopłat do kredytów. Napędza on pozytywne nastroje wśród sprzedających, mimo że obecnie popyt na mieszkania jest znacznie mniejszy niż w drugiej połowie ubiegłego roku. Pojawia się jednak coraz więcej niepewności w kwestii tego, czy program zacznie działać. W połowie maja w jednym z wywiadów wicepremier Krzysztof Gawkowski stwierdził nawet, że „może być tak, że nie będzie kredytu zero procent”. W ostatnich dniach marszałek Szymon Hołownia zapowiedział, że Trzecia Droga nie poprze tego programu.

Ponadto do już dość mocno rozbudowanych warunków programu dochodzą kolejne ograniczenia. W ramach konsultacji programu pojawiła się informacja o pomyśle wprowadzenia limitów ceny metra kwadratowego, co ma na celu uniknięcie wzrostu cen mieszkań. Nawet jeśli program wejdzie w życie, to może się okazać, że niewiele mieszkań spełnia limit ceny. Rozważany jest także pomysł rozszerzenia limitu wieku (35 lat) na pary bez dzieci.

Prawdopodobnie kwestia tego czy program zostanie uruchomiony, a jeśli tak to w jakim kształcie, zostanie zapewne rozstrzygnięta dopiero po wakacjach. Zostało do nich bowiem bardzo niewiele czasu, a latem zwykle niewiele się dzieje.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, I kwartał 2024 r.

Oczekiwania cenowe sprzedających w I kwartale były jeszcze wyższe niż pod koniec 2023 r. i niemal wszędzie biły rekordy. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że najmocniejsze wzrosty pojawiły się w przypadku małych mieszkań, które były o niemal 6% wyższe niż w IV kw. 2023 r. W Warszawie przeciętna cena mieszkania do 35 m² zbliża się do 20 tys. zł za m². Za kawalerkę o powierzchni 30 m² trzeba przeciętnie zapłacić 585 tys. zł. Jeśli chodzi o zmiany roczne, to niekwestionowanym liderem jest Kraków, w którym średniej wielkości mieszkania zdrożały aż o 38%. Bardzo mocno rosły też ceny w takich miastach jak Warszawa, Katowice, Wrocław i Łódź. To oczywiście przekłada się na wzrost kwot kredytów hipotecznych, które trzeba zaciągnąć, aby kupić mieszkanie. Dla par bez dzieci, spełniających warunki programu „Kredyt na start”, w większości badanych miast dopłaty obniżą ratę o ponad 1000 zł.

Według GUS, od stycznia do marca deweloperzy rozpoczęli budowę prawie 42 tys. mieszkań, czyli aż o 79% więcej niż przed rokiem. Dzięki temu niedługo zobaczymy dużo ofert nowych mieszkań będących w budowie. Obecnie sytuacja nie jest jednak tak dobra. Liczba mieszkań oddanych do użytkowania przez deweloperów była o 4% niższa niż przed rokiem. Ponadto zdecydowana większość z nich została już dawno sprzedana.

Niewielki spadek ofert pokazuje również nasza analiza liczby aktywnych ofert sprzedaży obejmująca zarówno rynek pierwotny, jak i wtórny. W ciągu I kw. 2024 r. w 17 badanych miastach odnotowaliśmy 96 tysięcy aktywnych ogłoszeń (po usunięciu duplikatów). To o 1% mniej niż przed rokiem. Warto jednak podkreślić, że 2024 r. zaczęliśmy od „wyczyszczonej” oferty, która z miesiąca na miesiąc dynamicznie przyrasta.

Ceny mieszkań nadal rosną

Na rynku widać duży optymizm sprzedających. Choć w I kwartale 2024 r. nie funkcjonował już program „Bezpieczny kredyt 2%”, to ceny w ofertach sprzedaży nadal rosły. Małe lokale (do 35 m²) zdrożały przeciętnie o 5,9% q/q, średniej wielkości (35-60 m²) o 4,9% q/q, a duże (powyżej 60 m²) o 4,4% q/q. Co ciekawe, ceny rosły pomimo tego, że sprzedaż znacząco spadła w porównaniu do IV kwartału 2023 r. i że oddalają się perspektywy spadku poziomu stóp procentowych.

Główną podstawą tego optymizmu są zapewne dwa elementy – planowane wprowadzenie nowego programu dopłat do kredytów hipotecznych „Kredyt na Start” oraz szybki wzrost wynagrodzeń. Według GUS przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w I kwartale było o 4% wyższe niż w IV kw. 2023 r. i o 12,5% wyższe niż przed rokiem.

W Warszawie średnia cena małych mieszkań to już prawie 20 tys. zł za m²

W segmencie małych mieszkań szczególnie wyróżnia się Warszawa, w której przeciętna cena wzrosła do 19 504 zł za m². Niewiele już brakuje do przekroczenia psychologicznej granicy 20 tys. zł za m². Jeśli jednak chodzi o procentowy wzrost w porównaniu do IV kw. 2023 r., to stolica z 6,6% wzrostu w segmencie małych lokali jest tylko lekko powyżej średniej.

Ceny małych mieszkań zdecydowanie najmocniej wzrosły w Sosnowcu (+19% q/q) i Rzeszowie (+13% q/q). Dwucyfrowe podwyżki odnotowaliśmy również w przypadku średniej wielkości mieszkań w Sosnowcu (+14% q/q) oraz dużych mieszkań w Warszawie (11% q/q) i Gdańsku (11% q/q).

