Ropa niebawem zdrożeje dwukrotnie
Używany samochód może być mniej wart od baku pełnego paliwa, ocieplanie domów stanie się koniecznością, a kredyt w dolarach stanie się najbardziej atrakcyjny – a wszystko to przez nadciągający kryzys paliwowy.
Sytuacja na rynkach naftowych od początku wieku nie była dobra, nigdy jednak nie była tak zła, jak obecnie. Za sprawą dobrej koniunktury gospodarczej w świecie utrzymującej się bez mała od dekady naturalne zasoby tego surowca kurczą się w zastraszającym tempie. Znacznie szybciej niż spodziewano się tego jeszcze kilka lat temu.
Prezentowane wtedy przez amerykański Departament Energii (US Department of Energy) długoterminowe prognozy w najbardziej optymistycznych scenariuszach przewidywały stały wzrost pozyskiwania ropy naftowej konwencjonalnymi metodami nawet do 2067 roku, w wariancie skrajnie pesymistycznym apogeum przypaść miało na lata 2027/2028 roku.
Tymczasem mamy to już za sobą. Napawający dreszczem emocji termin „Oil Peak”, oznaczający osiągnięcie maksymalnego pułapu wydobycia tego surowca, to już fakt historyczny.
Choć ropy będzie coraz mniej na światowych rynkach, paradoksalnie nie odzwierciedli się to jednak w najbliższych latach w ograniczeniu zużycia tego surowca do poziomu odpowiadającego wielkości produkcji. Proces taki musiałby bowiem zostać 2-3 lata wcześniej poprzedzony globalnym krachem, załamaniem koniunktury i wejściem światowej gospodarki w głęboką recesję.
Póki co, rynek będzie konsumował zgromadzone już rezerwy. Nazywając rzecz po imieniu, dobierze się do naftowych spiżarni. Poziom zużycia 83 – 84 mln baryłek dziennie i tak nie do końca odpowiadał popytowi na surowiec. Powstały deficyt miedzy popytem a podażą będzie się jednak sukcesywnie zwiększał, ciągnąc za sobą w geometrycznym postępie ceny surowca.
Mechanizm windujący ceny ropy naftowej w postępie geometrycznym do deficytu tego surowca już funkcjonuje. Aby się o tym przekonać, wystarczy zestawić dane o tempie rozwoju światowej gospodarki, wielkości produkcji ropy naftowej oraz cen tego surowca. Potwierdzają to przykłady: w maju 2003 roku Rosja i Arabia Saudyjska nie uzupełniły brakujących 2,5 mln baryłek dziennie z Iraku, a jesienią ubiegłego roku Katerina doprowadziła do krótkotrwałego spadku podaży.
Tak więc za sprawą czynników politycznych musimy się liczyć w ciągu najbliższych 24 miesięcy z krótkotrwałą 3, 4-letnią skokową podwyżką cen ropy naftowej nawet o 100 procent w stosunku do obecnego poziomu, póki na rynku nie znajdą się wyroby naftowe produkowane poza konwencjonalnymi metodami, tj nie pochodzące z wydobycia, oraz nie sięgnie się do dotąd nieopłacalnych w eksploatacji złóż.
To poważny powód do zmartwień nie tylko osób związanych ze spedycją samochodową i wielbicieli szybkich bądź komfortowych aut. Nie sposób jednak wyrokować, ile będzie kosztowało paliwo na stacjach benzynowych w Polsce, jeśli podwoją się światowe ceny ropy. W tej sferze wszystko zależy wyłącznie od fiskalnego apetytu państwa.
Za benzynę będziemy wtedy płacić blisko 8 zł, oczywiście przy zachowaniu obecnego poziomu inflacji. Nawet jednak i taki najłagodniejszy scenariusz kryzysu paliwowego łączący się z koniecznością uzupełnienia wywołanych wspomnianą liberalizacją niedoborów w budżecie, a co za tym idzie, nowymi podatkami, wstrzymaniem inwestycji drogowych etc. nie nastraja optymistycznie. Na pewno osoby pragnące kupić i spłacać przez kilka lat w ratach mało ekonomiczny samochód, powinny wziąć pod uwagę sytuację na rynkach paliwowych, bo nim stanie się ich wyłączną własnością, może być mniej wart niż bak paliwa.
W przypadku stawiających dom, warto się zastanowić czy zastosowanie nowych energooszczędnych technologii i materiałów nie zwróci się szybciej niż kalkulowali. Jeśli rozważamy wzięcie kredytu to oczywiście tylko dolarowego, nic bowiem nie napędza tak inflacji w stanach Zjednoczonych jak droższa baryłka ropy naftowej. Tego typu wyliczenia prowadzić można w nieskończoność, zakres potencjalnych skutków skokowego wzrostu cen paliw wydaje się bowiem nieograniczony. Dla wszystkich, wyjąwszy obywateli Federacji Rosyjskiej i dystrybutorów oraz serwisantów tanich rowerów chińskich, to iście hiobowe wieści.
Piotr Kwiatkiewicz