Pracownicy PKO BP zostali krezusami

W poniedziałek 48,5 tys. pracowników PKO BP po raz pierwszy mogło sprzedać darmowe akcje warte – bagatela – 4,2 mld zł. Olbrzymie zyski skusiły tylko nielicznych

– Nie mogę uwierzyć! Całe życie nie dorobiłam się tyle, co teraz dzięki akcjom – emocjonowała się emerytowana pracowniczka PKO. Od kilku tygodni codziennie śledziła w gazecie notowania banku. To samo robiły jej koleżanki z pracy. Większość – jak twierdzi – na razie nie chce sprzedawać akcji. Nie wiedzą zresztą dokładnie, jak to zrobić, poza tym, że trzeba pojechać do biura maklerskiego PKO BP. Akcje dla nich to jak manna z nieba. Traktują je jako rekompensatę za długoletnią nisko płatną pracę w państwowym banku. – Po co sprzedawać? Dzieci na razie nie mają pilnych wydatków, a cena akcji na pewno wzrośnie. Przecież nasz bank jest największy w Polsce – przekonuje była księgowa niedużego oddziału PKO na Podkarpaciu, która za ponad 30 lat pracy w banku dostała 4 tys. akcji.

Największy bank w Polsce – państwowy PKO BP – zadebiutował na warszawskiej giełdzie dwa lata temu. Rząd sprzedał wówczas w ofercie publicznej 38 proc. wszystkich akcji. Byli i obecni pracownicy banku dostali darmowe papiery – zgodnie z ustawą przysługiwało im do 15 proc. akcji banku. Do podziału otrzymali nieco mniej – trochę ponad 10 proc. Na każdego przypadło średnio ponad 2 tys. akcji wartych po obecnym kursie ok. 80 tys. zł.

W poniedziałek pracownicze akcje banku trafiły do obrotu giełdowego. Handel kwitł w najlepsze, ale okazał się mniejszy, niż spodziewali się analitycy. Rano w biurze maklerskim PKO BP w warszawskiej centrali banku kolejka sprzedających liczyła 30 osób. Po południu stopniała do czterech osób.

– Pracownicy nie rzucili się do gwałtownej wyprzedaży. Traktują akcje jako długoterminową inwestycję – powiedział rzecznik PKO BP Marek Kłuciński.

Według doradcy inwestycyjnego Adama Rucińskiego wielu pracowników postanowiło na dłużej związać się z bankiem. – PKO BP rozwija się, poprawia wyniki finansowe i wypłaca dywidendę. Może jeszcze znacznie zredukować koszty – mówił w Radiu TOK FM Ruciński. Kilka dni temu PKO BP pochwalił się wynikami finansowymi za trzeci kwartał. W tym roku zarobił już na czysto prawie 1,6 mld zł. Władze banku zapowiedziały ponadto wypłatę dywidendy. Ma na nią trafić blisko 40 proc. tegorocznych zysków.

Na poniedziałkowej sesji sprzedano łącznie 8 mln akcji PKO BP wartych ponad 310 mln zł. Odpowiada to prawie 7 proc. wszystkich papierów pracowniczych. – Kupujący czekają na pojawienie się znacznie większych wolumenów – powiedział Reutersowi zarządzający PZU Asset Management Piotr Zaręba.

Wśród kupujących było też wielu inwestorów zagranicznych, którzy przy okazji znacząco umocnili polską walutę. – Akcje instytucji finansowych w największej gospodarce Europy Wschodniej zawsze są interesujące – powiedział Reutersowi Mathias Siller, zarządzający w londyńskim Barings Asset Management. W poniedziałek kurs PKO BP stracił zaledwie 0,5 proc. – wyniósł 39,8 zł.

Dochody ze sprzedaży akcji to góra ekstra gotówki, którą pracownicy mogą przeznaczyć np. na konsumpcję. Gdyby wszyscy sprzedali teraz swoje papiery i chcieli się przesiąść do nowych samochodów, to byliby w stanie wykupić połowę rocznej produkcji polskich zakładów Fiata, czyli około 140 tys. pojazdów.

Na akcjach pracowniczych PKO BP skorzysta też fiskus. Ale nie od razu. Pracownicy, którzy sprzedadzą w tym roku akcje, w przyszłym oddadzą fiskusowi 19 proc. zysków. Jeśli choć połowa z obdarowanych zrealizuje do końca grudnia zyski, to do budżetu trafi z tego tytułu ok. 400 mln zł. Dla porównania w tym roku inwestorzy giełdowi oddali fiskusowi 766 mln zł naliczonych od ubiegłorocznych zysków. Ogromne pakiety akcji pracowniczych pojawiały się już wcześniej. Od lipca 1999 r. 48 tys. pracowników i emerytów z KGHM mogło sprzedawać 30 mln akcji miedziowego potentata, wartych wówczas ok. 700 mln zł. Podaż była tak duża, że akcje straciły na wartości blisko 10 proc., ale szybko cena ruszyła w górę. Długoterminowo pracownicy KGHM nie zrobili dobrego interesu – ponad siedem lat temu akcje KGHM kosztowały ok. 23 zł, a obecnie 109,1 zł.

Dokładnie sześć lat temu zadebiutowało 210 mln pracowniczych akcji TP SA, wartych ok. 5 mld zł. Choć podaż była duża, to kurs zyskał. Akcje można było sprzedać po 26 zł, a dziś są warte 23,48 zł.

Tomasz Prusek, Andrzej Stec, Gazeta Wyborcza