Tagi:

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, październik i III kw. 2024 r.

Na rynku nieruchomości mamy teraz do czynienia z dość dziwną sytuacją. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w ogłoszeniach sprzedaży wciąż przeważają wzrosty cen. We wrześniu wśród 17 badanych miast odnotowaliśmy 11, w których przeciętna cena wzrosła i sześć, w których spadła. Warto jednak pamiętać, że ogłoszenia wystawiają sprzedający, którym zależy na utrzymaniu wrażenia, że mieszkania drożeją. W rzeczywistości liczba kupujących jest ograniczona. Ci, którzy obecnie kupują na rynku wtórnym, nierzadko mogą wynegocjować nawet ponad 10% obniżki od ceny ofertowej. Z kolei deweloperzy cen nie obniżają, ale chętnie dodają komórki lokatorskie lub miejsca garażowe „w gratisie”. Kolejną dobrą informacją dla osób planujących zakup nieruchomości z udziałem kredytu jest to, że uzyskanie kredytu hipotecznego staje się coraz wygodniejsze i szybsze. Wynika to nie tylko z tego, że chętnych na kredyt jest mniej, więc kolejki wniosków są mniejsze. Banki także coraz bardziej usprawniają procesy przyznawania tego rodzaju kredytów. W najbliższych latach najprawdopodobniej czeka nas prawdziwa rewolucja w tym zakresie.

W większości analizowanych przez nas miast ofertowe ceny mieszkań rosły. Zacznijmy od danych za cały III kw., gdzie mamy informacje o zachowaniu cen w poszczególnych segmentach – dla mieszkań małych (do 35 m²), średnich (35–60 m²) i dużych (powyżej 60 m²). Spadki dla małych i dużych mieszkań odnotowaliśmy tylko w sześciu miastach, a dla średnich tylko w pięciu. W sumie spadki pojawiły się więc na 17 rynkach, a wzrosty aż na 33 z 51 badanych rynków (dla małych mieszkań w Radomiu liczba ogłoszeń nie przekroczyła 100, więc danych nie publikujemy).

Przeciętne zmiany kwartalne są stosunkowo niewielkie. Dla dużych mieszkań był to wzrost o 1,55%, dla średnich o 2,42%, a dla małych o 2,24%. Oczywiście w niektórych miastach pojawiły się znaczące zmiany. Najmocniej zdrożały średniej wielkości lokale w Katowicach (19%) oraz wszystkie typy mieszkań w Sosnowcu (małe 14%, duże 11%, średnie 8%). Z kolei największe spadki odnotowaliśmy w przypadku dużych lokali w Radomiu i Gdańsku (po -5%) oraz średniej wielkości lokali w Białymstoku (-3%).

Duże wrażenie wciąż robią zmiany roczne. Małe i średnie mieszkania są średnio o 15% droższe niż przed rokiem, a duże o 13%. Rekordzistą są małe lokale w Katowicach, które zdrożały aż o 34%. Z kolei na drugim biegunie mamy duże mieszkania w Radomiu, które są tylko o 4,9% droższe niż przed rokiem.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań za m2 w III kw. 2024 r. i zmiany od II kw. 2024 r.

Zwykle w raportach kwartalnych staramy się również sprawdzić, co dzieje się tylko w najnowszych danych, czyli w tym przypadku za sam wrzesień. Tym razem obraz jest jednak bardzo zbliżony do tego, co pokazały dane kwartalne. Mamy przewagę wzrostów – w 11 z 17 miast.

Największy spadek miesiąc do miesiąca wystąpił w Gdyni i wyniósł aż -6,2%. Jest to efekt tego, że w sierpniu do sprzedaży trafiły tam drogie oferty w inwestycjach premium. Wspominaliśmy o tym w poprzednim raporcie w kontekście aż 10% wzrostów. Z kolei we wrześniu przeciętna cena znacząco się cofnęła, ponieważ w nowo dodanych ogłoszeniach nie było już tak dużo drogich ofert premium.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań we wrześniu 2024 r.

Wzrosty cen mieszkań to tylko iluzja

Na podstawie powyższych informacji można odnieść wrażenie, że rynek nieruchomości jest w doskonałej kondycji. To jednak tylko iluzja. Trzeba bowiem pamiętać, że na poziom cen w ogłoszeniach mają wpływ wyłącznie sprzedający. W rzeczywistości popyt jest ograniczony, dzięki czemu ceny stanęły w miejscu, a w niektórych lokalizacjach zaczęły spadać.

Ograniczony jest zarówno popyt inwestycyjny jak i ze strony osób kupujących mieszkania dla siebie. Inwestorzy stracili nadzieję na dalsze mocne wzrosty cen mieszkań w najbliższym czasie. Z kolei same zyski z wynajmu, w przypadku nowo kupowanych mieszkań, zwykle są zbliżone lub nawet niższe niż na lokatach bankowych czy obligacjach skarbowych.

Z kolei popyt na mieszkania kupowane dla siebie ograniczają wysokie ceny mieszkań oraz wciąż wysokie stopy procentowe. Te ostatnie powodują, że raty kredytowe są wysokie, a dostępna kwota kredytu dość niska w porównaniu z cenami mieszkań. Sytuację nieco ratuje fakt, że znacząco rosną wynagrodzenia. Nie wszyscy mogli jednak liczyć na duża podwyżkę. Dlatego wiele osób obawia się wysokich rat i czeka na moment, gdy stopy procentowe spadną, a kredyty staną się tańsze i łatwiej dostępne.

Ten ograniczony popyt powoduje, że choć ceny ofertowe są wysokie i zdają się nadal rosnąć, to w faktycznie dokonywanych transakcjach coraz częściej dochodzi do znaczących negocjacji ceny. Na rynku wtórnym niekiedy cenę można zbić nawet o ponad 10%. Szczególnie warto szukać mieszkań, które czekają na kupca od dłuższego czasu.

Z kolei deweloperzy wciąż niechętnie zmieniają cenniki, ale ceny obniżają w sposób, który nie wpływa na statystyki. W ramach promocji coraz częściej dodają darmową komórkę lokatorską lub miejsce garażowe. Pojawiają się też korzystne dla kupujących harmonogramy płatności 30/70 oraz 20/80.