Z kolei spadki cen w porównaniu do IV kw. 2023 r. były rzadkością. Pojawiły się jedynie dwa takie przypadki. Dotyczą małych mieszkań w Toruniu (-2% q/q) i dużych w Sosnowcu (-2% q/q).

W Rzeszowie m² kawalerki jest prawie o połowę droższy niż dużego mieszkania

Po dużych wzrostach cen małych mieszkań i spadku cen dużych, Sosnowiec znalazł się w nietypowej grupie miast. Rzadko zdarza się, że cena m² małego mieszkania jest o ponad 30% wyższa niż dużego. Dotychczas w tym gronie był Rzeszów i Wrocław. Obecnie dołączył do nich właśnie Sosnowiec (różnica 33%). Z kolei we Wrocławiu jest to 37%, a najbardziej imponująca jest w Rzeszowie (46%).

Małe i średnie mieszkania zdrożały aż o 19% r/r

Jeszcze bardziej imponujące są wzrosty, jakie dokonały się w porównaniu do I kwartału 2023 r. Małe i średnie mieszkania zdrożały przeciętnie aż o 19%, a duże o 16%. W tych danych szczególnie wyróżniają się średniej wielkości mieszkania w Krakowie, które zdrożały aż o 38% r/r. To jedyny przypadek wzrostu o ponad 30%. Z kolei wzrostów o ponad 20% było aż 16, więc nie będziemy wymieniać wszystkich przypadków. Patrząc jednak całościowo, a nie tylko na pojedyncze segmenty, to zdecydowanie najmocniejsze wzrosty pojawiły się w Krakowie, Warszawie, Katowicach, Wrocławiu i Łodzi.

Ofertowe ceny mieszkań za m2 w I kw. 2024 r. i zmiany od I kw. 2023 r.

Wzrost cen będzie spowalniał

Utrzymanie tak szybkiego tempa wzrostu cen mieszkań jest mało prawdopodobne. Po pierwsze dlatego, że wynagrodzenia w kolejnych kwartałach nie będą rosły już tak szybko jak w poprzednich. Inflacja jest już dużo niższa, więc presja płacowa powinna się zdecydowanie zmniejszyć. W tym roku mało prawdopodobne są też obniżki stóp procentowych. Jedynym elementem, który teoretycznie mógłby napędzać mocne wzrosty, jest więc program „Kredyt na Start”. Bez niego ceny z pewnością by się ustabilizowały, a w części miast nawet nieco spadły. Jeśli wejdzie on w życie, to ceny zapewne dalej będą rosły, ale zdecydowanie wolniej niż w ubiegłym roku.

Chętnych na kredyt z dopłatą będzie znacznie mniej…

Wpływ „Kredytu na Start” na ceny mieszkań będzie zdecydowanie mniejszy niż „Bezpiecznego kredytu 2%”, m.in. dlatego, że w tym roku na nowy program nie będzie aż tak wielu chętnych jak w ubiegłym. Niemal każdy, kto miał zdolność kredytową i chciał kupić pierwsze w życiu mieszkanie, już to zrobił z pomocą „Bezpiecznego kredytu 2%”. Od jego zakończenia minęło zbyt mało czasu, aby zebrała się nowa, liczna grupa takich osób.

Warto też pamiętać, że demografia jest nieubłagana. Z każdym rokiem w dorosłość wchodzi coraz mniej Polaków, ponieważ w latach 90-tych i na początku XXI wieku rodziło się coraz mniej dzieci. Czterdzieści lat temu rodziło się po około 700 tys. dzieci rocznie, 30 lat temu już po 500 tys. dzieci, a 20 lat temu już tylko 360 tysięcy. W ostatnich latach było to jednak rekompensowane dużym napływem imigrantów, głównie z Ukrainy. Oczywiście nowi imigranci wciąż do nas przybywają, ale nie jest to już taka skala jak po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.

… dlatego niewiele jest głosów poparcia dla programu

W najbliższym czasie nie będzie więc zbyt wielu osób, które będą spełniały warunki programu. Dlatego niewiele jest głosów poparcia dla programu. Zdecydowanie przeważają z kolei komentarze tych, którzy z programu nie będą mogli skorzystać. Oni obawiają się, że nowy program mocno podbije ceny mieszkań, więc trudniej będzie im zamienić mieszkanie na większe lub kupić mieszkanie jako inwestycję.

Liczba „kredytów na start” będzie limitowana

Gdyby jednak okazało się, że popyt będzie zaskakująco wysoki, to program ma wbudowany bezpiecznik w postaci limitu wniosków, jakie będą mogły zostać złożone. W tym roku maksymalnie będzie mogło to być 35 tysięcy wniosków, a od przyszłego roku limit będzie wynosił po 15 tysięcy kwartalnie. W przypadku dużego zainteresowania popyt będzie więc „rozsmarowywany” w czasie. W ten sposób nie dojdzie do sytuacji, gdy dziesiątki tysięcy osób jednocześnie szuka mieszkania.

Powyżej limitu kwoty kredytu rata szybko rośnie

Kolejnymi elementami, które mają ograniczać wpływ programu na ceny mieszkań, są limity kwoty kredytu objętej dopłatą oraz dochodu. Poniższe tabele prezentują poziomy tych limitów. Warto jedynie dodać, że nieznaczne przekroczenie limitu dochodu nie powoduje wykluczenia z programu, ale zmniejszenie dopłaty. Jeśli jednak przekroczenie jest znaczące, to dopłata spada do zera.