Obniżki stóp procentowych przywrócą popyt

Wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku sytuacja się zmieni. Stopy procentowe najprawdopodobniej spadną o ok. 1 pp., co obniży raty i poprawi dostępność kredytów hipotecznych. Z jednej strony to dobra informacja ponieważ kredyty staną się tańsze i łatwiej dostępne. Jednocześnie spowoduje to jednak wzrost popytu i w rezultacie możliwości negocjacyjne będą zdecydowanie mniejsze. Wydaje się więc, że teraz jest dobry moment na zakup domu lub mieszkania. Jest sporo ofert, a kupujący mają przewagę negocjacyjną. Problem polega jednak na tym, że niewielu może sobie na to pozwolić.

Kredyty hipoteczne są coraz bardziej cyfrowe

Na koniec warto dodać, że choć obecnie kredyty hipoteczne są wciąż dość drogie przez wysokie stopy procentowe, to proces ich przyznawania staje się coraz wygodniejszy. W bankowych strategiach na najbliższe lata coraz częściej słychać o przenoszeniu kolejnych elementów procesu do internetu. Co ciekawe, w PKO BP i mBanku już funkcjonują e-hipoteki, choć na razie mają kilka ograniczeń. W PKO BP nie wszyscy klienci mogą z niej skorzystać. Poza tym wadą jest konieczność podpisania umowy podpisem kwalifikowanym, którego większość Polaków nie posiada. Z kolei mBank chwali się, że w tradycyjnej formie musi odbyć się podpisanie umowy kredytowej, pozostałe formalności można załatwić zdalnie.

Co to oznacza dla osób, które będą zaciągały kredyty hipoteczne? Z jednej strony z pewnością jest to wygodne, ponieważ banki wymagają mniej dokumentów. Dla przykładu tzw. e-operat powoduje, że nie trzeba dostarczać dokumentu potwierdzającego wartość nieruchomości. Wycena trafia elektronicznie od rzeczoznawcy od razu do systemu bankowego.

Przełomem w tym zakresie będzie wdrożenie rozwiązań wynikających z rozporządzenia eIDAS 2.0. Wtedy wszyscy otrzymamy za darmo (do użytku prywatnego) kwalifikowane podpisy elektroniczne, które zapewne będą dostępne w aplikacji mObywatel. Będziemy więc mogli podpisywać umowy kredytowe bez wychodzenia z domu. Pod wpływem zmian procesów w bankach i szerokiej dostępności podpisów elektronicznych możliwe stanie się udzielenie prawdziwej e-hipoteki.

Jest jednak również druga strona medalu – oczekiwania klientów i obawy banków związane z pozwami.

Pierwszy problem polega na tym, że nieruchomość na kredyt kupujemy 1–2 razy w życiu. Mamy więc ograniczoną wiedzę, a cały proces jest dość skomplikowany. Dodatkowo w grę wchodzą bardzo duże pieniądze. To powoduje, że klienci bardzo często mają wiele pytań. Jednocześnie rozmowa z drugim człowiekiem jest wygodniejszą formą uzyskania informacji niż czytanie wielostronicowych dokumentów. Dlatego wsparcie pracownika banku, pośrednika finansowego lub sztucznej inteligencji udającej człowieka wciąż będzie niezbędne.

Kolejnym problemem w pełni zdalnego procesu uzyskania kredytu jest ryzyko prawne. Ludzie zwykle nie czytają regulaminów kupując usługi przez internet. W razie pozwu podważającego ważność umowy kredytowej podpisanej przez internet można sprawdzić, że klient tak szybko zaakceptował umowę, że nie miał możliwości jej przeczytać. Umowę może oczywiście otrzymać np. kilka dni przed terminem jej podpisania. Nie ma jednak pewności, czy wszystko w niej zrozumiał.

Biorąc to wszystko pod uwagę, można podejrzewać, że proces przyznania kredytu hipotecznego w najbliższych latach będzie coraz szybszy i wygodniejszy. Jednak nawet gdy możliwe stanie się powszechne udzielanie e-hipoteki, częścią procesu pozostanie interakcja (spotkanie w oddziale lub zdalne) z człowiekiem lub sztuczną inteligencją, która będzie go udawać.

Z punktu widzenia banków, które wdrożą tę technologię, jest to z pewnością szansa na zwiększenie udziałów w rynku. Niższe koszty procesu pozwolą zwiększyć udziały rynkowe, oferując lepsze warunki kredytu niż banki, które pozostały przy tradycyjnej formie. Nowoczesne banki będą też wygrywały szybkością i wygodą przyznawania kredytu.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, wrzesień 2024 r.

Na rynek nieruchomości powróciła „normalność”. Ceny mieszkań w większości miast są stabilne. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że tylko w 4 z 17 badanych miast pojawiły się znaczące zmiany. Mocno rosły ceny w Katowicach i Gdyni, a duże spadki odnotowaliśmy w Toruniu i Białymstoku. Dobrą informacją dla osób planujących zakup nieruchomości z pomocą kredytu jest też to, że banki w ostatnim czasie znacząco (o 0,57 pp.) obniżyły stawki oprocentowania stałego. W rezultacie już w czterech bankach znajdziemy oprocentowanie poniżej 7%. Ten spadek nie doprowadził jednak do poprawy dostępności kredytów. Wręcz przeciwnie. W ostatnich trzech miesiącach większość banków obniżyła o kilkadziesiąt tysięcy złotych dostępną kwotę kredytu dla rodzin z dwójką dzieci.

Brak zmian stóp procentowych i niepewność związana z nowym programem dopłat do kredytów hipotecznych spowodowały, że popyt na mieszkania i ich ceny są stabilne. Oczywiście w poszczególnych miastach występują zarówno wzrosty, jak i spadki, ale zwykle są niewielkie i wzajemnie się równoważą. Jednak w kilku miastach sytuacja mocno się zmieniała w ostatnim czasie.

Ceny w Gdyni coraz bliższe tych z Gdańska

Znaczące wzrosty odnotowaliśmy w Gdyni, w której w ciągu zaledwie 3 miesięcy przeciętna (mediana) cen wzrosła aż o 10%. Głównym powodem tej sytuacji są nowe oferty pojawiające się na rynku pierwotnym. Na portale trafiło kilka relatywnie drogich inwestycji, które mocno zwiększyły medianę cen w tym mieście. Są to m.in. apartamenty przy ul. Św. Piotra 4 oraz przy ul. Tadeusza Wendy.