Limity dochodu netto w ramach programu „Kredyt na start”

Z kolei przekroczenie limitu kwoty kredytu powoduje, że od nadwyżki będą naliczane odsetki w pełnej wysokości. Dla przykładu, jeśli para bez dzieci będzie chciała kupić mieszkanie w Warszawie za 700 tys. zł, to tylko 480 tys. zł będzie objęte oprocentowaniem 1,5%, a pozostałe 220 tys. zł będzie miało takie oprocentowanie jak zwykły kredyt hipoteczny, czyli ok. 7,5%.

Limity kwoty kredytu objętej dopłatą z programu „Kredyt na start”

Dopłata to 2 200 zł, a rata spada tylko o 1 144 zł

Wartym odnotowania elementem programu jest to, że spłata w ciągu pierwszych 10 lat, kiedy obowiązują dopłaty, będzie odbywała się w systemie rat malejących. Ma to taką zaletę, że zadłużenie jest spłacane znacznie szybciej niż przy ratach stałych. W rezultacie po zakończeniu dopłat i przejściu na raty stałe, wysokość rat jest zbliżona do poziomu z okresu dopłat.

W przypadku zwykłych kredytów hipotecznych kredytobiorcy zwykle wybierają jednak raty stałe, ponieważ w początkowym okresie spłaty są one znacznie niższe. Dla przykładu zaciągając kredyt na 625 tys. zł (przypadek Gdańska w poniższej tabeli) rata stała wynosi 4586 zł. Pierwsza z rat malejących wynosiłaby natomiast 5 642 zł, a więc różnica przekracza 1000 zł. Dlatego niewiele osób wybiera raty malejące.

W przypadku „Kredytu z dopłatą” rata wyniesie jednak tylko 3 442 zł, ponieważ obniży ją dopłata, która w pierwszym miesiącu wyniesie 2 200 zł. Różnica między ratą w ramach programu a ratą stałą wyniesie jednak tylko 1 144 zł, czyli dużo mniej niż kwota dopłaty. Ta różnica wynika z tego, że jeden z porównywanych kredytów jest spłacany w systemie raty stałej, a drugi raty malejącej. Nie należy więc mylić kwoty dopłaty z różnicą w wysokości raty, gdy porównanie dotyczy raty stałej.

Różnice wysokości raty zwykłego kredytu z ratą stałą i w „Kredycie na start” dla pary bez dzieci

(zakładając okres spłaty 30 lat oraz że zwykły kredyt również można byłoby zaciągnąć na pełną wartość mieszkania)

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, marzec 2024 r.

Sprzedający nadal podbijają poziom cen mieszkań w ogłoszeniach sprzedaży. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w lutym w porównaniu do stycznia wzrosty pojawiły się w 13 z 17 badanych miast. Największe odnotowaliśmy w Katowicach (7,7% m/m). Z kolei patrząc na zmiany roczne, szczególnie wyróżniają się trzy miasta – Kraków, Katowice i Warszawa. W Krakowie w ciągu 12 miesięcy przeciętna cena ofertowa wzrosła z 11 281 zł za m² do 15 652 zł za m², czyli aż o 38% r/r. W Katowicach ceny poszły w górę przeciętnie o 29%, a w stolicy o 28%. Wzrosty były tam tak mocne, że spowodowały wyraźny spadek dostępności mieszkań. Ten spadek miał miejsce pomimo wzrostu średniego wynagrodzenia o 12% i spadku stóp procentowych. W Krakowie rata kredytu na mieszkanie o powierzchni 50 m² pochłonęłaby aż 59% dochodu pary zarabiającej po 80% przeciętnego wynagrodzenia. Z kolei w Warszawie byłoby to aż 64%. Przed rokiem było to odpowiednio 50% i 58%.

Sytuacja na rynku mieszkaniowym w lutym była kontynuacją pozytywnych nastrojów z poprzednich miesięcy. Choć popyt jest niski, to ceny w ogłoszeniach rosną. Sprzedający liczą, że w drugiej połowie roku popyt wystrzeli dzięki programowi „Mieszkanie na start”. Nie chcą więc obniżać cen, lecz testują coraz wyższe poziomy.

Ceny podawane w nowych ogłoszeniach sprzedaży w lutym 2024 r. wzrosły w porównaniu ze styczniem w 13 z 17 badanych przez nas miast. Największe podwyżki odnotowaliśmy w Katowicach (+7,7%), Sosnowcu (+5,8%) oraz Rzeszowie (+4,7%). Spadki pojawiły się tylko w czterech miastach – w Radomiu (-3,9%), Białymstoku (-3,7%), Szczecinie (-0,6%) oraz Gdyni (-0,3%).

W Krakowie ceny mieszkań rosną jak szalone

Z kolei w porównaniu do poziomu przed rokiem zdecydowanie wyróżnia się Kraków. Z wzrostem o 39% r/r „bije na głowę” inne badane miasta. Ponadto bardzo mocno wzrosły ceny mieszkań w Katowicach (+29% r/r) i Warszawie (+28% r/r). Warto też wspomnieć o Łodzi (+22% r/r) i Wrocławiu (+21% r/r), w których wzrost przekroczył 20%.

Wśród miast, które objęliśmy badaniem nie ma ani jednego, w którym przeciętna cena byłaby niższa niż przed rokiem. Najniższy wzrost odnotowaliśmy w Sosnowcu (+8% r/r).

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w lutym 2024 r.

Popyt na kredyty hipoteczne zdecydowanie spadł

Jeśli chodzi o sytuację na rynku kredytów hipotecznych, to popyt jest ograniczony. Według BIK w lutym złożono 26 tys. wniosków o kredyt hipoteczny. Sytuacja nie jest więc aż tak fatalna, jak na przełomie 2022-2023 r., kiedy miesięcznie składano 12-13 tys. wniosków. Z drugiej strony jest zdecydowanie gorzej niż w IV kw. ubiegłego roku, kiedy średnio było to 42 tys. wniosków miesięcznie.

Chwilowa pauza we wzroście liczby ogłoszeń

Biorąc pod uwagę to spowolnienie, spodziewaliśmy się, że w lutym wzrośnie liczba publikowanych ogłoszeń sprzedaży mieszkań. Tak się jednak nie stało. W analizowanych 17 miastach na portale trafiło 38 tysięcy unikalnych (po usunięciu duplikatów), nowych ogłoszeń. To niewiele więcej niż w grudniu, ale ok. 17% mniej niż w styczniu. Łączne saldo wszystkich aktywnych, unikalnych ofert w lutym było na poziomie 100 tys. ogłoszeń i był to poziom porównywalny do września 2023 r.

Sytuacja w zakresie liczby ogłoszeń wygląda jak chwilowa pauza przed kolejnymi przyrostami. W marcu zainteresowanie kupujących mocno zwolniło, więc można się spodziewać, że ofert na portalach będzie coraz więcej. Pełnych informacji z marca jeszcze nie mamy, ale wstępne dane wskazują na znaczący wzrost liczebności ofert.

„Mieszkanie na start” jedyną szansą na wyższy popyt

Jeśli chodzi o przyszłość, to kluczowe znaczenie będzie miał zapowiadany program „Mieszkanie na start”. Będzie to prawdopodobnie jedyny czynnik, który w tym roku może przywrócić większy popyt. Obecnie prognozy mówią bowiem, że w tym roku nie zobaczymy obniżek stóp procentowych. W rezultacie oprocentowanie zwykłych kredytów hipotecznych pozostanie na obecnym, dość wysokim poziomie. Średnia dla oprocentowania stałego w ofertach kredytów z wysokim (powyżej 20%) wkładem własnym wynosi 7,58%, a dla niskiego wkładu własnego (10% wkładu) jest to 8,03%.

Oprocentowanie stałe dla kredytów hipotecznych udzielanych w marcu 2024

(kredyt na 300 tys. zł, klient bez relacji z bankiem)

 

Dostępność mieszkań spadła w 8 z 17 miast mimo wzrostu wynagrodzeń o 12%

Według najnowszych danych GUS, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lutym, po przeliczeniu na wartość netto, wyniosło 5 769 zł. Było więc aż o 12% wyższe niż przed rokiem. Ponadto w tym okresie mieliśmy też obniżki stóp procentowych w sumie o 1 pp. Mogłoby się więc wydawać, że te elementy powinny rekompensować wzrost cen mieszkań. W rzeczywistości dużo zależy od miasta. Wśród tych, które badaliśmy aż w 8 z 17 dostępność mieszkań spadła w porównaniu z sytuacją sprzed roku.

Sprawdziliśmy jaką część dochodów przykładowej pary pochłania rata kredytu na mieszkanie o powierzchni 50 m², przy założeniu 10% wkładu własnego i okresu spłaty 25 lat. Przyjęliśmy, że kredytobiorcy zarabiają po 80% średniego wynagrodzenia. W lutym 2024 r. zarabiali więc po 4 615 zł netto, czyli ich łączny dochód miesięczny to 9 230 zł. Z kolei przed rokiem zarabiali łącznie 8 234 zł. Uwzględniliśmy również spadek oprocentowania kredytów hipotecznych z 10% wkładem własnym z 9,23% do 8,03%.

Pomimo wzrostu wynagrodzeń o 12% i niższego oprocentowania, zauważalna poprawa dostępności mieszkania występuje bardzo rzadko. Spadek udziału rat w dochodzie o ponad 2 pp. wystąpił tylko w Sosnowcu (spadek z 28% do 26%). Poprawa o ponad 1 pp. pojawiła się w czterech miastach – Radomiu, Częstochowie, Szczecinie i Bydgoszczy.

Na drugim biegunie mamy miasta, w których dostępność bardzo mocno spadła. W Krakowie udział raty w dochodzie zwiększył się aż o 10 pp. (z 49% do 59%). Znaczące pogorszenie sytuacji pojawiło się też w Warszawie (o 6 pp.) i Katowicach (o 4 pp.). Pozostałe miasta, w których odnotowaliśmy wzrost udziału raty w dochodzie, to Wrocław, Łódź, Poznań, Toruń i Rzeszów.

W Warszawie rata pochłonie 64% dochodu pary

Warto też zwrócić uwagę nie tylko na zmiany udziału raty w dochodzie, ale również na jego poziom. W Warszawie (64%) i Krakowie (59%) para o takich dochodach nie ma szans na uzyskanie takiej kwoty kredytu, która pozwoli na zakup mieszkania o powierzchni 50 m² po przeciętnej cenie. Bardzo trudne, o ile niemożliwe, będzie to również we Wrocławiu (48%), Gdańsku (48%), Gdyni (45%) i Poznaniu (42%). W tych miastach udział raty przekracza bowiem 40%. W pozostałych miastach sytuacja pozornie wydaje się lepsza. Należy jednak dodać, że zdecydowanie trudniej jest tam uzyskać zakładany przez nas dochód, ponieważ wynagrodzenia są tam niższe.