W rezultacie tych zmian przeciętna cena w Gdyni przekroczyła barierę 13 tys. zł za m² i bardzo zbliżyła się do poziomu cen w Gdańsku. To nie pierwsza tego typu sytuacja. Mocne zbliżenie cen w tych miastach obserwowaliśmy już w drugiej połowie 2023 r., jednak na początku tego roku Gdańsk ponownie „oderwał się” cenowo od Gdyni. Nie można więc wykluczyć, że tym razem będzie podobnie i za jakiś czas ceny ponownie się oddalą za sprawą znacznych wzrostów w Gdańsku lub spadków w Gdyni.

Innym miastem, w którym ceny uległy znacznemu wzrostowi w ostatnich miesiącach, są Katowice. Przeciętna cena wynosi tam już 10 315 zł za m², czyli aż o 12% więcej niż 3 miesiące temu. Z kolei znaczący spadek odnotowaliśmy w Toruniu. W maju przeciętna cena wynosiła tam 10 000 zł za m², a w sierpniu już tylko 9 187 zł za m², co oznacza spadek aż o 8%. Z kolei w Białymstoku odnotowaliśmy spadek w porównaniu z majem o niecałe 7%. Warto też wspomnieć o Częstochowie, w której według danych z lipca odnotowaliśmy rekordowy poziom 7 500 zł za m², a w sierpniu przeciętna cena spadła do 6 913 zł, a więc o blisko 8%.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w sierpniu 2024 r.

Banki obniżają oprocentowanie stałe w ofertach

Oprócz stabilizacji cen mamy też inną dobrą informację dla osób planujących zakup mieszkania z udziałem kredytu. Spada oprocentowanie stałe w ofertach banków. Średnia stawka dla wysokiego wkładu własnego (powyżej 20%) spadła od czerwca z 7,72% do 7,16%, a więc aż o 0,57 pp. To bardzo duża zmiana, biorąc pod uwagę, że w tym czasie stopy NBP nie uległy zmianie. W przypadku niskiego wkładu (10%) średnia spadła z 8,1% do 7,53%.

Z kolei stawki oprocentowania zmiennego minimalnie wzrosły. Średnia dla wysokiego wkładu własnego wynosi 8,18%, a dla niskiego wkładu 8,41%. Różnica między oprocentowaniem zmiennym a stałym wynosi więc już aż 1,45 pp. (przy wysokim wkładzie). To powoduje, że wybór oprocentowania zmiennego będzie opłacalny tylko, jeśli w najbliższych latach czekają nas bardzo mocne obniżki stóp procentowych.

Oprocentowanie kredytów hipotecznych z 20% wkładu własnego

Dzieci coraz mocniej obniżają zdolność kredytową

Spadek oprocentowania teoretycznie powinien przełożyć się na wzrost dostępnej kwoty kredytu. Stało się jednak inaczej. W ostatnich miesiącach zdecydowana większość badanych przez nas banków mocno obniżyła dostępną kwotę kredytów dla rodzin z dwójką dzieci. Dla przykładu, gdy łączny dochód rodziców wynosi 8000 zł netto, dostępna kwota kredytu w Velo Banku spadła o 99 tys. zł, w mBanku o 89 tys. zł, w BNP Paribas o 72 tys. zł, a w Banku Millennium o 55 tys. zł.

Średnia dostępna kwota dla wspomnianej rodziny spadła z 312 tys. zł do 280 tys. zł. Warto dodać, że nie badamy większych rodzin, a tam spadki mogą być jeszcze większe. Przyczyną tak dużych zmian jest prawdopodobnie aktualizacja przyjmowanych przez bank kosztów życia. Tymczasem w większych rodzinach wzrost kosztów życia jest jeszcze większy.

Jedynym bankiem, w którym pojawiły się duże wzrosty zdolności kredytowej, jest Bank Pekao. Co prawda nie dotyczy to przypadku wspomnianej wcześniej rodziny (minimalna zmiana), ale dla niektórych grup dostępna kwota wzrosła o ponad 100 tys. zł.

Maksymalna dostępna kwota kredytu

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, sierpień 2024 r.

Przewaga spadków cen mieszkań, o której informowaliśmy w poprzednim raporcie, szybko się skończyła. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w lipcu wzrosty pojawiły się w 10 z 16 badanych miast. W Krakowie przeciętna cena ofertowa osiągnęła już poziom 16 000 zł za m², co jest poziomem o 26% wyższym niż przed rokiem. Ponadto okazało się, że w II kw. 2024 r. rosły nie tylko ceny w ogłoszeniach. Z najnowszych danych NBP wynika, że niemal we wszystkich badanych miastach wzrosły ceny transakcyjne. Największe podwyżki odnotowano w Kielcach i Gdyni. W II kw. 2024 r. do niemal 8% wzrosło również oprocentowanie udzielonych w tym czasie kredytów hipotecznych. W rezultacie drugi miesiąc z rzędu spadała dostępność mieszkań kupowanych przy udziale kredytu.

Po zaledwie miesiącu przerwy ceny mieszkań znów zaczęły rosnąć. W ciągu miesiąca mieszkania w Katowicach zdrożały aż o 9,7%, w Szczecinie o 4,7%, a w Sosnowcu o 4,1%. Tak duże zmiany to jednak wyjątki. Przeciętna zmiana w porównaniu do poziomów z lipca wyniosła 1%. Duże wzrosty widać natomiast w porównaniu rocznym. Przeciętnie ceny w badanych miastach są o 16% wyższe niż przed rokiem. W tym okresie najmocniej wzrosły ceny w Krakowie (26%), a najsłabiej w Sosnowcu (7%).

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w lipcu 2024 r.