Ile procent dochodu pochłania rata kredytu

(w przypadku pary z dochodem po 80% średniego wynagrodzenia, kupującej mieszkanie 50 m2 po przeciętnej cenie, kredyt na 25 lat, 10% wkładu własnego)

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, IV kw. 2023

Wreszcie wiadomo, jak zachowywały się ceny mieszkań w 2023 r. w poszczególnych segmentach rynku. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że niemal w identycznym stopniu zdrożały małe (o 15,3%) i średnie mieszkania (o 15,8%). Zauważalnie słabiej drożały duże lokale, notując wzrost o 12,5%. To prawdopodobnie efekt ograniczenia maksymalnej kwoty „Bezpiecznego kredytu 2%” do 600 000 zł. Rekordowe wzrosty odnotowaliśmy w przypadku średniej wielkości mieszkań w Krakowie, gdzie przeciętna cena za m2 wzrosła aż o 35% r/r (z 10 854 zł do 14 655 zł). W rezultacie ceny w tym segmencie w Krakowie są już bardzo blisko stawek warszawskich. Te informacje skłaniają do refleksji: czy ceny mogą jeszcze wzrosnąć i kiedy zaczną spadać. Dlatego przedstawiamy czynniki, które będą kluczowe dla rynku w najbliższym czasie.

Na początku stycznia podsumowaliśmy rok 2023. Już wiemy, że był to rok dynamicznych wzrostów. Aktualizacja raportu o dane grudniowe jedynie „podkręciła” i tak już rekordowe wskaźniki. Grudniowy wzrost o 2,69% m/m na pierwszy rzut oka może nie wydawać się duży, ale warto pamiętać, że była to zmiana w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Dodając ten element do zmian we wcześniejszych miesiącach 2023 r., uzyskujemy wzrost nie o 13%, jak wynikało z danych listopadowych, ale aż o 16%.

Przyczyną tak mocnych wzrostów w końcówce roku była informacja o wyczerpywaniu się pieniędzy na dopłaty, wypłacane w ramach programu „Bezpieczny kredyt 2%” (BK2%). Ta informacja spowodowała, że osoby, które planowały skorzystać z programu, rzuciły się do poszukiwania mieszkania, aby jeszcze zdążyć skorzystać z dopłat. Tymczasem na rynku było już niewiele odpowiednich lokali. Skok popytu w sytuacji ograniczonej podaży spowodował mocny wzrost cen.

W ubiegłym roku w programie „Bezpieczny kredyt 2%” największą popularnością cieszyły się mieszkania średniej wielkości, które w naszym raporcie definiujemy jako mające metraż od 35 do 60 m2. Ta popularność wynikała z tego, że wśród uczestników dominowali single (udział około 60%). Ci zwykle kupowali lokale o powierzchni około 50 m2. Większe mieszkania, nieznacznie przekraczające 60 m2, preferowały małżeństwa. Udział par był jednak zdecydowanie mniejszy.

Szalone wzrosty średniej wielkości mieszkań w Krakowie

Wspomniana popularność przełożyła się na ceny średniej wielkości mieszkań, które wzrosły o 15,8% r/r, a więc mocniej niż małe i duże lokale. Rekordzistą w tym segmencie jest Kraków, gdzie tego typu mieszkania zdrożały aż o 35%. Na kolejnych miejscach znalazły się Wrocław (23%) i Katowice (23%). Wzrosty poniżej 10% odnotowaliśmy tylko w Gdańsku (4%), Radomiu (6%), Rzeszowie (7%) i Sosnowcu (9%).

Małe mieszkania zdrożały przeciętnie o 15,3% r/r

Wzrost cen małych mieszkań (do 35 m2) również był bardzo mocny i wyniósł 15,3% r/r. Przyczyny wzrostów były bardzo podobne jak w przypadku średniej wielkości lokali. Cieszyły się one dużym zainteresowaniem, ponieważ zwykle spełniały warunki programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Największe podwyżki w tym segmencie również odnotowaliśmy w Krakowie (28%), a na kolejnych miejscach znalazły się Katowice (24%), Warszawa (23%) i Wrocław (20%). Z kolei najmniejsze wzrosty odnotowaliśmy w Rzeszowie (1,6%).

Duże mieszkania zdrożały „tylko” o 12,5%

Segment dużych mieszkań (powyżej 60 m2) był nieco mniej rozgrzany niż małe i średnie lokale, ale wzrosty również były imponujące. Przeciętnie w badanych miastach ceny wzrosły o 12,5%. W tym przypadku również największe wzrosty pojawiły się w Krakowie (24%). Na kolejnych miejscach znalazły się Katowice (21%), Poznań (20%) i Wrocław (19%). Najmniejszy wzrost odnotowaliśmy w Gdyni (0,9%).

Kraków goni Warszawę – tylko 6% różnicy

Opisane mocne wzrosty w Krakowie spowodowały, że ceny w tym mieście bardzo zbliżyły się do poziomu w Warszawie. Szczególnie jest to widoczne w segmencie średniej wielkości mieszkań. Tam różnica w cenie za m2 jest już mniejsza niż 1000 zł. W Warszawie przeciętna cena wynosi bowiem 15 539 zł, a w Krakowie 14 655 zł. W ujęciu procentowym oznacza to, że stolica jest tylko o 6% droższa niż Kraków w segmencie średniej wielkości mieszkań. Dla dużych mieszkań różnica ta wynosi 8%, a dla małych 12%.

Ofertowe ceny mieszkań w IV kw. 2023 r. i zmiany od IV kw. 2022 r.

Czy czekają nas dalsze wzrosty cen mieszkań?

Jeśli chodzi o sytuację na rynku w 2024 r., to kluczowe będą trzy elementy: poziom stóp procentowych, poziom wynagrodzeń oraz ostateczny kształt programu „Mieszkanie na start”. Obecnie wydaje się, że wszystkie te czynniki mogą stymulować rynek i prowadzić do dalszego wzrostu cen w dużych miastach.

Obniżki stóp procentowych poprawią dostępność kredytów hipotecznych, podniosą dostępną kwotę i obniżą raty. Kluczowe będzie jednak to, jak mocne będą te obniżki. Tu jednak istnieją duże rozbieżności w ocenach. Kontrakty terminowe FRA przewidują, że pod koniec roku stopy procentowe mogą wynosić około 5%. To oznaczałoby zauważalną poprawę parametrów kredytów hipotecznych. Wciąż jednak oprocentowanie byłoby dość wysokie, ponieważ spadłoby prawdopodobnie do około 6,5%. Należy jednak dodać, że są też prognozy mówiące o tym, że w tym roku stopy mogą pozostać bez zmian.

Para z minimalnym wynagrodzeniem dostanie około 400 000 zł kredytu
Ceny mieszkań i ruch na rynku w dużej mierze zależą również od poziomu wynagrodzeń oraz od tego, ile osób stać na zakup mieszkania. W tym roku wynagrodzenia mają nadal rosnąć. Szczególnie będzie to zauważalne w przypadku wynagrodzenia minimalnego, którego kwota netto wzrosła od stycznia do 3221 zł, czyli aż o 18% r/r. W rezultacie para z takimi dochodami ma łączny dochód 6 442 zł. Jeśli nie mają dzieci, to w niektórych bankach mogą uzyskać kredyt (standardowy, bez dopłat) na około 400 000 zł. Rosnące wynagrodzenia również będą czynnikiem sprzyjającym wzrostowi cen mieszkań.

Czy Mieszkanie na start podbije ceny mieszkań?

Dalszemu wzrostowi cen może sprzyjać także wprowadzenie nowego programu „Mieszkanie na start”. Obecnie trudno jeszcze ocenić jego wpływ. Znamy bowiem tylko wstępne założenia, które mogą się jeszcze zmienić. Znane dziś parametry wydają się być nieco bardziej restrykcyjne niż w przypadku poprzednika, czyli „Bezpiecznego kredytu 2%”. Ewentualne wzrosty nie powinny więc już tak duże.

Szczególnie wyraźnie różnicę widać w przypadku singli, którzy byli największą grupą uczestników poprzedniego programu. W „Bezpiecznym kredycie 2%” dopłaty mogli otrzymać do kwoty kredytu wynoszącej 500 000 zł. W nowym programie dopłaty dla tej grupy mają być wypłacane tylko do kwoty kredytu wynoszącej 200 000 zł. Przy wyższej kwocie nadwyżka będzie oprocentowana jak zwykły kredyt.

W przypadku par wspomniany limit ma być dużo wyższy niż dla singli i ma wynieść 400 000 zł. Z drugiej jednak strony będzie zdecydowanie mniejszy niż 600 000 zł, które obowiązywało w BK2%. Programy mają jednak wiele różnic (poziom oprocentowania, limity dochodowe itp.). Wynik porównania z poprzednim programem będzie więc bardzo różny w zależności od sytuacji uczestnika.

To co wydaje się prawdopodobne – z nowego programu zapewne częściej będą korzystać pary niż single. To z kolei przeniesie popyt z mieszkań małych i średnich na średnie i duże.

Różnice między „Bezpiecznym kredytem 2%”, a „Mieszkaniem na start”

Czy jest szansa na spadek cen mieszkań?

W najbliższym czasie możliwy wydaje się jedynie niewielki spadek cen, ale tylko w części miast, gdzie były bardzo mocne wzrosty. Ponadto szansa na to może się pojawić raczej w pierwszej połowie roku, kiedy popyt będzie mniejszy. Warto jednak dodać, że kryzysy zwykle przychodzą niespodziewanie. Bardzo trudno jest je przewidzieć. Czynnikiem, który mogłyby doprowadzić do znaczących spadków cen mieszkań jest np. znaczący wzrost bezrobocia wywołany szybkim rozwojem sztucznej inteligencji. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że jeśli dojdzie do mocnych spadków, to wywoła je jakiś inny, wcześniej niezauważony lub ignorowany czynnik.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, podsumowanie 2023 roku

Rok 2023 na rynku nieruchomości można porównać do kolejki górskiej. Zaczął się od załamania sprzedaży, ostatecznie przyniósł jednak aż dwa boomy. Pierwszy wystąpił latem, po rozpoczęciu programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Jesienią mieliśmy niewielkie spowolnienie, a pod koniec roku kolejny boom, wynikający z wyczerpywania się puli pieniędzy na dopłaty z wspomnianego programu. To przełożyło się oczywiście na ceny mieszkań. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że od grudnia 2022 r. do listopada 2023 r. ceny wzrosły przeciętnie o 13%. Najmocniejsze wzrosty odnotowaliśmy w Krakowie (29%) i Warszawie (21%). Z kolei 2024 rok zaczyna się oczekiwaniem na wprowadzenie nowych wersji programu dopłat do zakupu pierwszego mieszkania, wakacji kredytowych i Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.

W zeszłorocznej prognozie na ten rok napisaliśmy: „Na początku 2023 roku sytuacja na rynku będzie zbliżona do tego, co dzieje się obecnie. Wartość udzielanych kredytów hipotecznych będzie bardzo niska, a więc sprzedaż mieszkań będzie niewielka. W ciągu roku sytuacja powoli może jednak zacząć się zmieniać”. Prognoza okazała się dość trafna. Początek roku faktycznie przyniósł kontynuację zastoju, jaki obserwowaliśmy w drugiej połowie 2022 roku. Najgorszym miesiącem okazał się styczeń, kiedy wg BIK uruchomiono tylko 6,2 tys. kredytów mieszkaniowych. Już od marca zaczęło się ożywienie, a od sierpnia możemy mówić o ogromnym boomie na tym rynku. Rekordowy był październik, w którym wypłacono aż 24 tys. kredytów na rekordową kwotę 9,7 mld zł. Warto jednak dodać, że to efekt wniosków złożonych we wcześniejszych miesiącach.