Rosną nie tylko ceny w ogłoszeniach, ale również w transakcjach

NBP właśnie opublikował dane na temat cen transakcyjnych w II kw. 2024 r. Wynika z nich, że rosły nie tylko ceny w ofertach sprzedaży, ale również w zawieranych transakcjach. Ceny nowych mieszkań w 7 największych miastach są o 19% wyższe niż przed rokiem, a używanych o 18%. Wzrost w porównaniu do poziomu sprzed roku nie jest jednak zaskoczeniem, ponieważ uwzględnia okres drugiej połowy ubiegłego roku, gdy ceny błyskawicznie rosły.

Niezwykłe jest to, że ceny w II kw. br. były znacząco wyższe niż w I kw. br. Na rynku widać było bowiem znaczące spowolnienie. Tymczasem spadków niemalże nie było. Jedyne wyjątki to rynek wtórny w Szczecinie (-1,5% q/q) oraz rynek pierwotny w Rzeszowie (-1,2% q/q) i Bydgoszczy (-0,8% q/q). W pozostałych badanych miastach ceny wzrosły. Największe podwyżki odnotowano w Kielcach i Gdyni. W tym pierwszym nowe mieszkania były aż o 10,1% droższe niż w pierwszym kwartale tego roku, a używane o 9,5%. W Gdyni były to wzrosty odpowiednio o 9,6% i 8%.

Jeśli chodzi o największy rynek nieruchomości w Polsce, czyli Warszawę, to mocniejszy wzrost pojawił się na rynku wtórnym (+2,4% q/q) niż na pierwotnym (+0,8%). Po tych wzrostach średnia cena m² dla nowego mieszkania wynosi 16 021 zł, a dla używanego 15 123 zł.

Transakcyjne ceny mieszkań w II kw. 2024 r. i ich zmiany od I kw. 2024 r. wg. NBP

Kredyty hipoteczne również drożały

Kolejna zła wiadomość jest taka, że w II kw. wzrosło oprocentowanie kredytów hipotecznych. Z danych NBP wynika, że w tym roku najniższe oprocentowanie (średnio 7,59%) miały kredyty wypłacone w lutym. Później z każdym kolejnym miesiącem było coraz drożej. Najnowsze dane pokazują stawki z czerwca, kiedy to średnia wynosiła już 7,93%.

Dostępność mieszkań spada drugi kwartał z rzędu

Choć poziom wynagrodzeń wciąż rośnie, to był zbyt mały, aby zrekompensować połączenie droższych kredytów i wyższych cen mieszkań. W rezultacie mieliśmy drugi kwartał z rzędu spadku dostępności zakupu mieszkania przy udziale kredytu. Zakup mieszkania o powierzchni 50 m² w dużym mieście (średnia dla 7 największych miast) wymagał zapłacenia raty wynoszącej 4 498 zł (okres spłaty 30 lat, wkład własny 10%). W przypadku pary zarabiającej po 80% średniego wynagrodzenia pierwsza rata pochłaniała 48% dochodu netto. W ostatnich latach tak źle było tylko w II i IV kw. 2022 r. (po 52%) oraz w I kw. 2023 r. (48%), ale wtedy mieliśmy wyższy poziom stóp procentowych.

W sierpniu stałe oprocentowanie w części banków spadło poniżej 7%

Na pocieszenie warto dodać, że zmieniają się prognozy dotyczące poziomu stóp procentowych. Rosną szanse na znaczące obniżki stóp procentowych w najbliższych latach. W rezultacie kilka banków niedawno obniżyło poziom oferowanego oprocentowania stałego poniżej 7%. Dla przykładu, w ING Banku Śląskim może ono wynieść 6,73%, w Velo Banku 6,71%, a w PKO BP 6,85%.

Co ciekawe, w statystykach NBP tych obniżek możemy nie zobaczyć. Wręcz oprocentowanie udzielanych kredytów może dalej rosnąć, ponieważ coraz więcej kredytobiorców może wybierać oprocentowanie zmienne. W momencie udzielenia kredytu jest ono wyższe niż oprocentowanie stałe, więc może zawyżać statystyki. Jego zaletą jest jednak to, że nie trzeba czekać kilku lat, aby odczuć spadek raty po obniżkach stóp procentowych.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, II kw. 2024 r.

Polski rynek nieruchomości w ostatnim czasie bije rekordy. Niestety, są to rekordy negatywne z perspektywy osób planujących zakup mieszkania. Eurostat niedawno potwierdził, że ceny mieszkań w Polsce rosły najszybciej w UE. Z kolei dane EBC pokazują, że mamy najdroższe kredyty hipoteczne w UE. Mamy jednak również dobre informacje. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że sprzedający zaczynają obniżać ceny w ogłoszeniach. W czerwcu spadki odnotowaliśmy w 10 z 17 analizowanych miast. Ten spadek może być początkiem 2-3 lat stagnacji. Widać jednak również czynniki, które po raz kolejny mogą podbić ceny mieszkań.

Niedawno dane Eurostatu potwierdziły to, o czym już wiemy od dłuższego czasu. Ceny mieszkań w Polsce w I kw. 2024 r. były przeciętnie o 18% wyższe niż przed rokiem. Niespodzianką było jednak to, że był to najszybszy wzrost wśród wszystkich krajów UE. Oprócz nas, dwucyfrowy wzrost cen miała tylko Bułgaria (16%). Średnia dla wszystkich krajów UE wyniosła zaledwie 1%.

Ceny mieszkań zaczęły spadać

Tak szybkie wzrosty to już jednak przeszłość. Obecnie rynek zdecydowanie spowolnił. W czerwcu po raz pierwszy od maja 2023 r. odnotowaliśmy przewagę miast, w których ceny spadły. Spadki w stosunku do maja 2024 r. odnotowaliśmy w 10 z 17 badanych miast. Najmocniej spadły ceny w Toruniu, bo aż o 7,5%. Pozostałe miasta, w których sprzedający obniżyli ceny to Gdańsk (-3,1%), Rzeszów (-3,1%), Łódź (-2%), Białystok (-2%), Sosnowiec (-1,3%), Szczecin (-1,2%), Gdynia (-1%), Poznań (-0,8%) i Warszawa, w której spadek był jedynie symboliczny, bo o 0,1%.