Ceny mieszkań wzrosły przeciętnie o 13%

Na rynku nieruchomości sytuacja wyglądała podobnie. Zauważalnie większa liczba kupujących pojawiła się w lutym, a od lipca obserwowany był już prawdziwy boom. W rezultacie ceny mieszkań od grudnia 2022 r. do listopada 2023 r. wzrosły we wszystkich 17 badanych przez nas miastach. Przeciętna zmiana wyniosła 13%. Zdecydowanie największe wzrosty odnotowaliśmy w Krakowie, gdzie przeciętna cena wzrosła z 11 250 zł za m² do 14 500 zł za m², czyli aż o 29%. Na kolejnych miejscach uplasowały się Warszawa (21%), Katowice (19%), Wrocław (18%) i Poznań (18%). Z kolei najmniejsze wzrosty pojawiły się w Gdańsku (4%), Radomiu (5%), Sosnowcu (6%) i Częstochowie (6%).

Przeciętne ceny mieszkań w listopadzie 2023 r.

Pierwszą przyczyną ożywienia na rynku było złagodzenie zapisów Rekomendacji S przez KNF. To sprawiło, że wzrosła zdolność kredytowa osób planujących zakup mieszkania. Poprawiły się także nastroje. Przyzwyczailiśmy się do wojny za wschodnią granicą, nauczyliśmy się funkcjonować w warunkach wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych. Najmocniejszym impulsem było jednak wprowadzenie „Bezpiecznego kredytu 2%”, który uwolnił skumulowany przez wiele miesięcy popyt. Boom na rynku wywołali nie tylko uczestnicy tego programu. Osoby, które nie spełniały jego warunków, chciały dokonać zakupu zanim program ruszy i doprowadzi do zmniejszenia podaży i wzrostu cen. Zakupów dokonywali też spekulanci, którzy chcieli dokonać tańszego zakupu, a później odsprzedać mieszkanie taniej uczestnikom programu.

Na skokowy skumulowany popyt zareagowali zarówno deweloperzy, jak i sprzedający mieszkania na rynku wtórnym. Obie grupy zaczęły dynamicznie podwyższać ceny. Wzrosty oczekiwań zaczęły się na przełomie maja i czerwca. W okresie od maja do listopada ceny wzrosły średnio o 9,5%, a liderami wzrostów były Kraków (23%) i Warszawa (19%).

Oprocentowanie zwykłych kredytów spadło, ale nieznacznie

Wspominaliśmy już o zmianach w Rekomendacji S oraz o „Bezpiecznym kredycie 2%”. Warto jednak dodać, że zmiany w Rekomendacji S oraz obniżki stóp procentowych spowodowały również poprawę dostępności i kosztu zwykłych kredytów hipotecznych. Niestety zmiany są stosunkowo niewielkie. Średnie oprocentowanie stałe dla kredytów z 20% wkładem własnym spadło z 8,08% do 7,35%, a tych z 10% wkładem z 8,44% do 7,77%. Wciąż jest więc dość wysokie, a oprocentowanie zmienne jest jeszcze wyższe.

W rezultacie wzrostu cen mieszkań i wciąż wysokiego poziomu oprocentowania, raty zwykłych kredytów wciąż są bardzo wysokie. Szczególnie jeśli porównamy ich wysokość z okresem rekordowo niskich stóp procentowych. Dla przykładu, kupując mieszkanie o powierzchni 50 m² po przeciętnej cenie, zakładając 10% wkładu własnego i okres spłaty 30 lat, rata dla Warszawy wyniesie 5 047 zł. W listopadzie 2020 r. było to 2 172. W ciągu trzech lat nastąpiła więc ogromna zmiana.

Zmiana pierwszej raty kredytu na mieszkanie 50 m2

(wkład własny 10%, okres spłaty 30 lat, zakup po przeciętnej cenie)

Wakacje kredytowe w 2024 roku na nowych zasadach

Jeśli chodzi o przyszłość, to wszystko wskazuje na to, że w 2024 roku nadal będzie można skorzystać z ustawowych wakacji kredytowych. Z projektu ustawy wynika, że w pierwszym kwartale będzie można zawiesić ratę marcową, a w kolejnych kwartałach po jednej, wybranej racie.

Zasady zostaną jednak nieco zmienione w porównaniu do tych, jakie obowiązywały w 2023 roku. Część osób, która dotychczas mogła z nich korzystać, straci taką możliwość. Wakacje nadal będą dostępne tylko dla osób spłacających kredyt w złotych, udzielony przed 1 lipca 2022 roku. Dodatkowym warunkiem będzie to, że stosunek raty do średniego dochodu z ostatnich 3 miesięcy będzie musiał przekraczać 35%. Jeśli więc rata wynosi np. 2000 zł, to dochód musi być mniejszy niż 5 714 zł.

Limit w wysokości 35% jest dość łagodny. Przy niższym poziomie spłata kredytu zwykle nie stanowi problemu i kredytobiorca może sobie z tym poradzić bez dodatkowego wsparcia. Warto jednak dodać, że osoby o bardzo niskich dochodach mogą czuć się oszukane. Jeśli bowiem ktoś ma dochód wynoszący np. 3 000 zł i ratę 1 100 zł, to nie skorzysta z wakacji, mimo że na życie pozostaje mu 1 900 zł. Z kolei ktoś, kto ma dochód 10 000 zł i ratę 3400 zł, będzie mógł skorzystać z wakacji, choć na życie pozostaje mu 6 600 zł. Dlatego, tak jak ma to miejsce w przypadku Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, powinno obowiązywać nie tylko kryterium procentowe, ale i kwotowe. Spełnienie jednego z nich powinno być wystarczające do uzyskania wsparcia.

Nowe zasady Funduszu Wsparcia Kredytobiorców

Z kolei łatwiej będzie skorzystać z innej formy pomocy dla kredytobiorców w trudnej sytuacji, czyli z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Pomoc polega na tym, że co miesiąc wypłacana jest kwota, która pokrywa całą ratę lub jej część. Aby móc skorzystać z funduszu, trzeba spełnić jeden z trzech warunków. Z projektu ustawy wynika, że aż dwa warunki mają zostać złagodzone. Te warunki to:

  • rata musi przekraczać 50% dochodu, a po zmianach wystarczy, że przekracza 40% dochodu;
  • przynajmniej jeden z kredytobiorców posiada status osoby bezrobotnej (warunek pozostanie bez zmian);
  • dochód pomniejszony o ratę musi być niższy niż określony limit (1 552 zł dla gospodarstwa jednoosobowego i 1 200 zł na osobę w gospodarstwie wieloosobowym). Po zmianie limity mają wzrosnąć analogicznie do 2 328 zł i 1800 zł na osobę.

Poprawie ulegnie także forma wsparcia – będzie mogła być wyższa i wypłacana przez dłuższy okres. Maksymalna kwota wypłacana co miesiąc ma wzrosnąć z 2000 zł do 2500 zł. Należy jednak dodać, że standardowo wypłacane jest tyle, ile wynosi rata. Jeśli więc ktoś ma ratę 1500 zł, to dostanie 1500 zł, a jeśli rata wynosi np. 3000 zł, to po podwyżce dostanie 2500 zł wsparcia. Taka pomoc jest wypłacana tak długo, jak długo uczestnik spełnia choćby jeden z warunków. Maksymalnie może jednak korzystać z wypłat przez 36 miesięcy. Po zmianach ten okres wzrośnie do 40 miesięcy. Maksymalna kwota pomocy wzrośnie więc z 72 000 zł do 100 000 zł (40 mies. * 2500 zł).

Pomoc z tego funduszu trzeba zwrócić. Spłata rozpoczyna się jednak dopiero po 2 latach od momentu otrzymania ostatniej wypłaty. Nie są naliczane żadne odsetki, a część długu może zostać umorzona. Obecnie, jeśli w terminie zostanie spłacone 100 z 144 rat, to 44 zostaną umorzone. Jeśli więc ktoś otrzymywał maksymalną kwotę wsparcia (2000 zł miesięcznie przez 36 miesięcy), to jego dług wyniesie 72 000 zł. Co miesiąc będzie spłacał po 500 zł. Jeśli terminowo spłaci 100 rat, czyli 50 000 zł, to pozostałe 22 000 zł zostaną mu umorzone.

Maksymalna kwota umorzenia wzrośnie z 22 000 zł do 33 000 zł

Po zmianach okres spłaty ma zostać wydłużony z 144 do 200 miesięcy. Zwiększona ma zostać również kwota podlegająca umorzeniu. Po terminowej spłacie 134 rat umorzone zostaną 64 raty. Przy nowej maksymalnej kwocie wypłat wynoszącej 2 500 zł miesięcznie i maksymalnym okresie wypłat 40 miesięcy, dług wyniesie 100 000 zł. Spłata w takim przypadku nadal będzie odbywała się w kwocie 500 zł miesięcznie, ale przez dłuższy okres. Po terminowej spłacie 134 rat, czyli kwoty 67 000 zł, pozostałe 33 000 zł zostaną umorzone.

Co z cenami mieszkań w 2024 r.?

Na ceny mieszkań wpływa wiele różnych czynników, m.in. poziom stóp procentowych, dostępność kredytów hipotecznych, demografia, migracje zarówno Polaków, jak i obcokrajowców oraz programy rządowe. Większość z nich wskazuje na zdecydowane spowolnienie w 2024 r. Stopy procentowe prawdopodobnie pozostaną przez większą część roku na obecnym, dość wysokim poziomie. Nie są już przyjmowane wnioski o preferencyjny „Bezpieczny kredyt 2%”, który był głównym motorem boomu w 2023 r.

Oczywiście pojawiły się już zapowiedzi stworzenia nowego programu. Uchwalenie przepisów i wdrożenie odpowiednich rozwiązań w bankach zajmie jednak sporo czasu. Wydaje się więc, że przynajmniej w pierwszej połowie roku popyt drastycznie spadnie. Po tak znaczących wzrostach, jakie widzieliśmy w ostatnich miesiącach, spadek cen wydaje się naturalny. Historia z drugiej połowy 2022 r. i początku 2023 r. uczy jednak, że ceny mieszkań spadły tylko minimalnie, mimo że popyt był dramatycznie niski.

Dlatego na pierwszą połowę 2024 r. spodziewamy się stabilizacji poziomu cen lub minimalnego spadku. Później sytuacja będzie uzależniona od kształtu nowego programu wsparcia rządowego oraz od decyzji RPP. Pod ich wpływem rynek znów może przeżyć ożywienie lub nadal będzie w oczekiwaniu na lepsze czasy.