Wzrosty i zarazem rekordowe ceny w nowych ofertach wystąpiły w Radomiu (+7,6%, 8 000 zł za m²), Częstochowie (+4,4%, 7 295 zł za m²), Bydgoszczy (+3,7%, 8 888 zł za m²), Lublinie (+2%, 10 612 zł za m²) i Wrocławiu (+0,8%, 13 405 zł za m²). W Katowicach i Krakowie też wystąpiły wzrosty w porównaniu z majem, ale przeciętna cena nie przebiła rekordowych poziomów z poprzednich miesięcy.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w czerwcu 2024 r.

Najsłabiej radzi sobie segment małych mieszkań

Przewaga spadków pojawiła się dopiero w czerwcu, więc dane za cały II kw. 2024 r. wciąż pokazują wzrosty. Prezentujemy je, ponieważ tylko na takim większym zbiorze można pokazać wiarygodne informacje na temat cen w poszczególnych segmentach rynku – małych (do 35 m²), średnich (35-60 m²) i dużych mieszkań (od 60 m²).

Jeśli chodzi o zmiany, które dokonały się między pierwszym i drugim kwartałem tego roku, to najwięcej spadków (5 z 16 miast) odnotowaliśmy w segmencie małych mieszkań. Najmocniejsze spadki odnotowaliśmy w Sosnowcu (-9% q/q) i Wrocławiu (-6% q/q). W obu miastach tak duże zmiany są wynikiem chwilowego „wyskoku” przeciętnej ceny w I kw. 2024 r. i późniejszego powrotu do niższych poziomów.

Z kolei największy „wystrzał” cen odnotowaliśmy w przypadku małych mieszkań w Toruniu (+14% q/q) i średnich w Radomiu (+13% q/q). W tym pierwszym mieście po raz pierwszy przeciętna cena małych lokali przekroczyła 10 000 zł za m².

Z kolei patrząc na wszystkie analizowane miasta, przeciętna zmiana kwartalna wyniosła 1,5% dla małych mieszkań, 3,1% dla lokali średniej wielkości i 3,6% dla dużych. Widać więc, że segment małych lokali radzi sobie wyraźnie gorzej niż średnich i dużych.

Ofertowe ceny mieszkań za m2 w II kw. 2024 r. i zmiany od I kw. 2024 r.

Wzrosty cen mogą być sztuczne

Przy okazji warto dodać, że w takiej sytuacji, jaką mamy obecnie, informacje płynące z cen ofertowych mogą wprowadzać w błąd. Część obserwowanych wzrostów cen może być wynikiem tego, że sprzedają się głównie oferty z niższymi cenami. W rezultacie w ogłoszeniach rośnie udział ofert droższych, które gorzej się sprzedają, co sprawia wrażenie, jakby ceny rosły. Obecnie mamy zdecydowane spowolnienie na rynku, więc kupujący często mają szansę wynegocjować cenę znacznie niższą niż ta podana w ogłoszeniu.

Możliwy duży napływ Ukraińców

Na horyzoncie widać już jednak czynniki i wydarzenia, które mogą znacząco zmienić sytuację na rynku. Zacznijmy od nowości. Dyrektor Departamentu Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego MSWiA, Dariusz Marczyński, powiedział w Sejmie: „Są wyraźne sygnały, że jesienią jest możliwy duży napływ ludności ukraińskiej do Polski. Wynika to z ataków Rosji na infrastrukturę energetyczną, ciepłowniczą i transportową, których skutki są coraz bardziej odczuwalne.” To może po raz kolejny podbić stawki najmu, co przełoży się na wzrost rentowności inwestycji w mieszkania na wynajem. Inwestorzy znów mogą chętniej kupować mieszkania, co może zatrzymać spadki cen.

Należy jednak dodać, że nie wiadomo jaka będzie skala tego napływu oraz jak rozłoży się na terytorium naszego kraju. Wpływ na rynek nieruchomości może być znaczący tylko w części miast.

Szansa na dopłatę może podbić ceny

Kolejnym czynnikiem, który może przywrócić wzrost cen, jest program kredyt „naStart”. Co prawda planowane jest wprowadzenie różnego rodzaju ograniczeń – limitowana liczba wniosków w kwartale, limit dochodu, limit powierzchni mieszkania, limit kwoty kredytu objętej dopłatą, a być może również limit ceny kupowanego lokalu. Problem polega jednak na tym, że początkowo wiele osób spełniających podstawowe kryteria będzie wierzyło, że uda im się „zmieścić” w limitach. Wszyscy jednocześnie zaczną więc szukać mieszkania. Gdy sprzedający nagle zaczną odbierać po kilkanaście telefonów dziennie, z pewnością będą podnosić ceny.

Bez programu dopłat może nas czekać 2-3 lata zastoju

Nie oznacza to jednak, że jesteśmy skazani na dalszy wzrost cen. Bardzo prawdopodobny jest również scenariusz 2-3 lat stabilizacji cen lub nieznacznych spadków. Jest to prawdopodobne w przypadku, gdyby program dopłat do kredytów nie został wprowadzony lub został wprowadzony z bardzo restrykcyjnymi warunkami, a wspomniana nowa fala uchodźców z Ukrainy była niewielka.

W takim przypadku wzrosty cen będą ograniczały wysokie stopy procentowe i coraz wolniejszy wzrost wynagrodzeń. Obecnie średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych wynosi ok. 7,8%. To powoduje, że raty są dość wysokie, a zdolność kredytowa ograniczona. Znacząca poprawa nastąpi dopiero, gdy oprocentowanie spadnie w okolice 5% lub gdy znacząco wzrosną wynagrodzenia. Obecnie wydaje się, że taka znacząca poprawa wymaga 2-3 lat.

Kiedy ceny mieszkań mocno spadną?

Mało prawdopodobny jest natomiast mocny spadek cen. Do tego potrzebny byłby bowiem dłuższy czas, w trakcie którego Polacy odraczaliby decyzję o zakupie pomimo pierwszych, niewielkich spadków cen. Taka sytuacja zwykle ma miejsce np. gdy kupujący są przekonani, że za kilka miesięcy będzie jeszcze taniej, gdy nie kupują, ponieważ się czegoś obawiają, np. utraty pracy, lub gdy ceny są tak wysokie, że nawet po pierwszych obniżkach ceny lub raty kredytu nadal są zbyt wysokie w stosunku do dochodów potencjalnych nabywców.

Obecnie ceny mieszkań są bardzo wysokie, ale mocno wzrosły też wynagrodzenia, więc żaden z powyższych warunków nie jest spełniony. Warto jednak dodać, że to, co obecnie wydaje się mało prawdopodobne, za kilka miesięcy może już takie nie być. W ostatnich latach kilkukrotnie byliśmy już świadkami wydarzeń, które wcześniej wydawały się nieprawdopodobne.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, czerwiec 2024 r.

Dane na temat cen w ogłoszeniach sprzedaży wciąż pokazują przewagę wzrostów. Wiele wskazuje jednak na to, że ceny w faktycznie zawieranych transakcjach stanęły, a być może nawet nieco spadły. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w maju przeciętne ceny w ogłoszeniach sprzedaży wzrosły w 10 z 17 miast. Zauważalnie wydłuża się jednak czas ekspozycji ogłoszeń. Słabe są również dane na temat sprzedaży nowych mieszkań przez deweloperów. W dużej mierze wynika to ze słabej dostępności kredytów. Udział raty w dochodzie pary zarabiającej po 80% średniej pensji wynosi aż 46%. W rezultacie liczba wniosków o kredyt hipoteczny w maju (26,9 tys.) była na trzecim najniższym poziomie w ostatnich 8 latach. Gorzej było tylko w maju 2022 r. i maju 2023 r.

Ceny w ogłoszeniach sprzedaży opublikowanych w maju były przeciętnie o 0,9% wyższe niż w kwietniu. W 7 miastach ceny spadły, a w 10 wzrosły. Co ciekawe, z miast, w których odnotowaliśmy spadki w poprzednim miesiącu (było ich również 7), tylko jedno miasto się powtarza, i jest nim Sosnowiec (-2,8% maj do kwietnia i -2,3% kwiecień do marca). Pozostałe miasta ze spadkami w poprzednim miesiącu miały wzrosty. Oznacza to, że z perspektywy danych miesięcznych ciężko mówić jeszcze o załamaniu. Największe majowe spadki odnotowaliśmy w Katowicach (-5,1%), Gdyni oraz wspomnianym już Sosnowcu (po -2,8%). Wzrosty z kolei zaobserwowaliśmy w Toruniu (+11,8%), Białymstoku (+5,3%), Radomiu oraz Bydgoszczy (po +4,5%). Co ciekawe, Warszawa, gdzie w kwietniu odnotowaliśmy drobną zadyszkę, jest znów „na plusie” 2,2%.

Mamy też kolejne rekordy cenowe aż w 9 z 17 analizowanych przez nas miast. Na szczególną uwagę zasługuje w tym miejscu Toruń, gdzie w nowych ogłoszeniach dodanych w maju przeciętna cena po raz pierwszy w historii sięgnęła 10 000 zł za m². Wszystko za sprawą rynku pierwotnego, gdzie przeciętna cena ofertowa w ofertach dodanych w maju była na poziomie 11 500 zł za m².

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w kwietniu 2024 r.

W ofertach wzrosty, ale coraz trudniej o kupującego

Podane wyżej wzrosty to oczywiście oczekiwania sprzedających. Jeśli natomiast chodzi o faktycznie zawierane transakcje, to prawdopodobnie sytuacja się pogarsza. Wydłuża się czas ekspozycji ogłoszeń. Z informacji od pośredników wiemy także, że znacząco zmniejszyła się liczba zapytań ze strony potencjalnych kupujących. Innymi słowy, mieszkania nie sprzedają się już tak szybko jak w poprzednich miesiącach. Ponadto z danych Otodom Analytics wynika, że w maju sprzedaż nowych mieszkań w 7 największych miastach była o 10% niższa niż w kwietniu i o 20% niższa niż przed rokiem. Czy czeka nas więc mocny spadek cen mieszkań?

NBP nie wierzy w istotną korektę cen mieszkań

W opublikowanym niedawno „Raporcie o stabilności systemu finansowego” opublikowanym przez NBP można znaleźć poniższe stwierdzenia:

„Ceny nieruchomości mieszkaniowych rosły w ujęciu nominalnym (…), a realna skala wzrostu nie sugeruje zagrożenia istotną korektą w przyszłości.”

„W obszarze finansowania nieruchomości, rozwojowi akcji kredytowej sprzyjać powinna rosnąca zdolność kredytowa gospodarstw domowych będąca w dużej mierze efektem rosnących płac w gospodarce.”

Bank centralny zwraca uwagę, że choć ceny mieszkań znacząco wzrosły, to zostało to złagodzone przez mocny wzrost wynagrodzeń. Ponadto poziom wynagrodzeń się nie zatrzymał, lecz rośnie i prawdopodobnie nadal będzie rósł w tempie przewyższającym inflację. Według GUS w kwietniu średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw było o 11,3% wyższe niż przed rokiem. Tymczasem wzrost cen (inflacja) w tym samym czasie wyniósł tylko 2,4%. NBP prognozuje, że wzrost wynagrodzeń będzie co prawda spowalniał, ale nadal będzie zdecydowanie przewyższał inflację. W rezultacie, po opłaceniu podstawowych kosztów życia, w kieszeniach Polaków będzie pozostało coraz więcej pieniędzy. To ma sprawić, że Polaków stać będzie na zakup mieszkań pomimo wysokich cen i wciąż wysokich stóp procentowych.

Realny wzrost wynagrodzeń – wykres z marcowej projekcji NBP

Rata stanowi aż 46% dochodu pary

Druga strona medalu wygląda tak, że choć sytuacja nieco się poprawiła, to nadal jest fatalna dla osób młodych, które zarabiają zwykle poniżej średniego wynagrodzenia. Załóżmy, że para, która chce kupić pierwsze w życiu mieszkanie, zarabia po 80% średniej pensji, czyli w okolicach mediany wynagrodzeń. Łącznie zarabiają więc 9 311 zł netto. Jeśli będą chcieli kupić mieszkanie o powierzchni 50 m² w dużym mieście (średnia transakcyjna cena nowego mieszkania dla 7 największych miast wg. NBP), to przy wkładzie własnym wynoszącym 10% rata będzie stanowiła aż 46% ich dochodu.

Dla porównania – gdy jest to ponad 50%, sytuacja jest fatalna, gdy jest poniżej 30%, to sytuacja jest dobra. Obecnie jesteśmy więc tylko nieznacznie poniżej progu, który określiliśmy jako fatalna sytuacja. Popyt ze strony takich osób na zwykłe kredyty (bez dopłat) będzie więc bardzo ograniczony.

Gorzej niż obecnie było tylko dwa razy

Co ciekawe, od 2009 r. (wcześniej przeważały kredyty walutowe) gorsza sytuacja od obecnej pojawiła się tylko dwukrotnie. Pierwszym przypadkiem, gdy udział raty w dochodzie przekraczał 50%, był rok 2009 i pierwsza połowa 2010 r., czyli zaraz po kryzysie finansowym. Aby pomóc młodym Polakom w zakupie mieszkania, złagodzono wtedy zasady programu „Rodzina na swoim”, który zaczął funkcjonować na pełnych obrotach.

Drugim przypadkiem, gdy rata przekraczała 50% dochodu przykładowej pary, była druga połowa 2022 r. W tym czasie młodzi niemalże nie mieli szans na uzyskanie kredytu hipotecznego. Wzrost stóp procentowych do poziomu 6,75% wywindował wysokość rat, a dodatkowo regulacje KNF ograniczyły zdolność kredytową. To wtedy pojawił się pomysł wprowadzenia „Bezpiecznego kredytu 2%”, który funkcjonował w drugiej połowie 2023 r.

Po uzyskaniu kredytu od razu mogliby starać się o pomoc

Od tamtego czasu stopy procentowe spadły z 6,75% do 5,75%. Mocno wzrosły też wynagrodzenia. Niestety, znacząco podskoczyły też ceny mieszkań. W rezultacie udział raty w dochodzie spadł z 52% do 46%. Poprawa jest więc nieznaczna.

Młodym bardzo trudno będzie uzyskać kredyt na opisane mieszkanie, ponieważ nowe przepisy stanowią, że jeśli rata przekracza 40% dochodu, to kredytobiorca może starać się o nieoprocentowaną pożyczkę z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Pieniądze na ten fundusz wpłacają banki. Z pewnością nie będą więc udzielały kredytów z ratą wyższą niż 40% dochodu.

Szansą na poprawę sytuacji byłyby znaczące obniżki stóp procentowych lub mocny spadek cen mieszkań. Obecnie prognozy mówią jednak, że stopa referencyjna NBP może spaść w okolice 3% dopiero w 2027 r. Na mocne spadki cen mieszkań również się nie zanosi w najbliższym czasie. Nawet jeśli ceny spadną, to tempo spadków z reguły jest bardzo powolne. Dlatego bez nowego programu dopłat wielu młodych przez najbliższe 2-3 lata będzie miało ogromne problemy z zakupem mieszkania.

Raport Expandera i Rentier.io – Ceny mieszkań, maj 2024 r.

Rynek sprzedaży mieszkań zdecydowanie ostygł w porównaniu do „gorącej” drugiej połowy 2023 r. Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że co prawda w kwietniu nadal przeważały wzrosty (10 miast ze wzrostem, 7 ze spadkiem cen), ale ta przewaga była najmniejsza od maja ubiegłego roku. Wśród siedmiu miast, w których ceny spadły, była m.in. Warszawa, w której spadki w ostatnich latach pojawiały się bardzo rzadko. W rezultacie coraz bardziej kurczy się różnica cenowa między Krakowem a stolicą. Z kolei z danych NBP wynika, że ceny używanych mieszkań w Warszawie zostały daleko w tyle za cenami nowych. Różnica wzrosła do rekordowego poziomu 10,5%. Na rynku kredytów hipotecznych coraz bardziej rośnie prawdopodobieństwo, że program „Kredyt na start” nie zostanie wprowadzony.

Wspominane spadki cen w kwietniu odnotowaliśmy w Radomiu (-3,9%), Toruniu (-3,3%), Bydgoszczy (-2,9%), Łodzi (-2,6%), Sosnowcu (-2,3%), Lublinie (-0,2%) oraz… Warszawie (-0,2%). I choć spadek w stolicy wydaje się nieistotny, to jednak biorąc pod uwagę dotychczasowe wzrosty świadczy o odczuwalnym wyhamowaniu na tym rynku. Dla jasności – rynek w większości miast się nie zatrzymał. Nadal mieliśmy przewagę miast, w których ceny ofertowe rosły. Kupujący mieli jednak dużo większy wybór niż jeszcze kilka miesięcy temu oraz zwykle dużo więcej czasu na podjęcie decyzji. Dużo częściej również mają miejsce negocjacje ceny w dół (a nie w górę, jak to było przy BK2%).

Różnica cen między Warszawą a Krakowem skurczyła się o połowę

W pozostałych dziesięciu analizowanych miastach ceny wzrosły. Największe podwyżki zaobserwowaliśmy w Gdańsku (+5,3%), Rzeszowie (+4,5%) oraz Gdyni (+3,6%). Nieustannie rosną ceny również w Krakowie (+1,8%), które to miasto było rekordzistą wzrostów cen w wielu poprzednich naszych raportach. W rezultacie Kraków goni pod względem cen Warszawę. Jeszcze na początku ubiegłego roku stolica była o ok. 16% droższa. W kwietniu ta różnica wynosiła już tylko 8%.

W 9 z 17 miast padły też kolejne rekordy przeciętnej cen za m². Przekroczenie psychologicznych barier miało miejsce m.in. w Gdyni, gdzie przekroczono 12 tys. za m², oraz Gdańsku i Wrocławiu, gdzie przekroczono z kolei 13 tys. za m². Do poziomu 10 tys. za m² zbliżają się również Rzeszów (9900 zł) oraz Katowice (9700 zł). Warto jednak pamiętać, że mówimy o cenach w ofertach sprzedaży. W praktyce możliwości negocjowania cen są obecnie dość dobre ze względu na ograniczony popyt.

Przeciętne ofertowe ceny mieszkań w kwietniu 2024 r.

W Warszawie jeszcze nigdy nie było tak dużej różnicy cenowej między cenami nowych i używanych mieszkań

W ostatnim czasie NBP opublikował również dane pokazujące poziom cen ofertowych i transakcyjnych w I kw. 2024 r. To w jakim tempie ceny się zmieniały, zostało już szeroko omówione w mediach. Krótko wspomnimy więc tylko, że w I kw. 2024 r. ceny transakcyjne nadal rosły. Zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym były średnio o 4% wyższe niż w IV kw. 2023 r.

Ciekawą informacją z danych NBP są relacje cenowe nowych i używanych mieszkań. Teoretycznie wydaje się, że te nowe powinny być droższe. W praktyce bywa jednak różnie. Dla przykładu w Warszawie zwykle było odwrotnie. Najczęściej wyższe ceny transakcyjne obowiązywały na rynku wtórnym. Wyjątkiem były tylko lata 2013-2016, kiedy to ceny nowych mieszkań górowały. Z kolei w ostatnich latach na rynku wtórnym było o ok. 3% drożej niż na pierwotnym.

Zdecydowana zmiana zaszła w III i IV kw. 2023 r., czyli w okresie funkcjonowania programu „Bezpieczny kredyt 2%”. Najpierw ceny się zrównały, a potem dla nowych mieszkań zaczęły coraz mocniej odstawać od tych z rynku wtórnego. W I kw. 2024 r. średnia cena nowego mieszkania w Warszawie była już o 10,5% wyższa niż na wtórnym. Dla porównania przed 2023 rokiem tylko raz (w III kw. 2016 r.) zdarzyło się, że ta różnica przekroczyła 5%.

Automatycznie pojawia się więc pytanie – co dalej? Czy sytuacja wróci do normy, czyli czekają nas mocne wzrosty na rynku wtórnym? Wydaje się jednak, że w najbliższym czasie jest to mało prawdopodobne. Preferowanie nowych mieszkań prawdopodobnie wynika z obaw o koszty termomodernizacji, które trzeba będzie wykonać w najbliższych latach. Ten element może mieć istotne znaczenie przez kilka – kilkanaście najbliższych lat.

Warto jednak dodać, że Warszawa była pod tym względem wyjątkiem. W zdecydowanej większości dużych miast drożej jest na rynku pierwotnym. Największe różnice występują w Katowicach (42%), Opolu (31%) i Łodzi (30%), gdzie na rynku wtórnym występuje sporo mieszkań w cenach znacznie niższych od tych obowiązujących w nowych inwestycjach. Stosunkowo niewielkie różnice w cenach na rynku pierwotnym i wtórnym występują z kolei w Gdańsku (2%) i Rzeszowie (2%). To miasta, w których starsze mieszkania są chętnie kupowane, a więc ich ceny są zbliżone do tych dla nowo wybudowanych lokali.

Transakcyjne ceny mieszkań w I kw. 2024 r. i ich zmiany od IV kw. 2023 r. wg. NBP

Ceny w ofertach aż o 17% wyższe niż w dokonanych transakcjach

Kolejna ciekawostka w danych NBP, to ogromna różnica (17%) pomiędzy cenami ofertowymi i transakcyjnymi na rynku wtórnym w siedmiu największych miastach. Rekordziści to Kraków (23%) i Warszawa (22%). Nie oznacza to jednak, że kupujący mieszkania na rynku wtórnym wynegocjowali aż tak duże obniżki. Tak duża różnica częściowo może wynikać z tego, że ceny transakcyjne dotyczą mieszkań, dla których warunki sprzedaży często zostały ustalone kilka miesięcy wcześniej, gdy w ofertach obowiązywał niższy poziom cen. Nawet jeśli jednak uwzględnimy ten element, to nadal ta różnica wydaje się zbyt wysoka.

Części kupujących w I kwartale prawdopodobnie udało się więc wynegocjować cenę znacznie niższą niż ta w ogłoszeniu. Poza tym zapewne było wiele ofert, które miały tak wysokie ceny, że nie znalazły nabywców. Zawyżały więc średnią dla cen ofertowych, a nie miały wpływu na ceny transakcyjne.

Z kolei na rynku pierwotnym ta różnica była dużo mniejsza. Dla siedmiu największych miast wyniosła 4,9%, co oznacza, że możliwości negocjowania cen były minimalne. Ta różnica jest bowiem przede wszystkim efektem tego, że ceny dla tych transakcji były ustalane wiele miesięcy wcześniej. Jeśli bowiem kupowane jest mieszkanie w trakcie budowy, to od momentu ustalenia ceny do przeniesienia własności mieszkania może minąć ponad rok. Z kolei na rynku wtórnym trwa to znacznie krócej. W przypadku konieczności uzyskania kredytu 2-4 miesiące, a przy zakupie gotówkowym czasami zaledwie kilka dni.

„Kredyt na start” nie zostanie wprowadzony?

Na rynku kredytów hipotecznych najważniejszym wydarzeniem jest obecnie kwestia „Kredytu na Start”, czyli zapowiadanego przez rząd programu dopłat do kredytów. Napędza on pozytywne nastroje wśród sprzedających, mimo że obecnie popyt na mieszkania jest znacznie mniejszy niż w drugiej połowie ubiegłego roku. Pojawia się jednak coraz więcej niepewności w kwestii tego, czy program zacznie działać. W połowie maja w jednym z wywiadów wicepremier Krzysztof Gawkowski stwierdził nawet, że „może być tak, że nie będzie kredytu zero procent”. W ostatnich dniach marszałek Szymon Hołownia zapowiedział, że Trzecia Droga nie poprze tego programu.

Ponadto do już dość mocno rozbudowanych warunków programu dochodzą kolejne ograniczenia. W ramach konsultacji programu pojawiła się informacja o pomyśle wprowadzenia limitów ceny metra kwadratowego, co ma na celu uniknięcie wzrostu cen mieszkań. Nawet jeśli program wejdzie w życie, to może się okazać, że niewiele mieszkań spełnia limit ceny. Rozważany jest także pomysł rozszerzenia limitu wieku (35 lat) na pary bez dzieci.

Prawdopodobnie kwestia tego czy program zostanie uruchomiony, a jeśli tak to w jakim kształcie, zostanie zapewne rozstrzygnięta dopiero po wakacjach. Zostało do nich bowiem bardzo niewiele czasu, a latem zwykle niewiele się dzieje.